sobota, 20 marca 2010

Chimeryczny lokator

Autor: Roland Topor
Tytuł oryginału: Le locataire chimerique
Tłumaczenie: Tomasz Matkowski
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 1980
Ilość stron: 145
Ocena: 4


Źródło: własna biblioteczka

Od kilku dni próbuję napisać coś sensownego na temat tej książki. I nie mogę. Zostałam zaskoczona. R. Topor to jeden z moich ulubionych pisarzy, grafików. Jego książki tryskają niezdrowym, czarnym humorem, postacie przedstawiane się w sposób karykaturalny, a opisywane wydarzenia wręcz nierealne. Tymczasem Chimeryczny lokator wydaje się być po prostu historią człowieka opętanego coraz dziwniejszymi myślami i wizjami zjawisk. 

Trelkovsky, bo o nim mowa, postanawia wynająć sobie małe, przytulne mieszkanie. Znajduje takowe, nic szczególnego, poza faktem, iż poprzednia lokatorka próbowała popełnić samobójstwo i aktualnie znajduje się w szpitalu w stanie krytycznym. Trelkovski, targany wyrzutami sumienia, postanawia wybrać się w odwiedziny do panny Simony Choule (niedoszłej samobójczyni) i przekazać jej informację o wprowadzeniu się do mieszkania niegdyś przez nią zajmowanego. Na miejscu okazuje się, iż kobieta kończy swój żywot, a scenie tej towarzyszy koleżanka Simony - Stella. 


Niby nic ciekawego, zwykła, klasyczna fabuła. Gdy umiera była lokatorka, Trelkovski spokojny o dalszy los mieszkania postanawia wydać przyjęcie - parapetówkę. I to początek jego końca. Od tej pory zaczynają się problemy z sąsiadami, wieczne pukanie w sufit lub w podłogę. Trelkovsky nie może głośno chodzić, nie może słuchać muzyki, najlepiej, by w ogóle nie ruszał się z miejsca i tylko leżał lub siedział na krześle. Ta sytuacja zaczyna go przerastać, koledzy wyśmiewają się z jego fobii na punkcie sąsiadów więc Trelkovsky zaczyna unikać spotkań w osobami mu bliskimi. Wkrótce zostaje sam jak palec i nie jest w stanie poradzić sobie z narastającymi wciąż problemami. Czuje, że wszystko zaczyna go osaczać, zamykać mu drogę ucieczki. 

Do czego prowadzi taki stan rzeczy? Każdy pewnie domyśla się odpowiedzi - do szpitala psychiatrycznego lub śmierci. Niestety odpowiedź okazuje się nie być tak prosta. Życie Trelkovsky'ego komplikuje się tak bardzo, że czytelnik nie potrafi już odróżnić rzeczywistości od iluzji, która rodzi się w umyśle głównego bohatera. A może jest wręcz odwrotnie...?

Pytań wiele, odpowiedzi właściwie żadnych. Historia, którą opisuje R. Topor jest jak labirynt, który ma kilka możliwych dróg wyjścia, a jednak czytelnik wciąż wybiera tę złą i nie jest w stanie odnaleźć się w gąszczu liter i słów. Ja tka właśnie odebrałam Chimerycznego lokatora, i nie jestem w stanie wyplątać się z dziwacznych myśli dotyczących zarówno Trelkovsky'ego, jak i sytuacji, które sam sobie stwarzał. Szczerze przyznaję, że nie tego się spodziewałam i nie tego szukałam dotychczas w prozie R. Topora. Zabrakło mi radości, humoru, krwawych scen - bo to jest domena autora. I to w nim zawsze lubiłam. Moje upodobania na pewno się nie zmienią, ale delikatny niesmak pozostanie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz