Pokazywanie postów oznaczonych etykietą popularnonaukowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą popularnonaukowa. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Dlaczego nie jestem muzułmaninem

Autor: Ibn Warraq
Tytuł oryginału: Why i am not a muslim
Tłumaczenie: Karolina M. Wielgat, Gwidon Kuśmierek
Wydawnictwo: Europa przyszłości
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 506
Ocena: brak

źródło: od wydawnictwa

Ponieważ tak niewiele wiem o Islamie, a w telewizji podają tylko złe wiadomości na ten temat, postanowiłam zaznajomić się z tematem "u źródła", czyli przeczytać książkę autorstwa człowieka, który urodził się i wychował w tej religii. Ibn Warraq pochodzi z Pakistanu,  obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych, jest pracownikiem naukowym organizacji Center for Inquiry zajmującym się islamem.

Warraq określa się mianem świeckiego humanisty, który odrzucił wszelkie religie świata po tym, jak próbowano go wychowywać i wymuszać pewne religijne zachowania. Natomiast do napisania tej skrajnie antyislamskiej książki zmusiła go niejako sprawa Salmana Ruschdiego i jego "Szatańskich wersetów", a także odradzanie się Islamu. W swej obszernej publikacji opisuje z wielką precyzją i dokładnością, dlaczego ta religia nie powinna była się narodzić i w jaki sposób szkodzi ludziom. Autor porusza tu wiele ciekawych tematów: wyjaśnia dokładnie na czym polega Islam, skąd się wywodzi,  o co chodzi w pielgrzymce do Mekki, bardzo dokładnie  charakteryzuje postać Mahometa, przedstawia tematy tabu (m.in. wino, świnie czy homoseksualizm). Dużo miejsca poświęca także społecznym aspektom tej religii: miejscu kobiet w świecie Islamu, prawom człowieka, oraz islamizacji krajów Zachodniej Europy. Jednym słowem - czegóż w tej książce nie ma?

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Tibaldo i dziura w kalendarzu

Autor: Abner Shimony   
Ilustracje: Jonathan Shimony
Tytuł oryginału: Tibaldo and the hole in the calendar
Tłumaczenie: Anita Jagodzińska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Wszechświat dla poetów
Rok wydania: 1999
Ilość stron: 120
Ocena: 4

Źródło: własna biblioteczka

"Tibaldo i dziura w kalendarzu" jest książką popularnonaukową skierowaną do czytelników w wieku 10 - 15 lat i w formie ciekawej historii chłopca o imieniu Tibaldo ma wskazać i wytłumaczyć moment powstania kalendarza gregoriańskiego, uargumentować potrzebę zmian, jakich dokonał papież Grzegorz XIII oraz ma ukazać życie społeczności Włoch z XVI wieku. Pomysł na tyle ciekawy, że zainteresował nawet mnie. Nie pamiętałam już w którym wieku wprowadzony kalendarz gregoriański, a dodatkowo miałam dowiedzieć się, dlaczego tak się stało i w jaki sposób badacze doszli do wniosku, że rok ma około 365 dni, doba 24 godziny, a godzina 60 minut. 

Kilka słów na temat samej treści. Główny bohater - Tibaldo Bondi jest synem pracownika Uniwersytetu Bolońskiego i pomocnika słynnego włoskiego lekarza, profesora Petroniusa Turisanusa. Od najmłodszych lat Tibaldo wyróżniał się spośród licznego rodzeństwa ciekawością, inteligencją i chęcią zostania lekarzem. Niestety, jego rodzina była biedna i nie mogła sobie pozwolić na opłaty za studia syna. Pwnego dnia Chłopiec przypadkiem trafia na wykład profesora Turisanusa, zostaje przez niego zauważony i wprawia go zachwyt bystrością i pamięcią (zapamiętał wszystkie informacje z wykładu). Profesor postanawia opłacać Tibaldowi jedną z lepszych szkół w Bolonii, by pomóc mu w zdobyciu zawodu lekarza. Pamiętajmy, jest wiek XVI. Obowiązuje kalendarz juliański, który poprzez nieodpowiednie obliczenia powoduje, że równonoc wiosenna przesuwana zostaje każdego roku o kilka godzin wstecz. Licząc od chwili powstania tego kalendarza (I wiek p.n.e.), zebrało się już kilkanaście dni i pierwszy dzień wiosny przypadał 10 marca, co było nieprawdą. Należało coś z tym zrobić. Papież Grzegorz XIII za radą specjalistów postanowił stworzyć nowy kalendarz, w którym nie powtórzy się podobny błąd. Tak też się stało, lecz aby wyrównać różnice między starym i nowym kalendarzem, trzeba było usunąć dni od 10 do 25 października 1582 roku. Była to straszna wiadomość dla Tibalda, gdyż zniknąć miał dzień jego jedenastych urodzin! A trzeba dodać, w rodzinie Bondich dzień urodzin był najważniejszym świętem w roku każdego dziecka. Tibaldo nie chcąc dopuścić do utraty tak ważnej dla siebie daty, postanawia działać. Zdradzę wam tylko, że jego upór i konsekwencja doprowadzają nawet do spotkania chłopca z samym papieżem...

Przyznacie sami, że książka zapowiada się ciekawie... Niestety oprócz pomysłu potrzebny jest też odpowiedni przekaz, czyli stosowanie zrozumiałego języka, ciekawa fabuła i barwnie opisane postacie. Młody czytelnik jest bardzo wymagający (moim zdaniem, choć może się mylę...). W książce jednak mnóstwo jest trudnych słów, zwrotów, zdania budowane są typowo naukowym stylem, a autor (jako wielki miłośnik renesansowej Italii) często rozwodzi się nad niezbyt istotnymi szczegółami z życia mieszkańców Bolonii. Za mało tu akcji, za dużo opisów i teoretyzowania. Do tego dochodzą jeszcze ilustracje - czarno-białe akwarele, przedstawiające fragmenty historii opisanej przez Shimony'ego, chociaż według mnie niektóre z nich niekoniecznie powinny się tam znajdować. Ot choćby moment porodu pewnej kobiety, której pomocy udzielała najstarsza siostra Tibaldiego, akuszerka, czy też moment wydalania z organizmu niestrawionego pokarmu dzięki podaniu środka wywołującego wymioty. Nie do końca mnie te ilustracje przekonały...  

Jednego nie mogę książce zarzucić - dowiedziałam się tego, czego dowiedzieć się chciałam. W bardzo dobry sposób wytłumaczone są tu elementy powstania i funkcjonowania kalendarza, chociaż nie do końca zrozumiałam dlaczego równonoc cofała się przez te wszystkie lata. Ale być może nie bardzo wciągnęły mnie te informacje. 

Podsumowując - książka ciekawa, ale dla mnie, dorosłego czytelnika. Wśród młodych ludzi nieliczni byliby w stanie przebrnąć przez kilkanaście pierwszych stron. Jest to pozycja dla dzieci interesujących się astronomią, kosmosem i Renesansem. No i dla każdego dorosłego, który chciałby zapoznać się z fragmentem historii, gdyż większość tej opowieści oparta jest na faktach. 

wtorek, 22 czerwca 2010

Nieuniknione? Funkcje alfabetyzacji w dorosłości

Autor: Zbigniew Kwieciński
Wydawnictwo: Wydawnictwo UMK (Toruń)
Rok wydania: 2002
Ilość stron: 128
Ocena: 5


Źródło: biblioteka UG

Książka "Nieuniknione..." jest w rzeczywistości sprawozdaniem z badań dotyczących alfabetyzacji osób w przekroju wiekowym 15-40 lat. Było to badanie podłużne, czyli odbywało się w przeciągu 26 lat na uczniach opuszczających szkołę podstawową w 1972 roku, następnie te same osoby zbadano jako trzydziestolatków w 1989 roku oraz jako czterdziestolatków w 1998. 

Aby zrozumieć i zainteresować się tymi badaniami, trzeba na początek wiedzieć, czym jest alfabetyzacja. Otóż jest to umiejętność cichego czytania ze zrozumieniem. Możecie mi wierzyć lub nie, spory procent Polaków ma problemy z tą umiejętnością - nazywa się ich analfabetami funkcjonalnymi: potrafią czytać w sensie czysto technicznym, ale nie potrafią zrozumieć, co przeczytali nie dlatego, że są dyslektykami, tylko po prostu nie nabyli takich umiejętności na początku swej edukacji. To jest dramat, bo świadczy to o poziomie szkolnictwa podstawowego w Polsce XX a nawet XXI wieku. 

środa, 27 stycznia 2010

Wyspa daltonistów i wyspa sagowców



Autor: Oliver Sacks
Tytuł oryginału: The Island of the Colour-blind and Cycad Island
Tłumaczenie: Jolanta Bartosik
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2000
Ilość stron: 264
Ocena: 5

Źródło: Własna biblioteczka

Ostatnimi czasy, z przymusu czy z ciekawości, zaczynam czytać książki naukowe i popularnonaukowe. O ile poprzednie pozycje (""Porządek dyskursu" i "Sensy i bezsensy...") podyktowane były chęcią zdania egzaminu, o tyle po książkę O. Sacksa sięgnęłam z radością i świadomością czytania dla przyjemności. Bo wszystko, co napisze ten neurolog i psychiatra jest ciekawe, czytelne, niebanalne i prawdziwe. O. Sacks pokazuje, że to, co oparte na wiedzy i nauce niekoniecznie musi być szorstkie, mdłe i monotematyczne.

Wyspa daltonistów i wyspa sagowców opowiada nam o kilku wyspach położonych na Pacyfiku, w Makronezji (wyspy pomiędzy Japonią a Nową Gwineą), na które autor udał się w celu odkrycia i opisania niecodziennych endemicznych chorób: dziedzicznego daltonizmu oraz śmiertelną chorobę z nuerodegeneracją zwaną lytico-bodig. Jednakże czytelnik nie zostaje zarzucony terminologią i szczegółowymi analizami poszczególnych chorób, ponieważ autor skupia się na bardziej niezwykłych elementach owych wysp:
Na miejscu moją uwagę zaprzątnęło życie kulturalne i historia tych wysp, ich niepowtarzalna flora i fauna oraz osobliwe pochodzenie geologiczne. Wizyty u pacjentów, zwiedzanie miejsc, w których dokonano odkryć archeologicznych, chodzenie po wilgotnych lasach tropikalnych, pływanie z rurką po rafach koralowych na początku zdawały się nie mieć ze sobą nic wspólnego, ale później połączyły się w jedno niepodzielne doświadczenie całkowitego zanurzenia się w życiu wyspy.*

piątek, 15 stycznia 2010

Sensy i bezsensy edukacji wczesnoszkolnej



Autor: Dorota Klus-Stańska, Marzenna Nowicka
Wydawnictwo: WSiP
Seria: Edukacja przedszkolna i wczesnoszkolna
Ilość stron: 240
Ocena: 5

Źródło: własna biblioteczka

Tę książkę przeczytałam z trzech powodów: zdania egzaminu ustnego u autorki (prof. D. Klus-Stańskiej), zainteresowania tematem oraz ciekawości. Jak wielka jest różnica pomiędzy czytaniem książki autora, którego się zna, rozmawia z nim i rozumie jego sposób postrzegania świata. Prof. D. Klus-Stańska jest drobną, zupełnie niepozorną kobietą w sile wieku, jednak jej wiedza, charyzma, pewność siebie i wiara w to, co robi jest tak wielka, że po każdym zakończonym wykładzie wychodziliśmy i dyskutowaliśmy to, co nam powiedziała. Było to jedno z najciekawszych przeżyć w całej mojej karierze naukowej, przede wszystkim jednak wykłady te stworzyły ogromny mętlik w głowie i zmusiły mnie do zastanowienia się nad postępowwaniem i kształtowaniem wiedzy u przedszkolaków, którymi się opiekuję. Od czasu spotkania prof. D. Klus-Stańskiej praktycznie codziennie zadaję sobie pytanie: czy w odpowiedni sposób pozwalam moim podopiecznym kształtować wiedzę? Nie przekazywać jej, ale kształtować właśnie przez ich doświadczenia.

To pytanie jest właśnie kwintesencją treści książki. Autorki przedstawiają w niej typowy polski model edukacji wczesnoszkolnej ze wszystkimi jego wadami (niestety pozytywów w książce jest jak na lekarstwo), następnie wskazują możliwości jego zmiany, sposobu innego spojrzenia na wychowanie. Nauczyciel nie jest mistrzem, bogiem dla dzieci - nie wie wszystkiego i nie musi znać wszystkich odpowiedzi na pytania stawiane przez uczniów. Często bywa tak, że to od swych podopiecznych można nauczyć się czegoś ciekawego (ja z przedszkola wynoszę ogromną wiedzę na temat zabawek i postaci z bajek - i tego uczą mnie maluszki :)).

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Porządek dyskursu



Wykład inauguracyjny wygłoszony w College de France 2 grudnia 1970

Autor: Michel Foucault
Tytuł oryginału: L’ordre du discours
Tłumaczenie: Michał Kozłowski
Wydawnictwo: Słowo/obraz terytoria

Seria: Minerwa. Biblioteka Filozofii i Historii Filozofii
Rok wydania: 2002
Ilość stron: 56
Ocena: 3

Źródło: Biblioteka UG

Cóż mogę powiedzieć o tym niezwykłym wykładzie... Może zacznę od tego, że prawie nic z niego nie zrozumiałam. Jako tekst filozoficzny, napisany jest całkiem dostępnym językiem, niestety treść odbiega od moich preferencji i to znacznie. Zostałam niejako zmuszona do przeczytania Porządku dyskursu przez panią doktor, u której już w najbliższą sobotę czeka mnie egzamin między innymi z tej pozycji.

Co zawiera ów słany wykład? Rozważania na temat dyskursu. M. Foucault otwiera przed słuchaczami i czytelnikiem sedno dyskursu, sens jego bytu:
(...)w każdym społeczeństwie wytwarzanie dyskursu jest rónocześnie kontroloane, selekcjonowane, organizowane i poddane redystrybucji przez pewną liczbę procedur, których rolą jest zaklinać moce i niebezpieczeństwa, zawładnąć przypadkowością, wymknąć się ciężkiej, niepokojącej materialności*

niedziela, 1 listopada 2009

Wykopki - "O mężczyźnie, który kochał niedźwiedzicę polarną i inne opowieści psychoterapeutyczne", Robert U. Akeret, Daniel M. Klein



Tytuł oryginału: The Man Who Loved a Polar Bear and Other Psychoterapist's Tales
Tłumaczenie: Tomasz Biedroń
Wydawnictwo: Zysk
Rok wydania: 2001
Stron: 230
Ocena: 6

Źródło: własna biblioteczka

Książka ta podobna jest w formie do pozycji Olivera Sacksa "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem". Akeret także opisuje historie swych pacjentów, sposób terapii, który dla nich wybrał. W książce jednak pojawia się zupełnie nowy i bardzo ciekawy motyw - otóż profesor przechodząc na emeryturę, postanawia odwiedzić swych pacjentów i sprawdzić jak poradzili sobie w nowym życiu. To jednak nie jest jedyny powód owych wizyt. Przede wszystkim Akeret sprawdza samego siebie - na ile był i jest nadal psychoterapeutą, na ile pomógł tym ludziom - czy w ogóle im pomógł czy też wręcz odwrotnie: zaszkodził...?