Tytuł oryginału: Portrait en pied de Suzanne
Tłumaczenie: Ewa Kuczkowska
Wydawnictwo: L&L
Rok wydania: 1999
Liczba stron: 78
Ocena: 5
Źródło: własna biblioteczka
Z okładki: W "Portrecie Suzanne" nie ma już Topora szydercy, obrazoburcy, wariata, któremu wolno pluć na wszystko. Tu z każdej strony bije krzyk "Nikt mnie nie kocha". Krzyk tak głośny, że zagłusza wszystko inne. Tu jest smutno. Strasznie smutno.
Kto choć raz zetknął się z twórczością Rolanda Topora, czy to jako grafika, czy jako pisarza, ten zapewne wie, czego może się spodziewać po jego książce. Nie ukrywam, że Topor to mój ukochany pisarz i eseista. Zbieram także jego grafiki i szkice. On ma to coś, jest jedyny i niepowtarzalny. I teraz czytam na okładce, że podmienili mi mojego Topora! Że to już nie ten sam autor, nie ta sama ironia. Że mamy tu tylko... smutek? No nie!
Właśnie - nie, nie, nie! Nie dajcie się zwieść opisowi z okładki. Jaki tam smutek, jaka tam nostalgia?! No, może trochę na początku. Ale potem sama rozkosz z czytania, fantastyczny czarny klimat, szyderczy humor, wariacki pomysł. Mój stary dobry Topor powrócił w prawie najlepszym wydaniu.
O co chodzi w tej mini-książeczce? Czym się tak zachwycam? Już wyjaśniam. Pewien mężczyzna w kwiecie wieku wyjeżdża z ukochanego Paryża do jakiejś miejscowości w środkowo-wchodniej Europie, by odnaleźć miejsce urodzenia rodziców. Tak naprawdę on sam do końca nie wie, dlaczego tam przyjechał. Nie zna języka, więc nie wie, czego chcą od niego mieszkańcy (i vice versa). W końcu wykończony głodem trafia do jakiegoś sklepu, w którym kobieta sprzedaje mu buty (choć wcale ich nie potrzebuje). Mężczyzna zakłada je i obciera sobie lewą piętę do kości. Trafia do szpitala, otrzymuje opatrunek, wynajmuje pokój w hoteliku. Po ciężkiej nocy, bez jedzenia i picia, gdy zdejmuje opatrunek, jego oczom ukazuje się portret ukochanej sprzed lat - Suzanne. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że portret znajduje się na tej chorej nodze! Mężczyzna rozpoczyna dialog i ogólnie pojęte współżycie z własną nogą vel Suzanne. Dawna miłość na nowo rozkwita...
Co się dalej dzieje - nie opowiem, bo musiałabym zdradzić wszystkie główne wątki tej króciutkiej opowieści. Ale polecam gorąco, bo naprawdę można się chwilami uśmiać, chwilami westchnąć nad głupotą mężczyzny, a chwilami nawet nad nią zapłakać. Finał natomiast (jak przyzwyczaił mnie już Topor) po prostu zwala z nóg.
Moja miłość do Rolanda Topora nie zmalała. Wręcz przeciwnie, pogłębia się z każdą kolejną lekturą. Niestety nie zostało mi już zbyt wiele książek i dramatów jego autorstwa więc delektuję się tym, co mam i czytam je od czasu do czasu. Delektuję się tym czarnym, ordynarnym i krnąbrnym humorem. Ale nie chcąc przedawkować, muszę dozować doznania... Wam też to polecam!
Inne książki autora na blogu:
CHIMERYCZNY LOKATOR
CZTERY RÓŻE DLA LUCIENNE
Inne książki autora na blogu:
CHIMERYCZNY LOKATOR
CZTERY RÓŻE DLA LUCIENNE
Nie słyszałem o autorze, ale trudno jest ogarnąć wszystkich. Myślę, że jak się natknę to przeczytam.
OdpowiedzUsuńA myślę, że warto, choć to specyficzny autor (nieżyjący już zresztą), i to o polskich korzeniach :) polecam
UsuńNie miałam jeszcze przyjemności czytać książek tego autora, ale to już kolejna pochlebna recenzja jego twórczości, więc w końcu i ja muszę przeczytać jakieś dzieło tego autora. ;)
OdpowiedzUsuń