piątek, 9 lipca 2010

Śmierć króla Tsongora

Autor: Laurent Gaude
Tytuł oryginału: La mort du roi Tsongor
Tłumaczenie: Jacek Giszczak
Wydawnictwo: WAB
Rok wydania: 2006
Ilość stron: 221
Ocena: 6


Źródło: własna biblioteczka

Afryka. Piękny słoneczny dzień. Przeddzień ślubu jedynej córki Tsongora  - Samilii. Potężny i waleczny za młodu władca pragnie przekazać swym dzieciom to, co ma najlepszego: ziemie, miasta, narody, które niegdyś podbijał i brał w swe posiadanie. Pragnął obronić ich przed nienawiścią, i wieczną walką o pozycje. Wybrał dla Samilii najlepszego spośród kandydatów - Kuame, księcia kraju soli. Cały pałac, a wraz z nim miasto gorączkowo przygotowywało się do powitania przyszłego męża księżniczki. Nic nie zapowiadało tego, co stać się miało nazajutrz...

Podczas gdy król Tsongor odbierał podarunki od ludu i gości przybyłych na uroczystości weselne, do jego komnaty wszedł mężczyzna, którego kiedyś już widział... Był to Sango Kerim, wychowywany przez wiele lat u boku królewskich dzieci chłopiec, który opuścił miasto dzieciństwa, by zdobyć potęgę i móc poślubić swą ukochaną - księżniczkę Samilię. Sango przybył więc, by upomnieć się o to, co ukochana obiecała mu w wieku piętnastu lat. Taki był początek końca panowania króla Tsongora i koniec początku nowego życia. Król nie chcąc obrazić, ale i dopuścić do córki żadnego z kandydatów, postanowił popełnić samobójstwo. Liczył na dni żałoby i zdrowy rozsądek wszystkich zgromadzonych. Niestety przeliczył się. Swoją śmiercią rozpętał największą i najdłuższą z wojen, jakie widział czarny ląd. 


Tak rozpoczyna się magiczna baśń stworzona przez L. Gaude. Baśń, która wzrusza, porywa, baśń, która żyje własnym życiem. Czytając tę historię ma się wrażenie niebytu w przestrzeni czasu i miejsca. I absolutnie nie trzeba wiedzieć gdzie, kiedy i jak długo.Wystarczy podążać za słowami narratora i obserwować poczynania wyniszczających się ludów. Walka na śmierć i życie, wojna o miłość, lub raczej walka zamiast miłości. Magiczna, nieśmiertelna, ponadczasowa...

Polecam gorąco!

2 komentarze:

  1. Uwielbiam takie baśniowe historie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę polecam, leje się co prawda sporo krwi, ale w tej historii jest absolutnie potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń