niedziela, 1 listopada 2009

Wykopki - "Długa Berta", Cuca Canals



Tytuł oryginału: Berta la larga
Tłumaczenie: Joanna Skórnicka
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2003
Ilość stron: 168
Ocena: 6

Źródło: własna biblioteczka

"Długa Berta" to debiut powieściowy C. Canals (jej głównym zajęciem jest pisanie scenariuszy). To także piękna historia Berty, jej rodziny, sąsiadów i całego miasteczka Navidad; opowieść o szczęściu, którego nikt nie zauważa, nieszczęściach, które są aż nadto widoczne, miłości, której nikt nie akceptuje oraz próżności, prowadzącej poprzez szczęście (którego nikt nie zauważa) aż do nieszczęść (aż zbyt widocznych). I tak koło się zamyka.

Tytułowa bohaterka, podobnie jak jej rodzinna miejscowość, przywodzi na myśl baśń, nierealną przestrzeń i postaci, których nie sposób opisać. Opowieść rozpoczyna się od narodzin Berty. W tym samym momencie na niebie pojawia się tęcza. Świadkowie owych narodzin czekają na cud - jak głosi legenda Navidad, przyjście na świat dziecka w chwili pojawienia się tęczy zwiastuje coś niesamowitego. Jakiż słychać więc jęk zawodu, gdy jedynym darem zesłanym z niebios są niesłychanie długie nogi niemowlęcia. Od tego dnia ludzie przestają wierzyć w legendy, Różową Panienkę z Navidad i własne szczęście. Czas jednak wkrótce pokaże, w jak ogromnym tkwią błędzie. Długa Berta (zupełnie nieświadomie) da im wkrótce możliwość odkrycia wartości, które są w życiu każdego z nas najważniejsze.


Książka tchnie humorem już od pierwszej strony. Zarówno liczne opisy mieszkańców miasteczka, jak i nietypowe sytuacje i anegdoty z życia tamtejszej ludności powodują uśmiech na twarzy. Dla osób, które nie rozumieją tego rodzaju humoru, autorka przygotowała też kilka ilustracji, bez których książka byłaby uboższa. Jednak z biegiem czasu humor przeradza się w groteskę, co w ostateczności prowadzi do tragedii. Nie jest to bowiem historia, z której można się śmiać. Jest to historia, z której każdy powinien wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Inną ciekawostką jest styl i forma, w jakiej Canals przekazuje nam swoje myśli. Nie znajdziemy tu bowiem typowego dialogu, opowieść jest jakby niekończącym się zdaniem, rozmowy ludzi wplecione są w narrację, często nie oddzielone nawet przecinkami czy innymi znakami interpunkcyjnymi. To sprawia, że czytelnik płynie na fali opowiadania i cały czas intensywnie śledząc tekst kartka po kartce, linijka po linijce, przepływa od miłości do nienawiści, od poczucia bezradności do niewypowiedzianego szczęścia.

Warto sięgnąć po tę pozycję, ponieważ jest tak pogmatwana jak ta recenzja, która powstała w skutek silnej potrzeby opisania tego, czego opisać tak naprawdę nie można.
[podaj.net]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz