Ilustracje: Zofia Góralczyk
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Biblioteka Satyry
Rok wydania: 1977
Ilość stron: 195
Ocena: 4
Źródło: własna biblioteczka
Talent pisarski J. Abramowa-Newerly poznałam kilka lat temu, najpierw w książce "Młyn w piekarni", potem "Pan Zdzich w Kanadzie". Obie stworzone wartkim potokiem słów, śmiesznymi epizodami. Rewelacyjnie stworzone postacie były dla mnie wzorem Polaków za oceanem. Jednym słowem - książki te pochłaniało się duszkiem i nigdy nie miało się dosyć. Tym razem jednak trafiłam na nieco inny rodzaj twórczości J. Abramowa-Newerly - krótkie utwory dramatyczne, komediowe. Przynajmniej takie miały być z założenia.
Wszystkie scenki (każda ma od 3-6 stron) stworzone zostały na potrzeby warszawskiego STSu (Studenckiego Teatru Satyryków, którego autor był członkiem), na przestrzeni prawie 20 lat. Ukazują czasy PRLu w krzywym zwierciadle, a także próbują przedstawić wyjścia awaryjne - sposoby na radzenie sobie z nieciekawą rzeczywistością. Scenki są krótkie, ilustracje ciekawe i adekwatne do treści. Cóż więcej mogłabym dodać...
Gdybym urodziła się 30 lat wcześniej, pewnie uśmiałabym się do łez z tych wszystkich absurdów PRLu. Jednak z tym okresem łączą mnie tylko cztery pierwsze lata życia więc zupełnie nie orientuję się w tamtejszej rzeczywistości i jej absurdach. Znam je trochę z opowiadań, ale to chyba za mało, by zrozumieć satyrę w wykonaniu autora. Siłą rzeczy książka ta nie mogła przypaść mi do gustu, aczkolwiek nadal uważam, że J. Abramow-Newerly jest jednym z najlepiej władających słowem pisarzy i dramaturgów polskich. Czeka na mnie jeszcze kilka jego książek na regale i pewnie niebawem op nie sięgnę. będę jednak skutecznie omijać utwory dramatyczne tworzone za czasów Polski Ludowej, gdyż absolutnie się w nich nie odnajduję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz