wtorek, 5 lipca 2011

Dom z papieru

Autor: Carlos Maria Dominguez  
Tytuł oryginału: La casa de papel
Tłumaczenie: Andrzej Sobol-Jurczykowski
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2005
Ilość stron: 111
Ocena: 5


Źródło: własna biblioteczka

To nie był dobry wybór na wakacyjną lekturę. W dodatku na początku wakacji... Ci, którzy już czytali "Dom z papieru" pewnie domyślają się o co chodzi. Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji - opowiem w skrócie, jak to się zaczęło i dlaczego żałuję, że poznałam tę historię.

Bluma Lennon, wykładowczyni hispanistyki na Uniwersytecie w Cambridge ginie pod kołami samochodu w trakcie czytania tomiku wierszy Emily Dickinson. Cóż zrobić, nieszczęśliwy wypadek. Kolega z uczelni (narrator), który ma zająć jej miejsce, kilka dni po śmierci Blumy otrzymuje zaadresowany do niej list, a w nim znajduje "Smugi cienia" Conrada ubrudzone betonem. W środku zaś widnieje dedykacja od Blumy dla niejakiego Carlosa na pamiątkę cudownie spędzonych chwil podczas konferencji w Moterrey. Nie dość, że nadawca się spóźnił, to jeszcze odesłał książkę, którą Bluma komuś podarowała. Dziwne to wszystko... Nasz narrator mimowolnie brnie w tę dziwną historię coraz dalej i dalej, prowadzi go ona do Buenos Aires i jeszcze dalej, na piaszczyste plaże Ameryki Południowej. 


Nic więcej nie dodam, gdyż książeczka jest tak mikroskopijnych rozmiarów, że jeszcze chwilę, a zdradziłabym jej zakończenie. Dlaczego tak dziwna była moja reakcja? Ponieważ ta minipowieść ukazuje jak niebezpieczne może stać się dla człowieka przebywanie z książkami. Jak potrafią one zawładnąć życiem ludzkim i doprowadzić do jego upadku. Historia Carlosa, którą odkrył narrator była tego najlepszym przykładem. Zaczęłam się zastanawiać, czy aby mnie także nie owładnęła żądza posiadania dziesiątków, tysięcy, milionów książek, którym pewnie i tak nie zdążyłabym przeczytać, lecz samo przebywanie między nimi stanowiłoby sens mojego życia. 

Tę historię można interpretować jako przestrogę przed niebezpieczeństwem uzależnienia od książek. Nie jest to bynajmniej proza wybitna, autor posługuje się przystępnym dla czytelnika językiem, fabuła wciąga, ale nie trzyma w napięciu jak dobry thriller. Mimo to fakt, iż C.M. Dominguez miał odwagę powiedzieć nam, że książki, czyli to, co zapewne i on kocha w życiu najbardziej (wnioskuję to po nadaniu imienia autora jednemu z bohaterów), nie zawsze są dla człowieka czymś dobrym i polecanym, spowodowały chyba tak wielkie zainteresowanie jego jedynym utworem. Dobra książka jest jak alkohol - gdy sączy się ją z umiarem i zachowuje bezpieczne dawki, nie uzależnia, lecz poprawia humor i pozwala spojrzeć na świat w innych kolorach. 

Kto nie czytał, niech zrobi to w wolnej chwili. Na pewno nic nie straci, a zyskać zawsze może.

13 komentarzy:

  1. Mam w planach ;-) Po Twojej recenzji może w końcu się skuszę, bo odkładam jej przeczytanie już od dawien dawna

    OdpowiedzUsuń
  2. elwika - nie zajmie ci to więcej niż dwie godzinki :) Jeśli masz to samo wydanie co ja to czcionka wielka, spore marginesy, naprawdę nie warto tego odkładać tylko brać się do czytania

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją na półce, więc na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczytana... - czas najwyższy ;) nie ma co odkładać tego na potem, od razu po nią sięgaj i miej to już za sobą (hihihi)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam. Zaskoczyła mnie :-))

    OdpowiedzUsuń
  6. Jednak chyba przeczytam na jesień, w przerwie opasłych Kronik wampirów ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytam na pewno :) To przebywanie wśród książek skojarzyło mi się z "Marzycielką z Ostendy" E.E. Schmitta, chociaż tam są symbolem wycofania się we wspomnienia niż uzależnieniem. Zaintrygowałaś mnie opisem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie dopisałam. Świetna recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  9. monotema - dziękuję :)

    zaczytana... - każda pora jest dobra, a jesienna aura być może lepiej wkomponuje się w tę książkę :)

    rajzarogiem - cieszę się, że zachęciłam cię do przeczytania tej pozycji. A "Marzycielki z Ostendy" jeszcze nie miałam okazji przeczytać, chociaż marzę o niej od dnia premiery...

    OdpowiedzUsuń
  10. Czeka na stosiku bibliotecznym :) A recenzja dodatkowo zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  11. orchisss - czekam na twoją reakcję dotyczącą "Domu z papieru" :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hmmm lubię książki o książkach, mimo ostrzeżenia chętnie przeczytam o tej obsesji. Zgadza sie książki mogą być jak alkohol, ale jaka miła z nich używka :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Aneta - we wszystkim potrzebny jest umiar, i w czytaniu i w piciu :)

    OdpowiedzUsuń