Tytuł oryginału: La petite fille monsieur Linh
Tłumaczenie: Wojciech Gilewski
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 136
Ocena: 6
Źródło: własna biblioteczka
Czy zastanawialiśmy się kiedyś, co by było, gdybyśmy stracili całą rodzinę, gdyby kazano nam (w wieku osiemdziesięciu lat) spakować wszystko w jedną walizkę i opuścić kraj? "Wnuczka pana Linha" opowiada właśnie taką historię. Wprowadza nas w tok myśli i odczucia staruszka, który w wyniku wojny traci syna i jego żonę, a jedyne co znajduje obok dziury po minie to... jego własna wnuczka.
Zmuszony do opuszczenia kraju zabiera z sobą ten jedyny i bezcenny skarb i opiekuje się nim najlepiej jak umie. Po wielu tygodniach podróży statkiem dociera na stały ląd i zamieszkuje w ośrodku dla uchodźców. Nie jest szczęśliwym człowiekiem, znosi jednak wszystkie przykrości i niedogodności z pokorą i spokojem. Wkrótce jednak los zsyła mu kolejny skarb - przyjaciela.
Przepiękna opowieść, przepełniona pozytywnymi uczuciami, pogodnym usposobieniem i cierpliwością anioła. W bardzo ciekawy sposób autor ukazuje przyjaźń dwojga ludzi z różnych krajów, zupełnie się nie rozumiejących, a jednak czujących tak samo. Claudel pragnie w ten sposób uświadomić czytelnikowi, że nieważne jest pochodzenie (nie wymienia krajów, z których pochodzą bohaterowie), nieważny jest czas i miejsce. Przyjaźń buduje się przede wszystkim poprzez gesty. I to podkreślone zostaje w sposób bardzo delikatny, lecz zrozumiały.
Książka napisana jest w czasie teraźniejszym, tylko wspomnienia pana Linha opisane są w czasie przeszłym. W ten sposób autor chciał oddzielić radość i beztroskę od trudu i cierpienia.
Jestem zauroczona zarówno tą minipowieścią (zaledwie 134 strony), jak i stylem pisarskim Claudela. Polecam wszystkim i ostrzegam wrażliwców, aby nie czytali tej książki w miejscu publicznym - mnie łzy lały się strumieniami.
[podaj.net]
Zmuszony do opuszczenia kraju zabiera z sobą ten jedyny i bezcenny skarb i opiekuje się nim najlepiej jak umie. Po wielu tygodniach podróży statkiem dociera na stały ląd i zamieszkuje w ośrodku dla uchodźców. Nie jest szczęśliwym człowiekiem, znosi jednak wszystkie przykrości i niedogodności z pokorą i spokojem. Wkrótce jednak los zsyła mu kolejny skarb - przyjaciela.
Przepiękna opowieść, przepełniona pozytywnymi uczuciami, pogodnym usposobieniem i cierpliwością anioła. W bardzo ciekawy sposób autor ukazuje przyjaźń dwojga ludzi z różnych krajów, zupełnie się nie rozumiejących, a jednak czujących tak samo. Claudel pragnie w ten sposób uświadomić czytelnikowi, że nieważne jest pochodzenie (nie wymienia krajów, z których pochodzą bohaterowie), nieważny jest czas i miejsce. Przyjaźń buduje się przede wszystkim poprzez gesty. I to podkreślone zostaje w sposób bardzo delikatny, lecz zrozumiały.
Książka napisana jest w czasie teraźniejszym, tylko wspomnienia pana Linha opisane są w czasie przeszłym. W ten sposób autor chciał oddzielić radość i beztroskę od trudu i cierpienia.
Jestem zauroczona zarówno tą minipowieścią (zaledwie 134 strony), jak i stylem pisarskim Claudela. Polecam wszystkim i ostrzegam wrażliwców, aby nie czytali tej książki w miejscu publicznym - mnie łzy lały się strumieniami.
[podaj.net]
Obiła mi się swego czasu ta książka o uszy. Widać trzeba jej będzie poszukać :)
OdpowiedzUsuńjeśli bardzo chcesz to mogę dorzucić książkę do kolejkowa :) bardzo polecam!!!
OdpowiedzUsuńO, jeśli masz to ja bardzo chętnie pożyczę, czy to w ramach kolejki czy też prywatnie :)
OdpowiedzUsuń