Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dramat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dramat. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

"Historie miłosne" E.E. Schmitt


...Myślę, że dopóki nie poznałem Emmy Van A., nigdy nie spotkałem osoby, której wygląd tak bardzo odbiegałby od tego, kim naprawdę była...*

Nie lubię Schmitta w takiej odsłonie. I zawiodłam się na tym zbiorze opowiadań. Wszystkie są o kobietach, o ich miłosnych wzlotach i upadkach, o aspiracjach do bycia kochaną i o zbyt wielkiej sile miłości. O tęsknocie, smutku, szalonej radości, skomplikowanych relacjach i trudnych wyborach. Czyli krótko mówiąc o niczym. Kobiety pokazane są tu jako te, które kombinują w związkach, sztucznie rozdmuchują trudne sytuacje lub kochają, ale... Samej miłości nie ma tu zbyt wiele.

W opowiadaniach tych już po przeczytaniu kilku stron wiemy, jak historia się skończy. Wszystko jest tak przewidywalne, tendencyjne i nudne, po prostu nudne.

wtorek, 30 sierpnia 2016

[Jubileuszowe Lektury] Pigmalion

Autor: George Bernard Show 

Tytuł oryginału: Pygmalion
tłumaczenie: Florian Sobieniowski
Wydawnictwo: PIW
Format: papier
Rok wydania: 1974
Liczba stron: 180
Ocena: 4.5

Źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

Londyn, noc, godzina 11.15*

George Bernard Shaw - bardzo znane mi nazwisko, lecz kompletnie nieznana twórczość. Zaciekawiły mnie jego utwory, tylko dlaczego dopiero teraz? Otóż w lipcu minęła jego okrągła 160 rocznica urodzin. Jak więc piękniej uczcić te wspaniale urodziny niż po prostu zanurzyć si w jeden z jego najpopularniejszych utworów! "Pigmalion" zaintrygował mnie tytułem i faktem, iż autor określił go mianem "Przygody romantycznej w pięciu aktach". Skusiłam się i przeczytałam. Cóż to za dziwna lektura... Po niej autor zaintrygował mnie jeszcze bardziej. Ale zacznijmy od początku.

Zapewne każdemu z was obiło się o uszy imię Pigmalion. To bohater jednego z greckich mitów, rzeźbiarz, który stworzyć posąg kobiety tak pięknej, że zakochał się bez pamięci w swoim dziele. Bogini Afrodyta postanowiła ulżyć jego cierpieniom i rzeźbę zamieniła w prawdziwą kobietę. Nie pamiętam już, jak się ta historia skończyła, ale nie jest to w tej chwili ważne. G.B.Shaw już samym tytułem zasugerował, że będzie to historia miłosna, pewnie przeniesiona do współczesności, ot, zwykłe miłosne perypetie kobiety i mężczyzny.

piątek, 17 stycznia 2014

[KLASYCZNIE] Sen nocy letniej


Autor: William Shakespeare
Tytuł oryginału: A midsummer night's dream
Tłumaczenie: Leon Ulrich
Format: e-book
Wydawnictwo: Wolne Lektury
Na podstawie wersji papierowej: wyd. Gebethner i Spółka, 1895
Liczba stron: 85
Rok wydania: 2011
Ocena: 4

źródło: własna biblioteczka

...Godzina ślubów naszych, Hippolito,
Szybko się zbliża; cztery dni szczęśliwe
Nowy sprowadzą księżyc, ale dla mnie
Jak stary miesiąc powoli cienieje!...*

William Shakespeare jest chyba najsłynniejszym w świecie dramaturgiem. Pisał zarówno zabawne, przyciągające do teatrów tłumy ludzi komedie jak i poważne, ambitne tragedie, nad którymi debatują i zastanawiają się zarówno naukowcy jak i reżyserzy. Niewątpliwie coś w tym jest, skoro od setek lat nieprzebrane tłumy gromadzą się w teatrach całego świata, by podziwiać kunszt literacki autora.

Przyznaję się bez bicia, że z dzieł angielskiego dramaturga widziałam tylko "Hamleta" i "Romeo i Julię" (w teatrze telewizji, nie na żywo niestety), i to w wieku, który nie pozwalał do końca zrozumieć ich sensu. Oczywiście przeczytałam też kilka z jego dzieł - dawno, dawno temu... Postanowiłam więc nadrobić zaległości i sięgnęłam po niezbyt wymagającą lekturę - "Sen nocy letniej". Skusił mnie tytuł, skusiły czas i miejsce akcji. Czy jestem zadowolona? Hmmm...

środa, 12 czerwca 2013

[KLASYCZNIE] Dwie jednoaktówki Fredry - "Pierwsza lepsza" oraz "Odludki i poeta"

Autor: Aleksander Fredro
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2000
Liczba stron: 39 i 33
Ocena: 5 i 4,5

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

Zapomniałam już, jak miło można spędzić czas przy utworach epoki Romantyzmu... Dawno nie miałam też w ręku komedii Fredry, stale obracałam się wokół jego wierszy dla dzieci. Aż w końcu nadarzyła się okazja - 220 rocznica urodzin hrabiego, więc jakże nie skorzystać z nadarzającej się sposobności poznania tego, co jeszcze przeze mnie nieodkryte..?

Tak też zrobiłam: w bibliotece miejskiej odnalazłam dwa tomy komedii i innych utworów Fredry, a wśród nich odnalazłam te, których jeszcze nie znałam. W tym poście opiszę więc dwie jednoaktówki - "Pierwszą lepszą" oraz "Odludków i poetę". Ciekawie brzmiące tytuły przykuły moją uwagę i nie pożałowałam tych kilku chwil przy nich spędzonych. A teraz krótko i na temat, o czym rzecz:

czwartek, 7 marca 2013

[KLASYCZNIE] Dom lalki (Nora)

Autor: Henryk Ibsen 
Tytuł oryginału: Et dukkehjem
Tłumaczenie: Jacek Fruhling
Wydawnictwo: PIW
Rok wydania: 1985
Liczba stron: 128
Ocena: 5

Źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

Od bardzo dawna nie czytałam dramatu. Od bardzo dawna nie czytałam też klasyki. Ale do sięgnięcia po sztukę Ibsena skłoniły mnie jego 185 urodziny, które świętuję w ramach Jubileuszowych lektur. Szczerze przyznaję, że autor ten był mi do tej pory znany tylko ze słyszenia. Nie czytałam żadnej z jego lektur wyznaczonych w liceum, nie oglądałam żadnej ze sztuk w teatrze. Jednym słowem kompletny ze mnie laik w kwestii twórczości tego najsłynniejszego norweskiego dramatopisarza. 

"Dom lalki" to historia młodej kobiety, żony i matki - Nory Helmer. Kochający mąż, który w końcu zdobył pracę na poziomie, służba zajmująca się domem i dziećmi, przyjaciele. Czegóż chcieć jeszcze? Szczęście w końcu zapukało do drzwi rodziny Helmer. Czy tylko są oni w stanie utrzymać je przy sobie? 

niedziela, 6 lutego 2011

Żona piekarza

Autor: Marcel Pagnol 
Tytuł oryginału: La femme du boulanger
Tłumaczenie: Krzysztof Chodacki
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 236
Ocena: 5,5


Źródło: Kolejkowo

Zostałam bardzo mile zaskoczona przez Marcela Pagnola. Po pierwsze - sądziłam, że jest to młody wschodzący pisarz, a tu okazuje się, że nie żyje, a historia opowiedziana w książce została zekranizowana już w 1938 roku. Po drugie - nie spodziewałam się, że jest to utwór dramatyczny, a konkretnie komedia. Rzadko ostatnimi czasy ludzie czytują ten gatunek literacki (wyjątkiem wydaje się być E.E. Schmitt), a tu taka popularność. Zupełnie nie wiem dlaczego z góry przyjęłam, iż będzie to krótka historyjka z miłością w tle, a przecież przed przeczytaniem zerkałam do serwisów książkowych. Po trzecie - nigdy jeszcze nie czytało mi się utworu dramatycznego tak szybko! Zawsze gubiłam wątek albo wciąż wracałam do strony, gdzie wypisani byli wszyscy bohaterowie, by móc ogarnąć treść. A tu akcja rozkręcała się ze strony na stronę i na dodatek było coraz weselej. Czułam się trochę speszona, gdy w miejscach publicznych zdarzało mi się parsknąć śmiechem. 

Tyle tytułem wstępu. Teraz krótkie przypomnienie treści. Do małego francuskiego miasteczka w Prowansji (ten region mówi sam za siebie), w którym większość mieszkańców trwa w sporach i nienawiści od pokoleń, przyjeżdża piekarz z żoną. Wcześniej jego poprzednik pił na umór i ostatecznie skończył na stryczku w swej piwnicy. Następca okazuje się godny, piecze bowiem najlepszy w świece chleb. Wszystko to zawdzięcza pięknej i młodej żonie, która wyzwala w nim pokłady energii i chęci do wydobywania z ciasta tego, co najlepsze. Niestety radość mieszkańców nie trwa długo. Już pierwszego dnia działalności nowej piekarni żona zakochuje się bez pamięci w pasterzu i namawia go do wspólnej ucieczki. Tak też robią. Tymczasem piekarz zupełnie nieświadomy tego, jakież to rogi małżonka mu przyprawiła, przesypia moment wyjęcia chleba z pieca (do tej pory zawsze ona budziła go na czas). Mężczyzna zaczyna się zastanawiać, gdzie ukochana mogła pójść o tak wczesnej porze...? Jest niedziela - może do kościoła? Albo odwiedza matkę, w końcu mieszka niedaleko... Po nitce do kłębka, prawda wychodzi na jaw. Niestety piekarz nie chce przyjąć jej do wiadomości i oświadcza mieszkańcom, że dopóki jego żona nie wróci do domu, chleba nie będzie. I basta! 

Ludzie są załamani - po raz kolejny tracą szansę na własny chleb tuż za rogiem. Znowu staje przed oczami wizja kilkugodzinnej podróży do następnego miasteczka. Nikt nie ma ochoty podjąć się tego wyzwania. Mieszkańcy postanawiają zbratać się w tym wyjątkowym czasie i podjąć misję odszukania żony i sprowadzenia jej do domu. Przed nimi niełatwe zadanie. Ale kto powiedział, że niewykonalne...?

Tak mniej więcej zaczyna się historia opisana przez M. Pagnola. Cudowna, zabawna, lekka i radosna, przypominająca chwilami "Zemstę" A. Fredry gra słów i niezwykle barwnie stworzone postacie to największe atuty książki. Dla mnie istotne okazało się też jej wydanie przez wydawnictwo Esprit. Duża czcionka, spore odstępy między dialogami i kremowe kartki. Wbrew pozorom to też w jakimś stopniu pozwoliło mi poczuć klimat lat 30tych ubiegłego wieku. Na koniec wspomnę też o ilustracjach na okładce i skrzydełkach w wykonaniu Rene Goscinny'ego. Chyba nie muszę dodawać nic więcej. Kto czytał spotkał na swej drodze Mikołajka ten wie, co mam na myśli. 

Gorąco polecam tę książkę dla odprężenia, poprawy humoru i relaksu. Oby jak najwięcej takich optymistycznych historii ze wspaniale przemyślanym zakończeniem. Sza po ba panie Pagnol!

czwartek, 29 lipca 2010

[DINOZAURY] Co pan zgłasza?

Autor: Jarosław Abramow - Newerly
Ilustracje: Zofia Góralczyk
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Biblioteka Satyry
Rok wydania: 1977
Ilość stron: 195
Ocena: 4


Źródło: własna biblioteczka

Talent pisarski J. Abramowa-Newerly poznałam kilka lat temu, najpierw w książce "Młyn w piekarni", potem "Pan Zdzich w Kanadzie". Obie stworzone wartkim potokiem słów, śmiesznymi epizodami. Rewelacyjnie stworzone postacie były dla mnie wzorem Polaków za oceanem. Jednym słowem - książki te pochłaniało się duszkiem i nigdy nie miało się dosyć. Tym razem jednak trafiłam na nieco inny rodzaj twórczości J. Abramowa-Newerly - krótkie utwory dramatyczne, komediowe. Przynajmniej takie miały być z założenia. 

Wszystkie scenki (każda ma od 3-6 stron) stworzone zostały na potrzeby warszawskiego STSu (Studenckiego Teatru Satyryków, którego autor był członkiem), na przestrzeni prawie 20 lat.  Ukazują czasy PRLu w krzywym zwierciadle, a także próbują przedstawić wyjścia awaryjne - sposoby na radzenie sobie z nieciekawą rzeczywistością. Scenki są krótkie, ilustracje ciekawe i adekwatne do treści. Cóż więcej mogłabym dodać...

poniedziałek, 2 listopada 2009

Wykopki - "Sceny z życia małżeńskiego", Ingmar Bergman



Tytuł oryginału: Scener ur ett aktenskap
Tłumaczenie: Maria Olszańska, Karol Sawicki
Wydawnictwo: Poznańskie
Rok wydania: 1990
Ilość stron: 149
Ocena: 4

Źródło: własna biblioteczka

Gdybym w jednym zdaniu miała streścić "Sceny z Życia małżeńskiego", zrobiłabym to w następujący sposób: książka zimna jak szwedzki klimat, ponura jak tamtejsze zimowe dni, monotonna jak codzienne życie mieszkańców Szwecji, tajemnicza i milcząca jak owi mieszkańcy.

Szczerze przyznaję, iż nie obejrzałam jeszcze żadnego owianego sławą filmu Bergmana. Postanowiłam przeczytać jednak jego książkę, zapisaną w formie dramatu. To co uderzyło mnie już na wstępie, to przedmowa autora, który opisuje, co miał na myśli w danej scenie. Czy to aby nie przesada...? Czy aby nie po to pisze się dzieła, by każdy mógł je odczytywać na własny sposób..?? Odstąpiłam więc od przeczytania kilku pierwszych stron (i zapewne nie tylko ja), by zagłębić się w dialogach rozpoczynających akcję książki.