Tytuł oryginału: Fairy tales
Tłumaczenie: Maria Feldmanowa, Ewa Berberyusz, Włodzimierz Lewik
Wydawnictwo: Polskie Towarzystwo Wydawców Książek
Rok wydania: 1988
Ilość stron: 136
Ocena: 5
Źródło: własna biblioteczka
Czytanie tej mini książeczki zajęło mi dwa miesiące. Można się zdziwić, patrząc na ilość stron i wiedząc, że książka ta wielkością przypomina notes do zapisek. Jednak to, co znajduje się w środku nie mogło zostać pożarte w jeden wieczór. Treścią tą trzeba było się delektować jak najlepszym winem podczas degustacji. Sączyć słowo za słowem, ważyć je i niekiedy przełykać cierpki smak, by w końcu wydobyć z niego to, co najcenniejsze.
Nie jestem w stanie wskazać ulubionej bajki. Każda z dziewięciu opowieści wniosła coś nowego i kompletnie zburzyła moje dotychczasowe postrzeganie uczuć. Najwięcej wzruszeń dostarczyła mi chyba bajka "Olbrzym - Samolub". Najkrótsza i najbardziej do mnie przemawiająca. Pozwólcie, że opiszę ją pokrótce (kto nie ma na to ochoty, może pominąć cały akapit):
W opuszczonym ogrodzie Olbrzyma rosły piękne drzewa, kwiaty i pięknie śpiewały kwiaty, nic więc dziwnego, ze w drodze powrotnej do domu dzieci uwielbiały tam przesiadywać. Po siedmiu latach pobytu u kuzyna Ludojada Olbrzym wrócił i wypędził z ogrodu wszelkie żywe stworzenie - jak to Olbrzym-Samolub. Od tej pory dzieci nie miały się gdzie bawić, a w ogrodzie panowała wieczna zima (wiosna po prostu o nim zapomniała). Olbrzym dziwił się takim obrotem sprawy, nie zdawał sobie jednak sprawy, dlaczego zima tak polubiła jego ogród. Inne pory roku uznały go bowiem za wielkiego samoluba i omijały z daleka. Lecz pewnego dnia Olbrzym usłyszał piękny ptasi śpiew w głębi ogrodu i gdy podążył za dźwiękami, ujrzał na gałęziach drzew dzieci, które przedostały się przez dziurę w murze. Tam, gdzie usiadło dziecko, drzewo obrastało kwieciem. Samolub zadowolony rozglądał się po ogrodzie i wzrok jego padł na kąt ogrodu, w którym panowała jeszcze zima - pod drzewem stał bowiem mały chłopczyk i nie mógł wspiąć się na gałęzie. Stał tak i płakał. Olbrzym postanowił podejść bliżej i w tym momencie wszystkie dzieci uciekły. Wszystkie oprócz tego jednego, małego, zapłakanego chłopca, który nie widział nic przez łzy. Samolub podszedł do niego, posadził do na gałęzi, a on uśmiechnął się i oplótł ramionami szyję wielkoluda. Gdy ujrzały to pozostałe dzieci, wróciły i odtąd były już stałymi bywalcami ogrodu. Mały chłopczyk jednak już więcej nie powrócił. Olbrzym tęsknił za nim i czekał całymi latami, aż nadszedł cudowny dzień spotkania. Samolub zauważył chłopca, zauważył także jego rany na dłoniach i stopach - rany miłości, powiedział chłopczyk i dodał: "Raz pozwoliłeś mi pobawić się w twoim ogrodzie, dziś pójdziesz ze mną do mojego ogrodu, a ten mój ogród - to Raj."*
Bajki Wilde'a mają w sobie magiczną moc. Oplatają myśli cienką lecz trwałą nicią i od chwili spotkania nie pozwalają o sobie zapomnieć. Autor porusza w nich wiele ważnych nawet w dzisiejszych czasach tematów (mimo iż pisane były w XIX wieku). Pycha, chciwość, rozrzutność, władza, siła spotykają się ze swymi przeciwieństwami - miłością, szczerością, dobrocią, pomocą, braterstwem. Wilde znakomicie lawiruje pomiędzy skrajnymi uczuciami ubierając w słowa wiele niewypowiedzianych myśli i odczuć. Liczne alegorie i porównania sprawiają, że zupełnie inaczej postrzegamy to, co spotykamy na co dzień, to, co wydaje się takie banalne.
Nie są to bajki dla dzieci. Być może sto lat temu czytano takie mądrości młodym damom z wyższych sfer, nie sądzę jednak, by mogły one uchwycić sens każdej z tych historii. Ja nie ośmieliłabym się czytać ich do snu moim dzieciom. Uważam, że to wspaniałe bajki stworzone dla ludzi dorosłych i do nich kierowane. Opowiadania mające poruszyć i zmuszające do refleksji nad tym, co nas otacza. Sięgnijcie więc po "Bajki" Wilde'a w chwilach zwątpienia i czerpcie zachętę do dalszego życia, choćby miało być smutne, szare i mało wartościowe.
* O. Wilde "Bajki", tłum. W. Lewik, wyd. PTWK, Warszawa 1988, s. 136.
Moje pierwsze zetknięcie z Wilde'm było właśnie poprzez bajki (z jakiegoś zbiorczego tomu-"Opowieści niesamowite", tyle, że było to w podstawówce, być może tak jak piszesz- za wcześnie. W mierę niedawno czytałam jego sztuki- udało mi się znaleźć zbiorcze wydanie- również polecam, jeśli się da , to na scenie:).
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale całe wieki temu. A twoja recenzja przypomniała mi, jak bardzo mi się podobały! Wrócę do nich, oj, wrócę.
OdpowiedzUsuńIza - dzięki za informacje o sztukach autora. Próbowałam kilka lat temu przeczytać jego "Portret Doriana Greya" i poległam. Być może nie jestem stworzona do wielkiej sztuki i wystarczy mi czytanie bajek... ;)
OdpowiedzUsuńgrendella - cieszę się, że odżyły twoje wspomnienia związane z Wilde'm :) Pozdrawiam!
Portret mi się podobał, a tymi bajkami mnie niesamowicie zachęciłaś!
OdpowiedzUsuńChciałam zaznaczyć kwadracik "przeczytam", ale ankietka pod postem cosik Ci zanikła ;)
O, teraz je widzę!
OdpowiedzUsuńZapraszam do lektury :) oczywiście język klasyczny, ale treść bardzo przyjemna i pouczająca
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy byłam bardzo mała kuzynka czytała mi te bajki kiedy spędzałm u nich wakacje poźniej gdy nauczyłam sie czytać sama sięgałam po tę magiczną książkę najbardziej w pamięci zapadła mi właśnie ostatnia bajka o olbrzymie chociaż wszystkie są piękne
OdpowiedzUsuńNikio13 - bardzo się cieszę, że obudziłam twoje wspomnienia z dzieciństwa :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń