Bardzo sympatyczna historia. Zabawna, wciągająca, obfitująca w niesamowite zwroty akcji i bardzo ciekawe dialogi. Tak, to książka, która większości z nas powinna poprawić humor, zwłaszcza podczas zbliżających się szarych i ponurych jesiennych wieczorów. I polecam ją już na wstępie. Dlaczego? Zaraz uzasadnię:)
Państwo Tamickie to właściwie młode małżeństwo - Joanna i Maciej Tamiccy, którzy zawarli sakramentalny związek niejako chcąc nie chcąc, po prostu by zdobyć mieszkanie (lub raczej by nie zmarnować okazji posiadania mieszkania). Dziwne? niekoniecznie, zważając na to, iż początek historii ma miejsce za czasów PRL-u. I od wspólnego życia we dwoje w nowiuśkim mieszkanku rozpoczyna się idylla Państwa Tamickich: studiowanie, pisanie prac magisterskich, szukanie pracy, kłótnie z sąsiadami, kłótnie z rodzicami, spory o to, co lepsze: pies czy kot. A musicie jeszcze wiedzieć, iż charaktery młodych małżonków są jakby zgoła odmienne. Maciej spokojny, miły, unikający sporów i wykorzystywany przez otoczenie w każdym nadarzającym się momencie (zwłaszcza przez żonę nawiasem mówiąc) polonista. Natomiast Joanna to wulkan kipiący energią, często spożytkowaną w niewłaściwym momencie i o niewłaściwej porze. Na dodatek matematyk z wykształcenia, (choć szczerze przyznam, że jej umysł raczej nie należy do ścisłych...). Jednym słowem kobieta nieobliczalna i nietuzinkowa.