Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura amerykańska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura amerykańska. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 czerwca 2017

"Bez litości" J. Scott


...Elspeth Howell była grzeszna...*

 Spójrzcie tylko na okładkę, jest piękna, tajemnicza, zachęcająca wręcz, by wziąć książkę do ręki i już nie puścić. Powieść wydana tak, jak lubię: kremowy szorstki papier, spora czcionka i odstępy między wersami. I jak tu nie kupić takiej książki, jeśli na dodatek kosztuje 10 zł..? Jako dumna posiadaczka ciekawego (czytając informacje z okładki) thrillera, wróciłam do domu i zabrałam się do lektury. Dziś jednak "Bez litości" zawołam: O litości! Nigdy więcej nie dam się zwieść okładce! Nigdy więcej nie uwierzę okładkowym opisom i reklamie! Nigdy przenigdy już nie zaufam komuś, kto pisze, że "fabuła rozwija się niczym i Cormaca McCarthy'ego (...)"** Bo to wszystko bujda na resorach niestety...

Stany Zjednoczone roku 1897 (dobrze, że ktoś napisał to na okładce, w powieści nie ma o tym żadnej wzmianki). Zima. Elspeth Howell, po kilku miesiącach nieobecności, powraca do domu. Nie spieszy jej się, nie ma ochoty zobaczyć pięciorga dzieci i męża, którzy z dala od jakiekolwiek cywilizacji zamieszkują ubogie ranczo. Elspeth co jakiś czas wyjeżdża do miasteczek, by zarobić i utrzymać rodzinę. Chociaż, jak się później okaże, to tylko lichy pretekst. Widzi z oddali swój dom, przelicza prezenty dla wszystkich, lecz coś jej się nie zgadza. W oknach nie widać blasku lamp naftowych, z komina nie leci nawet strużka dymu... Dom przestał żyć. Dosłownie, wraz z jego mieszkańcami. Kobieta znajduje tam bowiem ciała zamordowanych dzieci oraz męża i... Krąży wokół nich, krąży, myśli, wspomina, zastanawia się, co się mogło wydarzyć. A ja siedzę i prawie wrzeszczę: kobieto, wymordowali ci rodzinę! Krzycz, płacz, dotykaj, przytulaj, wpadnij w szaleńcze spazmy! Jakkolwiek pokaż, że twoje życie się skończyło... Ale Elspeth jest twarda. Siedzi w ciszy i wspomina... 

wtorek, 14 lutego 2017

Golem i dżin

Autor: Helene Wecker
Tytuł oryginału: The Golem and the Jinni
Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska 
Format: papier
Cykl:  Golem i dżin, cz.1 i cz.2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 735
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka



...Życie golema rozpoczęło się w ładowni statku...*

To była wspaniała podróż do Nowego Jorku. Tego sprzed stu lat... To było ciekawe spotkanie kilku kultur: amerykańskiej, żydowskiej oraz kultury bliskiego wschodu. Były podróże po bezkresach pustyni, nocne spacery po nowojorskich dzielnicach i spontaniczne przechadzki po Polsce. Na koniec były to niesamowite sploty losów niezwykłych postaci. Tak, to była wspaniała lektura pod tytułem "Golem i dżin". 

Golema stworzono w Polsce. Miał być idealną żoną dla życiowego nieudacznika, który liczył na nowe wspaniałe życie za oceanem. Dzięki mistrzowi kabały - Jehudzie Szaalemowi, powstała istota czująca pragnienia i potrzeby małżonka, na dodatek całkowicie mu posłuszna. Do czasu... gdy ten umiera na środku oceanu. Kobieta-golem dociera samotnie do Nowego Jorku i, obarczona tysiącami pragnień wszystkich spotykanych po drodze ludzi, znajduje ratunek w mieszkaniu żydowskiego rabina. On jako jedyny odkrywa jej tajemnicę (sam bowiem w młodości posiadł wiedzę kabalistyczną) i jako jedyny wie, jak wiele niebezpieczeństw się za tym kryje. Golem w Nowym Jorku otrzymuje imię i nowe życie pod opieką Avrama Meyera. Lecz co to za życie, gdy ma się świadomość, jak wielkie zagrożenie stanowi się dla innych...

czwartek, 8 września 2016

Igrzyska śmierci

Autor: Suzanne Collins
Tytuł oryginału: The hunger games
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz 
Cykl: Igrzyska Śmierci, cz.1
Format: papier
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 352
Ocena: 3

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

...Gdy się budzę, czuję, że druga strona łóżka już zdążyła wystygnąć...*

No tak... (babcia zawsze mi powtarzała, żeby nie rozpoczynać zdania od "no") Kto nie słyszał kompletnie nic na temat "Igrzysk śmierci" - ręka w górę! A ja już znam tę historię, hip, hip, hurrra! Choć wcale mi nie do śmiechu po lekturze tej książki. Jestem wręcz zdruzgotana i żałuję, że nie zainteresowałam się owym hitem wcześniej. Gdybym chociaż przeczytała jedną jedyną opinię na jej temat, na pewno bym po nią nie sięgnęła...
 
Czy muszę streszczać wątek powieści? Ok, w superskrócie. Akcja dzieję się w przyszłości, w państwie Panem powstałym na gruzach dawnej Ameryki Północnej. Podzielonym na dwanaście dystryktów państwem rządzi prezydent mieszkający w Kapitolu - stolicy. Rządy sprawuje okrutne, dyktatura okrutna, a do tego coroczny rytuał, polegający na wystawieniu 24 wylosowanych z dystryktów dzieci w wieku 12-18 lat na Głodowe Igrzyska. Nie jest to bynajmniej olimpiada sportowa, a walka na śmierć i życie. Z igrzysk cało może wyjść tylko zwycięzca. Pozostałe dzieci zostają ZAMORDOWANE przez konkurentów lub organizatorów. Na takie właśnie igrzyska trafia szesnastoletnia Katniss z Dwunastego (najgorszego) Dystryktu, która opowiada nam w szczegółach, jak się tam dostała, jak się do walk przygotowywała i co przeżyła na arenie igrzysk (bo to, że przeżyła, nie muszę chyba nikomu tłumaczyć).

wtorek, 30 sierpnia 2016

[Jubileuszowe Lektury] Pigmalion

Autor: George Bernard Show 

Tytuł oryginału: Pygmalion
tłumaczenie: Florian Sobieniowski
Wydawnictwo: PIW
Format: papier
Rok wydania: 1974
Liczba stron: 180
Ocena: 4.5

Źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

Londyn, noc, godzina 11.15*

George Bernard Shaw - bardzo znane mi nazwisko, lecz kompletnie nieznana twórczość. Zaciekawiły mnie jego utwory, tylko dlaczego dopiero teraz? Otóż w lipcu minęła jego okrągła 160 rocznica urodzin. Jak więc piękniej uczcić te wspaniale urodziny niż po prostu zanurzyć si w jeden z jego najpopularniejszych utworów! "Pigmalion" zaintrygował mnie tytułem i faktem, iż autor określił go mianem "Przygody romantycznej w pięciu aktach". Skusiłam się i przeczytałam. Cóż to za dziwna lektura... Po niej autor zaintrygował mnie jeszcze bardziej. Ale zacznijmy od początku.

Zapewne każdemu z was obiło się o uszy imię Pigmalion. To bohater jednego z greckich mitów, rzeźbiarz, który stworzyć posąg kobiety tak pięknej, że zakochał się bez pamięci w swoim dziele. Bogini Afrodyta postanowiła ulżyć jego cierpieniom i rzeźbę zamieniła w prawdziwą kobietę. Nie pamiętam już, jak się ta historia skończyła, ale nie jest to w tej chwili ważne. G.B.Shaw już samym tytułem zasugerował, że będzie to historia miłosna, pewnie przeniesiona do współczesności, ot, zwykłe miłosne perypetie kobiety i mężczyzny.

środa, 25 listopada 2015

Tatiana i Aleksander

Autor: Paullina Simons

Tytuł oryginału: Tatiana and Alexander
Tłumaczenie: Katarzyna Malita
Cykl: Jeździec Miedziany, cz.2
Format: papier
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2010



Liczba stron: 544
Ocena: 5,5

źródło: własna biblioteczka


...Aleksander Barrington stał przed lustrem i drżącymi palcami próbował poprawić zawiązany na szyi szaro-biały krawat skautów...*

Pchana siłą rozpędu i wielką tęsknotą za Tatianą i Aleksandrem Biełow, sięgnęłam po drugi tom "Jeźdźca miedzianego". Trochę się początkowo zdumiałam, gdyż zamiast przemierzać wraz z Tatianą kontynent amerykański, wylądowałam w "przeszłości". Bynajmniej nie żałowałam tej podróży w czasie, gdyż dzięki niej poznałam dzieciństwo, rodziców Aleksandra. A przede wszystkim byłam świadkiem pojęcia przez nich decyzji o wyjeździe do Rosji i jej tragicznych skutkach. Ciekawy zabieg, tym bardziej, że w pierwszej części poznałam od podszewki życie Tatiany. Aleksander odkrył swe karty tylko częściowo. 

czwartek, 19 listopada 2015

Jeździec miedziany

Autor: Paullina Simons

Tytuł oryginału: The Bronze Horseman
Tłumaczenie: Marta Trojan
Cykl: Jeździec miedziany, cz. 1
Format: e-book
Wydawnictwo: Świat Książki/Virtualo
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 622
Ocena: 6

źródło: własna biblioteczka


...Wraz z wpadającymi przez okno promieniami słońca w pokoju zagościł poranek...*

Przed rozpoczęciem próby opisu tej książki chciałabym wytłumaczyć się z jednej dosyć istotnej rzeczy - powieść tę czytałam kilka miesięcy temu. Nie sposób jej zapomnieć. Do tej pory często stają mi przed oczyma niektóre sceny. Ale większości szczegółów już niestety nie pamiętam. Więc jeśli popełnię jakiś błąd rzeczowy - proszę o wybaczenie.

A teraz - do dzieła. Zastanawiam się, czy muszę pisać o fabule "Jeźdźca miedzianego". Czy ktoś jeszcze nie zna tej historii..? Do niedawna oczywiście ja zaliczałam się do tego grona, a powód był prosty - nie przepadam za ckliwymi historycznymi romansami. Mam dość literatury wojennej, katowano mnie nią przez połowę liceum i do dnia dzisiejszego pozostała niechęć. Z drugiej jednak strony potrzebowałam czegoś lekkiego, wciągającego, niezbyt trudnego do "ogarnięcia". I tym sposobem wpadła w me ręce powieść Pauliny Simons. A gdy już z tych rąk wypadła, to długo nie chciała opuścić mojej pamięci, moich myśli. Jest w tym dziwna magia, mimo, że książka nie została napisana jakimś niezwykłym językiem. Mimo, że fabuła jest podobna do innych wojennych romansów. Mimo, że - jak to podkreślają wielcy znawcy literatury oraz blogerzy, którzy zęby zjedli na światowej literaturze - znajdziemy tu wiele błędów logicznych, historycznych i innych. Tylko pytanie - kogo to tak naprawdę obchodzi? Cel tej powieści jest zupełnie inny!

piątek, 7 sierpnia 2015

[FANTASTYCZNIE] "Inny wiatr" U. le Guin


...Białe niczym łabędzie skrzydła żagle unosiły "Chyżą" coraz dalej w głąb zatoki, pomiędzy Zbrojnymi Urwiskami, w stronę Portu Gont...*

 Po kilku latach przerwy powróciłam do "Ziemiomorza" i strasznie żałuję, że zrobiłam to tak późno. Z poprzednich części nie pozostało mi w głowie prawie nic, nie pamiętałam większości zdarzeń i niektórych bohaterów. Czułam się jakbym wychodziła z amnezji i usilnie starała się odtworzyć dawne dzieje, choć kompletnie nie wiem, co wtedy przeżywałam. Wiem jednak jedno - ten cykl jest jednym z najlepszych, jakie czytałam! 

"Inny wiatr" o ostatnia część walki o przywrócenie równowagi na Archipelagu i zachodzie świata. Tu kończą się losy większości bohaterów, tu też spotykamy większość z nich: Geda, Tenar, Tehanu. Lebannena, choć nie oni grają tu tzw. pierwsze skrzypce. 

piątek, 31 lipca 2015

[FANTASTYCZNIE] "Siódmy Syn" O.S. Card



...Mała Peggy bardzo uważała na jajka...*   

Po kilkumiesięcznej przerwie czytelniczej jedynymi książkami, które zachęcały mnie do czytania były te z gatunku fantastyki. Skoro tak, to czas najwyższy poznać te najbardziej popularne i lubiane dzieła - wybór padł na stojącego od kilku lat na półce O.S.Carda. Czy wybór był słuszny? Byłam pewna, że tak, skoro sam mistrz Sapkowski zachwycał się piórem owego pisarza. Choć przyznam szczerze, że okładka sprawiała wręcz odwrotne wrażenie - patrząc na nią liczyłam na jakieś science fiction bardziej niźli zwykłą fantastykę. Na szczęście tu się myliłam.

"Siódmy syn" to historia rodziny Millerów, którzy wędrowali przez ziemie nowo odkrytej Ameryki Północnej w poszukiwaniu swego miejsca. Głowa rodziny, Alvin Miller wiózł na wozach cały swój dobytek: ciężarną żonę Faith, sześcioro synów, jedną dorosłą córkę i niemałą gromadę młodszych panienek, a także i niezbędną do życia resztę rzeczy. Przemierzając spokojną rzekę w bród stało się coś zupełnie nieoczekiwanego - rzeka wezbrała gwałtownie, porywając wóz, a na nim ciężarną kobietę. Pozostali członkowie rodziny dali radę opuścić rzekę o własnych siłach, jednak Faith zaczęła właśnie rodzić. Ostatkiem sił zdołano przenieść ją do pobliskiej karczmy, gdzie urodził się siódmy syn siódmego syna - Alvin Junior. "Siódmy syn siódmego syna rodzi się z wiedzą o tym, jak rzeczy wyglądają pod powierzchnią"** 

czwartek, 2 lipca 2015

Kraina Chichów

Autor: Jonathan Carroll
Tytuł oryginału: The land of laughs
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria wydawnicza: Biblioteczka Konesera
Rok wydania: 1999
Liczba stron: 296
Ocena: 4

Źródło: własna biblioteczka

...-Powiedz mi, Tomaszu, wiem, że zadawano ci to pytanie milion razy, ale powiedz, naprawdę, jak to jest być...*  


To nie będzie recenzja, to raczej zbiór luźnych myśli na temat dziwnej (w różnym tego słowa znaczeniu) książki. "Krainę Chichów" polecali mi wszyscy - że taka inna, że super, że ciekawa, magiczna, z pogranicza fantasy... Skusiłam się, choć ten wstrętny pies na okładce wcale nie zachęcał do czytania - trzymając książkę z ręku wciąż miałam wrażenie, że czai się, żeby mnie ugryźć. I przez niego właśnie wciąż z tyłu głowy chodziła mi myśl, że to horror lub w najlepszym wypadku thriller. Dzięki niemu odkryłam też, jak wielki wpływa na czytelnika ma okładka!

Treść... Rzeczywiście inna. Z początku nudna, potem dziwna, na końcu znowu nudna. Właściwie nie bardzo wiem, czym się tu zachwycać. Mąż pytał mnie co chwilę: "i jak, już, już?", a ja mu na to, że chyba jeszcze nie... I czekałam, kiedy nadejdzie to "już". Niestety, nie nadeszło. Być może zbyt wiele się po tej powieści spodziewałam. Być może za bardzo szukałam tego, co miało mnie tak zaskoczyć. A może coś mnie ominęło..? Choć myślę, że nie, gdyż świat stworzony przez Carrolla był swego rodzaju novum i faktem jest, że tego typu historii jeszcze nie czytałam. Nie zainteresował mnie ani nie wzbudził mojego zainteresowania żaden z bohaterów - wszyscy okazali się flegmatyczni i zrzędliwi, aroganccy, złośliwi i ogólnie bez życia. 

czwartek, 27 marca 2014

[NOBLIŚCI] Odruch serca

Autor: Toni Morrison
Tytuł oryginału: A mercy
Tłumaczenie: Maria Olejniczak-Skarsgard
Wydawnictwo: Albatros
Format: e-book
Rok wydania: 2009
Liczba stron: 218
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka

...Nie bój się...*

 Ameryka Północna XVII wieku. Początki kolonizacji brytyjskiej. Zbiorowisko wszelkiej maści wyznawców odłamów chrześcijańskich, nieakceptowanych i odrzucanych na starym lądzie. Niewolnictwo, ciężka fizyczna praca, ale i wielkie perspektywy. Z tym wszystkim próbuje się zmierzyć Jacob Vaark. Zakłada farmę w Nowym Jorku, sprowadza z Europy kobietę, która będzie mu żoną, gospodynią i matką jego dzieci. Próbuje normalnie żyć. Nie daje się uwikłać w żadną religię, nie trudzi się niewolnictwem, szanuje każdego napotkanego człowieka. Brzydzi się Europami, którzy bogacą się kosztem innych. Prawie ideał. Jacob Vaark.

Ale nie o nim ta historia, a o czterech kobietach, które połączyła jego osoba. To opowieść o jego żonie Rebece, o trudnej roli, jaka została jej przydzielona w tym dziwnym świecie, o jej młodości i trudach podróży na nowy kontynent. O tym, jak pragnęła normalnej rodziny, lecz nieustanne przeciwności losu stawiały przed nią coraz trudniejsze przeszkody.

środa, 12 lutego 2014

Droga

Autor: Cormac McCarthy
Tytuł oryginału: The Road
Tłumaczenie: Robert Sudół
Format: e-book
Wydawnictwo: WL
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 264
Ocena: 6

źródło: własna biblioteczka

Książka nagrodzona Nagrodą Pulitzera w 2007 roku

  ...Obudził się zimną nocą w lesie, wyciągnął rękę i dotknął śpiącego obok dziecka...*

Mężczyzna i chłopiec. Ojciec i syn. Dwoje ludzi przemierzających krainę szarości; szosy, lasy, pola, łąki - wszystko pokryte popiołem. Szare niebo, szary śnieg, szarość przed nimi, szarość poza nimi... A oni idą. Zmierzają na południe. Nie jest to jednak zwyczajna podróż. Bo jak nazwać wędrówkę, podczas której walka o posiłek jest tylko jedną z wielu, jakie bohaterowie muszą stoczyć. Największym wrogiem jest nie głód, lecz drugi człowiek. W myślach pozostają jedynie wspomnienia spalonych samochodów, porzuconych domów i ich martwych mieszkańców. Życiowym motto staje się "nikomu nie ufaj", a życie ma sens tylko dlatego, że obok idzie on - syn. Jak długo uda im się dążyć do celu, który może już wcale nie istnieje...? Jak silna musi być miłość, by przeżyć kolejny dzień bez jedzenia i picia, w foliowym szałasie na skraju lasu...? O tym mogą opowiedzieć wam tylko oni - mężczyzna i chłopiec. Ojciec i syn.

Wspaniała książka! Tak prosta w formie i treści, naładowana takim ogromem emocji, uczuć. Spojrzeń i ciszy... Brak mi słów. Wciąż jeszcze trzęsę się i łapię głęboki oddech, by wstrzymać się od płaczu na wspomnienie końca tej wędrówki. Nie będę przedłużać swego pisania. Nie ma to większego sensu, i tak nie jestem w stanie nazwać tego, co przeżyłam od pierwszej do ostatniej strony. 

Panie McCarthy - dziękuję!    
 
...W głębokich dolinach, gdzie żyły, wszelka rzecz był starsza od człowieka i tchnęła tajemnicą...*

* Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki

czwartek, 8 sierpnia 2013

[FANTASTYCZNIE] "Skradzione dziecko" K. Donohue




 ...Nie nazywajcie mnie leśnym duszkiem...*

Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, że nie pasujecie do swojej rodziny? Że macie inne zainteresowania, lubicie inną muzykę, inne programy telewizyjne, zupełnie inaczej spędzacie wolny czas, posiadacie talent, którego wcześniej w rodzinie nie posiadano? Innymi słowy - czy czuliście się kiedyś we własnej rodzinie jak ktoś z zupełnie innego świata? Ja czasami tak czuję. Nawet częściej niż czasami. A po przeczytaniu "Skradzionego dziecka" zaczęłam wierzyć w to, że być może rzeczywiście zostałam "podmieniona"... Podobnie jak Henry Day.

Henry był małym wesołym chłopcem, któremu mama zrobiła psikusa - urodziła młodsze siostry bliźniaczki, i na dodatek często prosiła, by się nimi zaopiekował. Henry miał już 7 lat, ale wcale nie czuł się na tyle duży, by robić za nianię. Pewnego dnia zostawił więc siostry i poszedł pobawić do ogrodu. A gdy mama się na niego zezłościła, uciekł z domu i powiedział sobie, że już więcej tam nie wróci. Jakże się zdziwił, gdy słowa okazały się prawdą...

czwartek, 20 czerwca 2013

Bestie

Autor: Joyce Carol Oates
Tytuł oryginału: Beasts
Tłumaczenie: Ewa Górczyńska
Wydawnictwo: Bellona
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 128
Ocena: 5

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

Przeszukując biblioteczne półki w poszukiwaniu ciekawych lektur, natknęłam się na powieści Oates. Niestety większość z nich była tak niesłychanie grubachna, że już, już opuszczały mnie nadzieje, gdy nagle w ostatniej chwili zauważyłam cieniutką książeczkę, powiastkę o wdzięcznym tytule "Bestie". Zawsze byłam zdania, że ilość stron nie idzie w prze z jakością. Tym razem byłam wręcz zaskoczona, jak wiele emocji można zmieścić w tak niewielkiej objętościowo historii. Tragicznej historii, przerażającej historii... Brrr, do tej pory ciarki przechodzą mi po plecach...

"Bestie" to historia opisująca losy młodych studentek w jednym z amerykańskich miasteczek. Miłośniczki poezji zapisują się na bardzo popularne i elitarne warsztaty twórcze, gdzie zdobywają pierwsze szlify poetyckie pod okiem niezwykle charyzmatycznego Andre Harrowa. Mężczyzna nie jest przystojny, lecz charyzma, styl bycia, miłość do poezji, a przede wszystkim żona - rzeźbiarka Dorcas, powodują, że młode dziewczyny zakochują się z nim niemal z miejsca. Tak dzieje się także z główną bohaterką, Gillian, młodą i utalentowaną dziewczyną z pięknymi włosami. Niestety ślepa miłość nie zawsze wiedzie nas odpowiednimi drogami. Tym bardziej, jeśli inni obiekt uczuć perfidnie to wykorzystuje. 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Dlaczego nie jestem muzułmaninem

Autor: Ibn Warraq
Tytuł oryginału: Why i am not a muslim
Tłumaczenie: Karolina M. Wielgat, Gwidon Kuśmierek
Wydawnictwo: Europa przyszłości
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 506
Ocena: brak

źródło: od wydawnictwa

Ponieważ tak niewiele wiem o Islamie, a w telewizji podają tylko złe wiadomości na ten temat, postanowiłam zaznajomić się z tematem "u źródła", czyli przeczytać książkę autorstwa człowieka, który urodził się i wychował w tej religii. Ibn Warraq pochodzi z Pakistanu,  obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych, jest pracownikiem naukowym organizacji Center for Inquiry zajmującym się islamem.

Warraq określa się mianem świeckiego humanisty, który odrzucił wszelkie religie świata po tym, jak próbowano go wychowywać i wymuszać pewne religijne zachowania. Natomiast do napisania tej skrajnie antyislamskiej książki zmusiła go niejako sprawa Salmana Ruschdiego i jego "Szatańskich wersetów", a także odradzanie się Islamu. W swej obszernej publikacji opisuje z wielką precyzją i dokładnością, dlaczego ta religia nie powinna była się narodzić i w jaki sposób szkodzi ludziom. Autor porusza tu wiele ciekawych tematów: wyjaśnia dokładnie na czym polega Islam, skąd się wywodzi,  o co chodzi w pielgrzymce do Mekki, bardzo dokładnie  charakteryzuje postać Mahometa, przedstawia tematy tabu (m.in. wino, świnie czy homoseksualizm). Dużo miejsca poświęca także społecznym aspektom tej religii: miejscu kobiet w świecie Islamu, prawom człowieka, oraz islamizacji krajów Zachodniej Europy. Jednym słowem - czegóż w tej książce nie ma?

sobota, 2 lutego 2013

Błękitny chłopiec


Autor: Rakesh Satyal
Tytuł oryginału: Blue Boy
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 304
Ocena: 4

Źródło: własna biblioteczka

"Historia chłopca, który myślał, że jest bogiem"* Nie tylko myślał. On to czuł. Tylko w nieco odmienny sposób. Poznajcie Kirana - dwunastoletniego Amerykanina o hinduskich korzeniach. Chłopaka fascynującego się kosmetykami, lalkami (ulubione to Truskawkowe Ciastko i jej przyjaciółki), męskim ciałem i seksem. Chłopaka zniewieściałego do szpiku kości. Innego pod każdym względem. Nic więc dziwnego, że koledzy i koleżanki z klasy go nie akceptują, nauczyciele mają dość jego dziwacznych wypowiedzi, a ojciec wrzeszczy na niego za każdym razem, gdy znajduje którąś z lalek na swojej drodze. Kiran to wszystko widzi, wie, że jest inny, że prawdopodobnie jest gejem. Świadomie tkwi we własnym świecie, bo jedno wie na pewno - jest po prostu kolejnym wcieleniem boga Kryszny.

czwartek, 24 stycznia 2013

Kroniki portowe

Autor: Annie Proulx 
Tytuł oryginału: The Shipping News
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Wydawnictwo: Rebis
Seria: Pocked
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 336
Ocena: 4

Źródło: własna biblioteczka

Książka zdobyła w 1994 roku dwie nagrody literackie: Nagrodę Pulitzera i National Book Award 

Nigdy nie przepadałam za książkami o tematyce morskiej. Być może dlatego, że mieszkam blisko morza i nie jest ono dla mnie niczym egzotycznym. Jednak "Kroniki portowe" zainteresowały mnie z kilku względów. Po pierwsze nazwisko autorki - znane chociażby z "Tajemnicy Brokeback Mountain"; po drugie Nagroda Pulitzera wiele o książce mówi (tak mi się przynajmniej wydawało); po trzecie opis na okładce, ciekawy i tajemniczy. No więc skusiłam się.

"Kroniki portowe" opisują kawałek życia nieciekawego, nieatrakcyjnego, niezdolnego do niczego (poza szaloną miłością do kobiety, która zdradzała go z kim popadnie) Quoyle'a - mężczyzny, który w kwiecie wieku stracił prawie wszystko, co miał cennego: przyjaciela, żonę, rodziców i pracę. Pozostała mu dwójka kochanych dzieci, ciotka i perspektywa wyjazdu z USA na Nową Funlandię, o której wiedział tylko tyle, że jest tam niemiłosiernie zimno, a wszędzie dookoła morze i rybacy. Cóż mu pozostało - za namową ciotki Agnis postanawia przenieść się na tę odludną kanadyjską wyspę. 

czwartek, 10 stycznia 2013

[FANTASTYCZNIE] "Sonata jednorożców" P.S. Beagle



Bardzo lubię literaturę dziecięcą i młodzieżową. Bardzo lubię fantastykę. Uwielbiam tematykę związaną z jednorożcami. Czyż więc "Sonata jednorożców" nie miała być lekturą wprost wymarzoną? No cóż...

Na początku poznajemy nastoletnią Joey, która dusi się w swoim nudnym amerykańskim świecie i dla zabicia czasu przychodzi popracować u Johna Papasa, który prowadzi sklep z instrumentami muzycznymi. Ciekawy człowiek, ciekawy sklep i ciekawi klienci. Pewnego dnia w drzwiach staje młodzieniec grający na czymś, co kształtem przypomina flet, choć nim nie jest i wydobywa z siebie muzykę, jakiej nigdy nigdzie nie słyszano. Joey jest zachwycona, John Papas zszokowany i zrozpaczony - musi mieć ten instrument, za wszelką cenę. Jednak Indygo ceni swój instrument niezwykle wysoko.

środa, 26 września 2012

Perska narzeczona

Autor: Laura Fitzgerald 
Tytuł oryginału: Veil of Roses
Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo: Remi
Seria wydawnicza: Kobiety Orientu
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 304
Ocena: 5

źródło: pożyczona

Persja w tytule, seria wydawnicza też sporo podpowiada - tak, to książka o kobiecie z Iranu. Właściwie młodej dziewczynie, która spełnia odwieczne marzenia rodziców, otrzymuje wizę do USA i pod czujnym okiem siostry (która szczęśliwie ułożyła sobie życie z Irańczykiem w Arizonie) w ciągu trzech miesięcy musi znaleźć męża. Trudne? Cóż, znaleźć w Ameryce bogatego, przystojnego, niereligijnego, liberalnego Irańczyka z amerykańskim obywatelstwem to nie lada wyzwanie. Ale to bierze na siebie starsza siostra. Tami ma po prostu poczuć klimat kraju, doszlifować język i poczuć się jak prawdziwa Amerykanka.
Tami, którą siostra zapisała na kurs angielskiego, postanawia wybrać się tam pieszo. Po drodze wstępuje do małej kawiarenki w kampusie uniwersyteckim i poznaje Ike'a - Amerykanina, który serwuje jej darmową herbatę w ramach promocji nowego produktu. Co robi Iranka? Widzi w tym podstęp i chęć poniżenia kobiety, z płaczem wciska pięciodolarówkę do słoika na napiwki i wybiega. To jej pierwsze zderzenie kulturowe. Pierwsze, ale nie ostatnie. Właściwie cała książka ukazuje nam jak strasznie ograniczane są kobiety w Iranie. Mimo, iż Tami nie wychowała się z tradycyjnej irańskiej rodzinie, zasady panujące w jej rodzinnym kraju nie pozwalają na normalne, spokojne życie w Stanach. Każde pojawienie się policji to paraliż dla dziewczyny, każde swobodne przesiadywanie z mężczyzną to dla niej przestępstwo. Ale stara się nie popaść w paranoję i uczy się zachodnich zwyczajów. Pomagają jej w tym nowi przyjaciele z kursu angielskiego: Polka, Czech, Peruwiańczyk, Niemka i Rosjanka. Totalna mieszanka kulturowa. No i Ike. Młody, przystojny, miły, ciekawy. Ale Amerykanin. Rodzina Tami nigdy tego nie nie zaakceptuje.

wtorek, 1 maja 2012

Kwiaty od Artiego

Autor: Bridget Asher 
Tytuł oryginału: My husband's sweethearts
Tłumaczenie: Teresa Tyszowiecka
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 270
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka

No cóż, czas spojrzeć prawdzie w oczy - jestem kobietą i nie wyprę się tego, że podoba mi się kobieca literatura. A walczyłam z tym kilka dobrych lat... I po co? Ostatnie miesiące obfitowały raczej w niechęć do czytania.Wszystkie książki, za jakie się zabierałam, drażniły, nudziły, denerwowały lub wręcz odpychały. Nawet literatura dziecięca nie przekonała mnie do siebie. Aż zjawiła się ona - Bridget Asher ze swoją niewielkich rozmiarów książką. I urzekła mnie, tak, urzekła tematem, formą, sposobem narracji i przekazaniem emocji. Tego chyba było mi trzeba... 

Poznajcie więc historię Lucy - kobiety w sile wieku, bizneswomen, kochającej i oddającej się życiu rodzinnemu do momentu odkrycia, iż została kilkukrotnie zdradzona. Zostawia męża, piękny dom i postanawia rzucić się w wir pracy. Udaje się. Przez pół roku cierpi, ale wydaje się dochodzić od siebie. Aż tu nagle Artie (mąż) wywija jej kolejny numer - poważna choroba serca przykuwa go do łóżka i każe odliczać dni do momentu, gdy ono przestanie bić. Co zrobić? Wrócić? Wybaczyć? Starać się żyć jak dawniej? A może zapomnieć i rozpocząć zupełnie nowe życie jako wdowa?

sobota, 12 listopada 2011

[FANTASTYCZNIE] "Tehanu" U. le Guin



To już czwarta, we wstępnych założeniach ostatnia część tetralogii "Ziemiomorze", choć z tego, co się orientuję, wydawcy dorzucają do niej jeszcze dwie pozycje. Słusznie czy niesłusznie - tego nie wiem, ale chętnie się przekonam, bo szczerze mówiąc "Tehanu" znacznie rozbudził mój apetyt na le Guin. 

Ta część jest zdecydowanie najspokojniejsza ze wszystkich (co nie oznacza, że nudna jak flaki z olejem, o nie!). Po tym, jak Ged pokonał władcę ciemności i przywrócił tronowi Havnoru króla, na świcie zapanował względny spokój. Co prawda początkowo działy się małe komplikacje, złe działanie czarów, utrata mocy przez jednych, nabycie jej przez innych. Ale to tylko wątek poboczny, choć wydawnictwo "Książnica" stworzyła z tego na okładce wątek główny, którym chciała przyciągnąć czytelnia. Oj, nieładnie...