Tytuł oryginału: Remains of the day
Gatunek: melodramat, obyczajowy
Kraj produkcji: USA/Wlk. Brytania
Rok produkcji: 1993
Czas trwania: 138 minut
Ocena: 5,5
Korzystając z czasu wakacji i pochmurnej pogody nadrabiam zaległości - oglądam ekranizacje przeczytanych niedawno książek. Dziś obejrzałam "Okruchy dnia" z Anthony Hopkinsem i Emmą Thompsom w rolach głównych. Moje wrażenia? Nie wiem czy będę w stanie je opisać...
Na pozór nic niezwykłego, cisza, spokój, on (Stevens) - ochmistrz Lorda Darlingtona przyjmuje ją (Miss Kenton) na stanowisko gospodyni domu. Od początku zauważa wielki potencjał w niej drzemiący, lecz jednocześnie drze z nią przysłowiowe koty na każdym niemalże kroku. Kobieta ta zbyt ingeruje w jego życie, jest młoda, pewna siebie i stanowcza. Nie ulega jego presji. A on - służbista jakich mało. Nic nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi podczas pracy. Nie słucha rozmów swego chlebodawcy (choć słyszy każde wypowiedziane słowo), spełnia każdy kaprys, idealnie organizuje wielkie kolacje i spotkania na szczytach arystokracji. Nie ma własnych poglądów, nie ma własnego zdania, wszystko poświęca służbie Milordowi. I co z tego ma chciałoby się zapytać...
No właśnie - można by zadać pytanie: i co takiego niezwykłego posiada ten film, że wyróżnia się spośród innych i kto zachwyca się historią przedwojennego lokaja? A ja odpowiadam: to nie jest historia lokaja - to historia człowieka, który poświęca się pracy i służbie innym. To historia człowieka posiadającego wartości, których nie posiadają już współcześni mężczyźni (i chwała im za to...). To historia człowieka, który przeżył swe życie tak, jakby to był jeden niekończący się dzień. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest wspaniale przedstawione przez Hopkinsa zmaganie się z uczuciem, które nie przystoi osobie na takim stanowisku. Kamienna twarz, rzeczowe odpowiedzi i egzekwowanie od personelu tego, co zrobić powinni.
Najbardziej urzekającą sceną dla mnie był moment, w którym Miss Kenton wykrzykuje panu Stevensowi, że przyjęła oświadczyny mężczyzny starającego się o jej rękę i odchodzi do swego pokoju, a gdy po chwili Stevens przechodzi koło jej drzwi i słyszy szloch, wchodzi bez pukania, delikatnym krokiem podchodzi do łóżka, nachyla się nad Miss Kenton i mówi półszeptem... że należy zwrócić uwagę nowej pokojówce, by sprzątnęła półki z winem w alkowie, bo widocznie wszyscy o nich zapomnieli. Scena tragiczna, smutna i przejmująca. Bardzo się na niej wzruszyłam. Emma Thompson i Anthony Hopkins, jakby stworzeni do tych ról, wcielili się w nie idealnie. Dodali tak niezwykle szlachetnego rysu filmowi, że nie wyobrażam sobie już innej obsady. Do tego wciąż powracające motywy muzyczne - jak monotonnie upływające dni...
Oglądając ten film zastanawiałam się, co w nim takiego niezwykłego i skąd tak dobre opinie na jego temat. To przyszło z czasem. Mijały godziny, a ja wciąż miałam przed oczami niektóre sceny i przyłapywałam się na tym, że wciąż myślę o filmie. Im dłużej myślę, tym więcej rozumiem i bardziej przeżywam każdą scenę. To niesamowite, zupełnie jak z książką, na podstawie której film został zekranizowany. "The remains of the day" w pełni zasługują na uznanie. Na pewno niedługo do niego powrócę...
A TU można przeczytać moją recenzję książki "Okruchy dnia" Kazuo Ishiguro (jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji ;))
Na mnie największe wrażenie zrobiła scena, w której panna Kenton osaczyła pana Stevensa i próbowała się dowiedzieć, jaką książkę on czyta. Fantastyczne aktorstwo.
OdpowiedzUsuńAnthony Hopkins jest genialnym aktorem, wiarygodnym w każdej roli. Oglądam każdy film, w jakim występuje i jeszcze się nie zawiodłam. A "Okruchy dnia" to jeden z moich ulubionych filmów, choć książki nie czytałam o nawet nie wiedziałam, że istnieje:-) Będzie co czytać:-)
OdpowiedzUsuńElenoir - ta scena też była bardzo interesująca i przykuła moją uwagę :) chyba dużo by się takich znalazło w filmie
OdpowiedzUsuńLotnica - warto przeczytać książkę, a Hopkins do tej pory kojarzył mi się z postaciami spod ciemnej gwiazdy, chyba głównie za sprawą "Milczenia owiec" i nie wyobrażałam go sobie w roli lokaja. Ale ten film przekonał mnie, że Hopkins jest ponadczasowym aktorem