Tytuł oryginału: La Chambre
Tłumaczenie: Joanna Polachowska
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 2005
Ilość stron: 261
Ocena: 5
Źródło: własna biblioteczka
Francja w końcu XVIII wieku, Wielka Rewolucja Francuska, egzekucja króla Ludwika XVI. Te trzy suche fakty stanowią inspirację do powstania "Komnaty", a tym samym do odsłonięcia zarówno nieznanej większości z nas historii ówczesnego narodu francuskiego, jak i życia jednego z najważniejszych obywateli - Karola, następcy zamordowanego króla.
Na okładce książki można odczytać, iż książka ta jest "swoistym studium zła: systemu, który nie waha się przed mordowaniem dzieci, skazywaniem ich na fizyczne i psychiczne cierpienia." Okrutna prawda o zamknięciu i odizolowaniu od świata zewnętrznego ośmioletniego (zaledwie!) dziecka tylko dlatego, że urodziło się jako syn władcy Francji, przenika umysł czytelnika do tego stopnia, że zaczyna on uczestniczyć w życiu chłopca. Liczne "flashbacki" ani na chwilę nie pozwalają zapomnieć o owym fakcie, co więcej - wzmagają w każdym smutek i chęć wyrwania chłopca z komnaty bez okien, bez zabawek, z drzwiami zamkniętymi na przysłowiowe "trzy spusty".
Nie to jednak wzbudziło we mnie największe emocje. Dzięki postaci Karola powróciły do mnie wspomnienia z dzieciństwa: jak on bałam się nocą wystawić nogę poza łóżko wyobrażając sobie pod nim potwora; jak on starałam się być grzeczną i posłuszną opiekunom (co nie zawsze pomaga w życiu); jak on także cieszyłam się z każdej drobnej czułości ukazanej mi przez drugą osobę. W ten sposób autorka podkreśliła jeden oczywisty fakt: Drogi czytelniku! Gdziekolwiek się urodziłeś, kimkolwiek są twoi rodzice i gdziekolwiek się znajdujesz, w wieku ośmiu lat jesteś takim samym dzieckiem jak inni, a wśród tych innych jest także Karol.
Powieść ma w sobie ogromną moc - przeraża i jednocześnie wciąga obserwatora w coraz głębsze labirynty. A to za sprawą ukazania historii w sposób najbardziej obiektywny - z punktu widzenia niewinnego dziecka, które (o zgrozo) czuje się winne zaistniałej sytuacji.
Mimo wszystko czegoś książce brakuje. Może dobrego zakończenia, może bardziej wartkiej akcji, nie potrafię tego ocenić. Trochę wytrącało mnie z rytmu spojrzenie na te same fragmenty życia przez pryzmat sprawozdań dwóch, trzech czy nawet czterech osób. Zabieg ten podkreśla prawdę historyczną, lecz kilkakrotnie usłyszany fakt w końcu zaczyna nużyć.
Prócz tych paru drażniących mnie kwestii nie mam książce zbyt wiele do zarzucenia. Polecam "Komnatę" wszystkim miłośnikom literatury historycznej oraz osobom, które mają sporo wspomnień z dzieciństwa, nawet jeśli nie należą do przyjemnych. Warto je skonfrontować z losami małego Karola i zacząć cieszyć się każdym dniem wolności.
[podaj.net]
Na okładce książki można odczytać, iż książka ta jest "swoistym studium zła: systemu, który nie waha się przed mordowaniem dzieci, skazywaniem ich na fizyczne i psychiczne cierpienia." Okrutna prawda o zamknięciu i odizolowaniu od świata zewnętrznego ośmioletniego (zaledwie!) dziecka tylko dlatego, że urodziło się jako syn władcy Francji, przenika umysł czytelnika do tego stopnia, że zaczyna on uczestniczyć w życiu chłopca. Liczne "flashbacki" ani na chwilę nie pozwalają zapomnieć o owym fakcie, co więcej - wzmagają w każdym smutek i chęć wyrwania chłopca z komnaty bez okien, bez zabawek, z drzwiami zamkniętymi na przysłowiowe "trzy spusty".
Nie to jednak wzbudziło we mnie największe emocje. Dzięki postaci Karola powróciły do mnie wspomnienia z dzieciństwa: jak on bałam się nocą wystawić nogę poza łóżko wyobrażając sobie pod nim potwora; jak on starałam się być grzeczną i posłuszną opiekunom (co nie zawsze pomaga w życiu); jak on także cieszyłam się z każdej drobnej czułości ukazanej mi przez drugą osobę. W ten sposób autorka podkreśliła jeden oczywisty fakt: Drogi czytelniku! Gdziekolwiek się urodziłeś, kimkolwiek są twoi rodzice i gdziekolwiek się znajdujesz, w wieku ośmiu lat jesteś takim samym dzieckiem jak inni, a wśród tych innych jest także Karol.
Powieść ma w sobie ogromną moc - przeraża i jednocześnie wciąga obserwatora w coraz głębsze labirynty. A to za sprawą ukazania historii w sposób najbardziej obiektywny - z punktu widzenia niewinnego dziecka, które (o zgrozo) czuje się winne zaistniałej sytuacji.
Mimo wszystko czegoś książce brakuje. Może dobrego zakończenia, może bardziej wartkiej akcji, nie potrafię tego ocenić. Trochę wytrącało mnie z rytmu spojrzenie na te same fragmenty życia przez pryzmat sprawozdań dwóch, trzech czy nawet czterech osób. Zabieg ten podkreśla prawdę historyczną, lecz kilkakrotnie usłyszany fakt w końcu zaczyna nużyć.
Prócz tych paru drażniących mnie kwestii nie mam książce zbyt wiele do zarzucenia. Polecam "Komnatę" wszystkim miłośnikom literatury historycznej oraz osobom, które mają sporo wspomnień z dzieciństwa, nawet jeśli nie należą do przyjemnych. Warto je skonfrontować z losami małego Karola i zacząć cieszyć się każdym dniem wolności.
[podaj.net]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz