czwartek, 24 stycznia 2013

Kroniki portowe

Autor: Annie Proulx 
Tytuł oryginału: The Shipping News
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Wydawnictwo: Rebis
Seria: Pocked
Rok wydania: 2007
Liczba stron: 336
Ocena: 4

Źródło: własna biblioteczka

Książka zdobyła w 1994 roku dwie nagrody literackie: Nagrodę Pulitzera i National Book Award 

Nigdy nie przepadałam za książkami o tematyce morskiej. Być może dlatego, że mieszkam blisko morza i nie jest ono dla mnie niczym egzotycznym. Jednak "Kroniki portowe" zainteresowały mnie z kilku względów. Po pierwsze nazwisko autorki - znane chociażby z "Tajemnicy Brokeback Mountain"; po drugie Nagroda Pulitzera wiele o książce mówi (tak mi się przynajmniej wydawało); po trzecie opis na okładce, ciekawy i tajemniczy. No więc skusiłam się.

"Kroniki portowe" opisują kawałek życia nieciekawego, nieatrakcyjnego, niezdolnego do niczego (poza szaloną miłością do kobiety, która zdradzała go z kim popadnie) Quoyle'a - mężczyzny, który w kwiecie wieku stracił prawie wszystko, co miał cennego: przyjaciela, żonę, rodziców i pracę. Pozostała mu dwójka kochanych dzieci, ciotka i perspektywa wyjazdu z USA na Nową Funlandię, o której wiedział tylko tyle, że jest tam niemiłosiernie zimno, a wszędzie dookoła morze i rybacy. Cóż mu pozostało - za namową ciotki Agnis postanawia przenieść się na tę odludną kanadyjską wyspę. 


Dlaczego właśnie Nowa Fundlandia? Stamtąd pochodzili przodkowie Quoyle'a, tam znajdują się jego ziemie (Quoyle's Points), tam też mężczyzna zaczyna odkrywać dzieje rodziny. Niestety nie zawsze miłe i fascynujące. Docierając na miejsce, amerykańska rodzinka zastaje stary drewniany, niezamieszkały od 40 lat, zniszczony przez sztormy zielony domek. Zaczynają życie od nowa. Czy kiedykolwiek poczują się tu jak u siebie? 

Magiczną stroną powieści są umieszczone w niej historie ludzi mieszkających na wyspie. Każdy, kogo Quoyle spotkał na swej drodze, opowiada mu choćby kawałek swych rodzinnych dziejów. Wszystkie oczywiście osadzone w klimatach morskich, większość z nich ze smutnym zakończeniem. Niesamowite, jak wielu ludzi ginie na morzu... A ludzie na Nowej Fundlandii żyją tylko takimi wiadomościami. Tytułowe "kroniki portowe", które Quoyle redaguje w lokalnej gazecie, cieszą się tak wielkim zainteresowaniem, że mężczyzna chcąc nie chcąc poprzez poszukiwanie nowych wiadomości zaczyna utożsamiać się z tamtejszą społecznością. Zaczyna żyć z nimi, nie obok nich. Po raz pierwszy odkrywa, czym tak naprawdę jest przyjaźń, poznaje siłę bezinteresownej pomocy oraz energię, jaką daje życie wśród ludzi. 

Ciekawa książka, pełna refleksji i przemyśleń, smutna i chwilami mroczna. Nie ukazała mi morza z innej perspektywy, lecz inny obraz ludzi, którzy się z nim zmagają. Ich dawne i współczesne problemy. Więź i nierozerwalną nić porozumienia, zwłaszcza w chwilach zagrożenia życia. Chyba nic nie uczy ludzi bycia wspólnotą jak morskie żywioły. 

A jednak książka mnie nie zachwyciła. Rozpoczęła się nijako i tak się też skończyła. Przez kilka dni zabierałam się do napisania kilku słów, ale nie miałam pojęcia, co tak naprawdę mnie w niej ujęło lub wręcz odrzuciło. Im dłużej zwlekałam, tym było gorzej, gdyż wszystkie wspomnienia zaczęły się zacierać. Spodziewałam się, że historia Quoyle'a będzie stopniowo, dzień po dniu, uwalniać swą siłę sprawczą i dopiero po jakimś czasie odkryję jej prawdziwy sens. W końcu książki nagradzane tak prestiżowymi statuetkami muszą mieć w sobie "to Coś"! W "Kronikach portowych" niczego nowego, odkrywczego, niezapomnianego nie odnalazłam. A szkoda, bo na to właśnie liczyłam... 

3 komentarze:

  1. Od dawna lezakuje na mojej polce, pewnie kiedys przeczytam. Zawsze mnie ciekawi, czy wszelakie nagrody pokrywaja sie z moim przywatnym gustem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też bardzo to ciekawi i wiem już nawet, które nagrody pokrywają się z moim gustem czytelniczym. To druga książka nagrodzona Pulitzerem, którą przeczytałam. Druga, która mnie nie zachwyciła... Ale będę jeszcze próbować :)

      Usuń
  2. Ja, dla odmiany, uwielbiam, kocham morze, może dlatego, że mieszkam tak daleko od niego;) Jednak nijakość przez Ciebie zauważona odstraszyła mnie od sięgnięcia po tą książkę. Szkoda mi czasu na nijakie pozycje,kiedy tyle ciekawych i porywających czeka na półkach;)

    OdpowiedzUsuń