piątek, 30 czerwca 2017

"Bez litości" J. Scott


...Elspeth Howell była grzeszna...*

 Spójrzcie tylko na okładkę, jest piękna, tajemnicza, zachęcająca wręcz, by wziąć książkę do ręki i już nie puścić. Powieść wydana tak, jak lubię: kremowy szorstki papier, spora czcionka i odstępy między wersami. I jak tu nie kupić takiej książki, jeśli na dodatek kosztuje 10 zł..? Jako dumna posiadaczka ciekawego (czytając informacje z okładki) thrillera, wróciłam do domu i zabrałam się do lektury. Dziś jednak "Bez litości" zawołam: O litości! Nigdy więcej nie dam się zwieść okładce! Nigdy więcej nie uwierzę okładkowym opisom i reklamie! Nigdy przenigdy już nie zaufam komuś, kto pisze, że "fabuła rozwija się niczym i Cormaca McCarthy'ego (...)"** Bo to wszystko bujda na resorach niestety...

Stany Zjednoczone roku 1897 (dobrze, że ktoś napisał to na okładce, w powieści nie ma o tym żadnej wzmianki). Zima. Elspeth Howell, po kilku miesiącach nieobecności, powraca do domu. Nie spieszy jej się, nie ma ochoty zobaczyć pięciorga dzieci i męża, którzy z dala od jakiekolwiek cywilizacji zamieszkują ubogie ranczo. Elspeth co jakiś czas wyjeżdża do miasteczek, by zarobić i utrzymać rodzinę. Chociaż, jak się później okaże, to tylko lichy pretekst. Widzi z oddali swój dom, przelicza prezenty dla wszystkich, lecz coś jej się nie zgadza. W oknach nie widać blasku lamp naftowych, z komina nie leci nawet strużka dymu... Dom przestał żyć. Dosłownie, wraz z jego mieszkańcami. Kobieta znajduje tam bowiem ciała zamordowanych dzieci oraz męża i... Krąży wokół nich, krąży, myśli, wspomina, zastanawia się, co się mogło wydarzyć. A ja siedzę i prawie wrzeszczę: kobieto, wymordowali ci rodzinę! Krzycz, płacz, dotykaj, przytulaj, wpadnij w szaleńcze spazmy! Jakkolwiek pokaż, że twoje życie się skończyło... Ale Elspeth jest twarda. Siedzi w ciszy i wspomina... 

sobota, 17 czerwca 2017

[HISTORYCZNIE] "Diabeł Łańcucki" J. Komuda


...W klasztorze Ojców Bernardynów w Przeworsku rozdźwięczały się dzwony na tercję...*

 Ostatnimi czasy strasznie ciągnie mnie do lektur opartych na polskiej historii. Najczęściej wpadają mi w ręce lektury oparte na czasach, gdy Polską rządzili królowie, a głównymi bohaterami byli rycerze lub szlachta. O ile jednak wcześniejsze lektury luźno nawiązywały do dawnych dziejów, o tyle Jacek Komuda wziął się za bary ze sławnymi w historii polski postaciami i nie mniej znanymi wydarzeniami. Ukazuje nam bowiem niecne poczynania starosty zygwulskiego Stanisława Stadnickiego, zwanego przez wszystkich (nie bez powodu) Diabłem Łańcuckim. Ale niech was jednak nie zwiodą pozory, postać ta nie jest głównym bohaterem powieści (i tym według mnie autor nieco pogrążył swoje dzieło, ale po kolei).
Stanisław Stadnicki - portret

Stadnicki ponad wszystko ceni sobie bogactwa i władzę. Do celu dąży tak usilnie, że trupy ścielą się jeden za drugim, gdziekolwiek pojawią się słudzy diabła. Słudzy, czyli bogaci i ubodzy szlachcice, którzy zawarli z nim pakt w zamian za spokój i godną zapłatę. Pewnego dnia pojawia się jednak ktoś, kogo Diabeł Łańcucki boi się nie mniej niż wody święconej. Człowiek, którego zdradził i pozostawił na pewną śmierć. Człowiek, który zna tajemnice Stadnickiego. Człowiek, który wrócił, by się zemścić. Starosta wytacza jedno ze swych najcięższych dział - wysyła w bój Jacka Dydyńskiego. Pod pretekstem wywłaszczenia kolejnej drobnej szlachty i zajęcia ich dóbr, Stadnicki zataja prawdziwą przyczynę najazdu na dwór Dwernickich. Ale Jacek nie domaga się zbyt wielu wyjaśnień. Problem pojawia się dopiero w momencie, gdy przeciw niemu w obronie swej ojcowizny staje piękna i dzika panienka Konstancja. Gdy ponad to spotyka tego, którego starosta się boi i prawdziwa przyczyna najazdu wychodzi na jaw, Dydyński postanawia zmienić front, sprzeciwić się zleceniodawcy i od tej pory staje się wiernym obrońcą Dwernickich. A to dopiero początek zagmatwanej serii bitew i wydarzeń, które splatają i rozplatają losy bohaterów tej historii. Nie wiadomo bowiem do końca, kto jest kim i po czyjej stronie się opowiada.

czwartek, 25 maja 2017

[FANTASTYCZNIE] "W zaświatach" M. Saramonowicz



...Gnał przed siebie ze wszystkich sił, aż dech mu zapierało, powietrze rozrywało płuca, a czarne mroczki wirowały przed oczami...*

Zastanawiam się czasami, po co marnuję tyle czasu, by opisać książkę, którą przeczytałam. Przecież w tym czasie mogłabym już pochłonąć kilkanaście stron kolejnej ciekawej historii. A czasu na czytanie coraz mniej... Chyba pora najwyższa zacząć skupiać się na tym, co istotne - a więc opisywać tylko te książki, które naprawdę zrobiły na mnie wrażenie - pozytywne lub negatywne rzecz jasna! O drugiej części przygód Nefasa spod pióra mistrzyni Saramonowicz muszę jednak napisać. Po prostu muszę!

Kronikarz i cichy doradca księcia Bolesława - Nefas, po stracie ukochanej ma wrażenie, że nie ma już niczego, o co warto walczyć. Jednak wiadomość o możliwości przywrócenia Rangdy do życia pomaga mu podjąć natychmiastową decyzję - zejście w zaświaty (jakkolwiek surrealistycznie to brzmi). Ta chwila pozaziemskiego życia, która w rzeczywistości trwa ponad 7 lat, odsłania przed nim nowe tajemnice, choć jednocześnie nie rozwiązuje tych starych. Na dodatek Rangda nie wraca z nim do realnego świata. Na razie.

piątek, 12 maja 2017

"Asiunia" J. Papuzińska



...Na skraju miasta stał sobie nieduży blok, a w tym bloku było mieszkanie, a w tym mieszkaniu mieszkała moja rodzina...*


Obsypana nagrodami, wychwalana przez nauczycieli, Powstańców Warszawskich, małych, średnich, dużych Polaków. Jednym słowem książka jak marzenie. Choć skrywa w sobie tak trudny i wciąż budzący emocje temat. WOJNA. Eeee tam, powiecie, oklepany i nudny jak barszcz z kluskami... Jak też tak reaguję na historie wojenne, bo uważam, że rosną stale jak grzyby po deszczu i ani myślą przestać. A to powstanie, a to Westerplatte, a to hitlerowcy, a to sowieci...  Temat wciąż odżywa i rozumiem, że dla niektórych  był przeżyciem nie do opisania.
Przyznam szczerze, że podeszłam do tej lektury w dwojaki sposób: z jednej strony pełna obaw, że oto znienawidzony przeze mnie temat będę wałkować po raz "enty" i pewnie niczego nowego już nie odkryję. Z drugiej strony, skoro książka jest ta popularna, to coś w niej chyba musi być! I to coś fajnego, ciekawego, odkrywczego... Hmmm... I co tu dalej napisać, żeby było ciekawie i odkrywczo.


poniedziałek, 1 maja 2017

[DINOZAURY] "Balzac i chińska Krawcówna" D. Sijie



...Naczelnik wsi, pięćdziesięcioletni mężczyzna, siedział w kucki pośrodku izby, koło wydrążonego w podłodze paleniska z płonącym węglem; przyglądał się moim skrzypcom...*

Przez wiele lat dobór książek, które chciałam przeczytać, ustalony był z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Tworzyłam stosiki, listy, dopasowywałam  lektury do wyzwań. W związku z tym wiele kupionych przeze mnie książek lądowało gdzieś w najdalszych kącikach, poza zasięgiem mojego wzroku. W tym roku odrzuciłam wszelkie standardy i wybieram lektury spontanicznie. I wiecie co? To jest super! Czasami mam wrażenie, że to nie ja, lecz książka wybiera sobie moment, kiedy chce być przeczytana...

Tak właśnie było z "Balzakiem i chińską Krawcówną". Nagle sama wpadła mi w ręce i poczułam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Spojrzałam na okładkę: Balzac, chińska Krawcówna, stara chińska rycina... Skojarzenia były jednoznaczne: poznam historię sprzed wielu lat, może tajemniczą, pachnącą orientem, zieloną herbatą i starymi zakurzonymi woluminami. Ach, jaka to dziwna radość, gdy wyobrażenia nijak mają się do rzeczywistości!

czwartek, 27 kwietnia 2017

[HISTORYCZNIE] "Excalibur" B. Cornwell


...Niewieści ród! Jakże złowrogim cieniem odznacza się on w tej opowieści...*


Mocny początek ostatniej części przygód legendarnego Artura, który królem nie był ani przez moment - przynajmniej w oczach Cornwella. Rzeczywiście, niewieści ród trochę napsuł krwi głównym bohaterom. I tym samym dodał smaczku całej historii.

Artur, zdruzgotany wyczynami swej żony, musi rozprawić się z kolejnym wrogiem. Jakby mu było mało wewnętrznych sporów między Brytami, a Chrześcijan z druidami... Największym problemem są Sasi, czający się u granic Brytanii. Tym razem wrogowie połączyli siły i stali się potęgą. Trzeba więc wymyślić coś, by zniweczyć ich wspólne plany. Może uda się ich skłócić lub przekupić..? Artur robi wszystko, żeby w jego kraju znowu zapanował spokój. Nie spodziewa się jednak, że ten tchórz i zdrajca - Lancelot, tym razem posunie się tak daleko... A więc wojna z Sasami jest nieunikniona. Lecz czy oni są jedynym zagrożeniem? Niestety nie...

czwartek, 13 kwietnia 2017

[HISTORYCZNIE] Nieprzyjaciel Boga B. Cornwell

...Dzisiaj myślę o zmarłych...*

Bardzo lubię od czasu do czasu zanurzyć się w dobrej historycznej lekturze. Tym razem wybrałam się w dalszą podróż po VI-wiecznej Brytanii wraz z legendarnym Arturem i jego świtą. Pierwszą część "Trylogii arturiańskiej" przeczytałam dosyć dawno temu i trochę żałuję, że od razu nie sięgnęłam po kolejne dwie części. Bo była to podróż fascynująca!

Oczywiście w świat przygód legendarnego Artura ponownie wprowadza nas jego przyjaciel Derfel. I robi to w bardzo interesujący sposób - jako chrześcijański mnich u progu życia, spisuje dzieje swoje i Artura dla saksońskiej księżniczki. Tylko... Derfel? Chrześcijaninem?! Dlaczego..? Ano właśnie, to jest wielka zagadka, która rozwiąże się dopiero w ostatniej części. A więc przed czytelnikiem niemałe wyzwanie i spora doza cierpliwości.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

"Historie miłosne" E.E. Schmitt


...Myślę, że dopóki nie poznałem Emmy Van A., nigdy nie spotkałem osoby, której wygląd tak bardzo odbiegałby od tego, kim naprawdę była...*

Nie lubię Schmitta w takiej odsłonie. I zawiodłam się na tym zbiorze opowiadań. Wszystkie są o kobietach, o ich miłosnych wzlotach i upadkach, o aspiracjach do bycia kochaną i o zbyt wielkiej sile miłości. O tęsknocie, smutku, szalonej radości, skomplikowanych relacjach i trudnych wyborach. Czyli krótko mówiąc o niczym. Kobiety pokazane są tu jako te, które kombinują w związkach, sztucznie rozdmuchują trudne sytuacje lub kochają, ale... Samej miłości nie ma tu zbyt wiele.

W opowiadaniach tych już po przeczytaniu kilku stron wiemy, jak historia się skończy. Wszystko jest tak przewidywalne, tendencyjne i nudne, po prostu nudne.

środa, 22 marca 2017

"Rio Anaconda" W. Cejrowski



...Było to... Niedawno...*

Wojciech Cejrowski... Hmmm, co by tu o nim powiedzieć. Dziwny człowiek i dziwny podróżnik, ale to w nim bardzo lubię. często mówi się "nie oceniaj książki po okładce". A co z autorem? Czy uprzedzenie do niego może spowodować niezbyt przychylny odbiór lektury? Do "Rio Anacondy", po ostatnim spotkaniu z jej autorem na żywo, podeszłam jak pies do jeża. I już pierwsze zdania mnie zdenerwowały. Niby śmieszne, ale wnerwiające. Niby o podróży, ale jakoś tak w krzywym zwierciadle. Niby o Indianach, a tu żadnych stepów, bizonów ani tipi (tak w młodości kojarzyłam sobie Indian). Coś jednak kazało mi brnąć z tę historię coraz głębiej. Nie wiem, co to było, ale wielkie temu dzięki :)

Wojciech Cejrowski zabiera nas w podróż do swego (chyba) ulubionego miejsca na ziemi - w puszczę amazońską. A wyrusza tam, by spotkać ostatnie dzikie plemiona Carapana i ich wielkiego szamana. Nie jest to droga łatwa i przyjemna, autor nie szczędzi nam mniej lub bardziej ciekawych szczegółów z podróży po Ameryce Południowej. Jednak gdy w końcu przybywa do pierwszego z plemion, książka zaczyna wciągać. I poruszać. I wzruszać też. Nawet bardzo.

środa, 22 lutego 2017

Zorkownia

Autor: Agnieszka Kaluga
Format: papier 
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 288
Ocena: 5,5

źródło: własna biblioteczka






...Wchodzę do lasu...*

To będzie bardzo prywatny, emocjonalny i krótki (mam nadzieję) wpis. Bo "Zorkowni" nie da się opisać na sucho. Nie da się jej po prostu przeczytać od deski do deski jednym tchem. Mi nie pozwalały na to litry wylanych łez, drżenie rąk i tysiące kłębiących się myśli.
Książkę Agnieszki Kalugi kupiłam trochę z przypadku. Trochę o niej słyszałam. Wiedziałam mniej więcej tyle, że to pamiętnik, że autorka prowadzi bloga i że będzie coś o dziecku. Do tego cudowna okładka... Pomyślałam, że jak znalazł - coś ciekawego na leniwe poranki ciężarnej kobiety. Tak, byłam w ciąży, gdy książka trafiła do mych rąk i niestety po przeczytaniu kilku zdań opisu z okładki postanowiłam odłożyć tę lekturę na "potem". Nie chciałam nawet wyobrażać sobie, jak może się czuć kobieta, która żegna się z kilkudniową córeczką. To byłoby dla mnie zbyt wiele. I chyba było to trochę przeznaczenie...

Mój synek urodził się nieco przed czasem z ciężkim zapaleniem płuc i niewydolnością oddechową. W trzeciej minucie życia otrzymał 1 punkt w skali Apgar (dowiedziałam się o tym dopiero po miesiącu, gdy Piotruś wrócił do domu). Kilka dni lekarze walczyli o jego życie i udało się! Teraz to wspaniały czteromiesięczny okaz zdrowia. Nie wyobrażam więc sobie, że przed porodem zagłębiłabym się w lekturze o śmierci, żegnaniu się z bliskimi, przegranych bitwach z chorobami... Bo o tym jest po części "Zorkownia". O stracie. Ale i o nadziei. O miłości. O byciu dla innych. To wspaniała lektura dla tych, którzy już kogoś stracili i potrafią choć trochę wejść w skórę autorki.

wtorek, 14 lutego 2017

Golem i dżin

Autor: Helene Wecker
Tytuł oryginału: The Golem and the Jinni
Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska 
Format: papier
Cykl:  Golem i dżin, cz.1 i cz.2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 735
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka



...Życie golema rozpoczęło się w ładowni statku...*

To była wspaniała podróż do Nowego Jorku. Tego sprzed stu lat... To było ciekawe spotkanie kilku kultur: amerykańskiej, żydowskiej oraz kultury bliskiego wschodu. Były podróże po bezkresach pustyni, nocne spacery po nowojorskich dzielnicach i spontaniczne przechadzki po Polsce. Na koniec były to niesamowite sploty losów niezwykłych postaci. Tak, to była wspaniała lektura pod tytułem "Golem i dżin". 

Golema stworzono w Polsce. Miał być idealną żoną dla życiowego nieudacznika, który liczył na nowe wspaniałe życie za oceanem. Dzięki mistrzowi kabały - Jehudzie Szaalemowi, powstała istota czująca pragnienia i potrzeby małżonka, na dodatek całkowicie mu posłuszna. Do czasu... gdy ten umiera na środku oceanu. Kobieta-golem dociera samotnie do Nowego Jorku i, obarczona tysiącami pragnień wszystkich spotykanych po drodze ludzi, znajduje ratunek w mieszkaniu żydowskiego rabina. On jako jedyny odkrywa jej tajemnicę (sam bowiem w młodości posiadł wiedzę kabalistyczną) i jako jedyny wie, jak wiele niebezpieczeństw się za tym kryje. Golem w Nowym Jorku otrzymuje imię i nowe życie pod opieką Avrama Meyera. Lecz co to za życie, gdy ma się świadomość, jak wielkie zagrożenie stanowi się dla innych...

środa, 1 lutego 2017

Trygław. Władca losu

Autor: Małgorzata Saramonowicz
Format: papier
Cykl: Xięgi Nefasa, cz.1
Wydawnictwo: Znak
Roik wydania: 2016
Liczba stron: 480
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka



...I zdarzyło się, że Bóg zechciał wywyższyć swego nędznego sługę i powierzyć mu misję dania świadectwa prawdzie...*

Małgorzata Saramonowicz wspaniałą pisarką jest. I kropka. Przekonałam się o tym po "Siostrze" i "Sanatorium". Z ogromną niecierpliwością czekałam na jej kolejne powieści, ale tych nie było i nie było. Aż w końcu bingo! Pojawił się nowy tytuł! Ale... Cóż to?! Ani to thriller psychologiczny, ani cokolwiek współczesnego tylko... Fantasy historyczne. Choć dla mnie więcej tu postaci około historycznych niż fantastycznych.

Polska XII wieku, na tronie zasiada Bolesław Krzywousty, choć chrapkę na zajęcie jego miejsca ma też brat Zbigniew. Jak więc łatwo się domyślić kraj dzieli się na dwa obozy. Każdy z nich chce, aby to jego pan był u szczytu władzy - jedni widzą w tym czysty interes, inni robią to z miłości, jeszcze inni ze zdrowego rozsądku. Nad wszystkim, co dzieje się u szczytu władzy czuwa on - tajemniczy Nefas, oficjalnie przyjaciel i kronikarz dziejów Bolesława, nieoficjalnie zaś szpieg, trzecie oko, ucho i szósty zmysł władcy. Jest wszędzie, widzi wszystko, wyciąga odpowiednie wnioski i działa. W ukryciu rzecz jasna. Nie jest Polakiem, nie ma rodziny, domu. Nie ma więc żadnych ukrytych intencji poza wierną przyjaźnią do Bolesława, któremu zawdzięcza schronienie i dyskrecję. W zamian za to jest w stanie poświęcić dla władcy wszystko, nawet więcej niż ten od niego żąda.  Pytanie więc - jaką to tajemnicę skrywa główny bohater.? Tego nie wiem do dziś.

środa, 25 stycznia 2017

Tobi. Oczy Eliszy

Autor: Timothée de Fombelle
Ilustracje: François Place
Tytuł oryginału:Tobie Lolness. Les yeux d'Elisha
Tłumaczenie: Janina i Krzysztof Błońscy
Format: papier
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 390
Ocena: 6

źródło: własna biblioteczka


...Gdyby głupota miała swój ciężar, gałąź pod majorem już dawno by się złamała...*

  Wyobraźcie sobie ludzi tak małych, że mieściliby się w zmarszczkach twarzy, mogliby chować się pod powiekami i zbudować tam sobie mieszkanie - bardzo wygodne, z dwoma pokojami i kuchnią. Wyobraźnia zadziałała? U nie tak, choć z niemałym trudem. Tymczasem T. de Fombelle wyobraził sobie nie tylko tak maleńkie istotki, lecz całą otoczkę wokół nich - drzewne państwo, w którym rządzą prawa silniejszego. Taką historię poznajemy w pierwszej części przygód kilkunastoletniego Tobiego.


Mały Tobi stracił wszystko. Nie wie, co stało się z jego rodzicami, znajomi zdradzili, dawni przyjaciele stali się śmiertelnymi wrogami, a dawni wrogowie.. cóż, ich stosunek do chłopca, w najlepszym razie, nie zmienił się. Gdy zgasła ostatnia iskierka nadziei o imieniu Elisza, Tobi postanawia uciec od dotychczasowego życia. Opuszcza drzewo i wyrusza na poszukiwanie nowego wśród traw. Słyszał legendy o ludziach zamieszkujących tereny poza drzewem, ale to w końcu tylko legendy... Może nie znajdą odzwierciedlenia w rzeczywistości..? 

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Tobi. Życie w zawieszeniu

Autor: Timothée de Fombelle
Tytuł oryginału: Tobie Lolness
Tłumaczenie: Janina i Krzysztof Błońscy
Format: papier
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2008
Liczba stron: 313
Ocena: 6

źródło: własna biblioteczka


...Tobi mierzył sobie półtora milimetra, niewiele jak na swój wiek...*

I jak tu opisać coś, czego nie da się wyrazić słowami..? Jak zachęcić Was do sięgnięcia po tę książkę, tę niesamowitą historię? Nie wiem, czy jestem w stanie tego dokonać. Timothee de Fombelle stworzył piękną opowieść dla młodzieży, której szukałam od lat. Już dawno nic nie poruszyło mnie tak, jak historia małego Tobiego. Historia trudna, pełna zakrętów, przeszkód i wyrzeczeń, ale też wspaniałych niespodzianek. Mnóstwo tu miłości, nadziei i wiary w cud. 

Tobi Lolness był bardzo szczęśliwym dzieckiem. Żył wraz z rodzicami w wierzchołkach wielkiego drzewa i cieszył się życiem. Jego ojciec był profesorem o odkrywcą. Pisał liczne książki dotyczące życia na drzewie, w różnych jego partiach - od wierzchołków aż po same korzenie. Mama Tobiego porzuciła dla męża i wielkiej miłości życie w bogactwie i matkę, którą zawładnęła mamona. Niestety nic co dobre nie może trwać wiecznie. Profesor Lolness zaczął odkrywać, że Wielkie Drzewo pod wpływem jego mieszkańców zaczyna umierać. Ta prawda przysporzyła mu wielu wrogów, wśród których znalazł się i on - tłusty i mało myślący Jo Mitch. Rodzina trafia do więzienia, lecz Tobiemu udaje się uciec. Od tej pory jest ścigany, tropiony niczym zwierzę, traci dotychczasowych przyjaciół. Lecz przyświeca mu jeden cel - uratować rodziców, za wszelką cenę! 

wtorek, 3 stycznia 2017

Czytelnicze wyzwanie 2017 czas zacząć!

Wiem, obiecałam na dziś recenzję książki. Ale gdy spojrzałam na mojego bloga to się przeraziłam. Straszny tu bałagan!!! Muszę więc najpierw trochę posprzątać, zwłaszcza w kwestii wyzwań czytelniczych, które na przestrzeni lat podejmowałam. Nie wszystkie niestety skończyły się powodzeniem, ale nie żałuję ani jednego z nich. 


poniedziałek, 2 stycznia 2017

Z Nowym Rokiem nowym krokiem...

Kochani!

Rok 2016 nie był dla mnie łaskawy, zwłaszcza w kwestii czytania i pisania o tym, co przeczytałam. Niestety zbyt rzadko zaglądałam na swojego i Wasze blogi, zupełnie wypadłam z obiegu i nie wiem nawet, jakie książki są na topie, a które lepiej omijać dużym łukiem. Czas jednak nadrobić zaległości. 

Przez kilka lat starałam się spisywać noworoczne czytelnicze postanowienia. W tym roku mam tylko jedno - być czynną "opisywaczką" tego, co przeżyłam podczas czytania. Bardzo lubię dzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat książek. Ci, którzy śledzą mojego bloga wiedzą, że raczej nie zaczytuję się w nowościach, nie jestem sponsorowana przez wydawnictwa i czytam to, na co mam ochotę. Dlatego moje opisy i wrażenia są szczere. Dziękuję tym wszystkim, którzy na te moje wypociny reagują - zaglądają, czytają, a nawet czasami dyskutują i dzielą się swoimi wrażeniami. To jest super! I to najbardziej lubię w prowadzeniu bloga. 

A zatem nie opuszczajcie mnie, zaglądajcie tu, a ja co jakiś czas (nie obiecuję, że co drugi dzień, ale raz w tygodniu postaram się wyrobić) będę opisywać to, co przeczytałam. W najbliższym czasie piękna lektura dla starszych dzieci i młodzieży - "Tobi". Już nie mogę się doczekać!