Tytuł oryginału: Ella cantaba boleros
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 270
Ocena: 5
Źródło: własna biblioteczka
Kubańskie rytmy, kubański śpiew, kubański upał, kubańskie cygara, kubańska ulica, kubański seks. Jednym słowem: wszystko to, co w Kubie najlepsze znajdziecie w dwóch opowiadaniach składających się na książkę "Ona śpiewała bolera" G.C. Infante. Rozgrzały mnie te historie i zachęciły do wycieczki na gorrrącą wyspę rozrywki i nocnych klubów. Skąd te wrażenia? Sama nie wiem, oba wątki raczej banalne, typowe dla męskiej populacji pisarzy:
"Amazonka" to tytułowa bohaterka pierwszego opowiadania. Jako młoda aktorka olśniła narratora, który wraz z nią uczęszczał do Teatru Akademickiego. Niedostępna, boska Wenus pojawia się w Hawanie po kilku latach, kiedy jej adorator ma własną rodzinę (żonę w ciąży i rodziców w domu) i po krótkiej rozmowie z dawnym znajomym daje się zaprosić na drinka. I, jak to na gorącej Kubie bywa, nasz małżonek wdaje się w romans ze swą muzą: Margaritą vel Violettą. Płomienny romans, obfitujący licznymi niepowtarzalnymi chwilami, które na zawsze zmienią jego świat. Jak wskazuje tytuł, nasza bogini posada nie do końca boskie ciało, lecz czy jest to sprawa pierwszorzędna, gdy pożądało się kogoś przez tyle lat, i w końcu sen staje się jawą..? (Dodam na marginesie, iż został tu wpleciony wątek autobiograficzny. Ciekawa jestem, jak zareagowała na to żona pisarza... :))