środa, 5 października 2016

Sekta egoistów

Autor: Eric-Emmanuel Shmitt
Tytuł oryginału: La secte des egoistes
Tłumaczenie: Łukasz Müller
Format: papier
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 208
Ocena: 3,5

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach


...Był grudniowy wieczór w Bibliotece Narodowej...*

Podczas jednej z wizyt w miejskiej bibliotece, w dziale "nowości" natknęłam się na najnowszą książkę Schmitta. Zainteresowana, zerknęłam na opis na okładce i odkryłam, iż jest to debiut literacki autora. W Polsce wydany dopiero w ubiegłym roku. I wcale się nie dziwię, że tak późno. 

"Sekta egoistów" opowiada o pewnym holenderskim filozofie - Gaspardzie Languenhaert, który stwierdził, że jest stwórcą wszystkiego, ponieważ to, co (i kto) go otacza, tworzy się w jego umyśle. Początkowo wyśmiewany przez ludzi z towarzystwa, po pewnym czasie zyskuje posłuch i zwolenników. Zakłada więc stowarzyszenie, w ramach którego spotyka się z tymi, których "stworzył", by im o tym opowiedzieć. Jedni lgną do niego z powodu jego bogactwa, inni cenią go za przekonania. Jak łatwo się domyślić, zbiorowisko kilkudziesięciu egoistów myślących o sobie w kategorii boskości prędzej czy później musi przerodzić się  czyste szaleństwo. 

Tę historię przypadkiem odkrywa znudzony pisaniem pracy doktorskiej młody student Gérard. Ponieważ jednak niewiele istnieje informacji na temat tajemniczego filozofa, dochodzi do wniosku, że czas najwyższy zerwać z dotychczasowym życiem i odkryć niesłychaną zagadkę Sekty Egoistów sprzed wielu lat. Tak rozpoczyna się przygoda, która okaże się początkiem końca, czy też końcem początku, jak kto woli...

Rozumiem, jaki cel przyświecał Schmittowi podczas tworzenia tej historii. Po jej lekturze każdy z nas miał zapewne usiąść i zastanowić się nad tym, jaką drogę wybierzemy: samolubnej egzystencji z dala od innych czy też integracji z ludźmi, którzy nas otaczają - nie zawsze ciekawych i wartych uwagi, lecz dających możliwość uspołecznienia się. Czy owo uspołecznienie jest człowiekowi do życia potrzebne? A może wystarczy mu to, że jest i może siebie udoskonalać..? Tak, pytań Schmitt stawia wiele. Pewnie są ważne, tylko... czy pokazał nam coś nowego, odkrywczego? Obawiam się, że nie. Ameryki to on nie odkrył. Historia Gérarda jako taka też nie powala. Zakończenie było zaskakujące i trochę podbudowało wartość tej książki w moich oczach. Ale nic poza tym. Jak dla mnie, lektura średnich lotów. I dlatego cieszę się, że w Polsce ukazała się dopiero teraz - zdążyłam polubić Schmitta za inne, prostsze i zapadające w pamięci historie.    

...Proszę przyjąć wyrazy szacunku...*

*Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki

Inne książki tego autora opisane na blogu:

4 komentarze:

  1. Schmitta lubię bardzo, ale faktycznie jest nierówny - nie podobało mi się Kiedy byłem dziełem sztuki, bo to zbyt rozwlekły temat na powieść, ale na krótkie opowiadanie jak najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, mam wrażenie, że po kilku naprawdę dobrych opowiadaniach spoczął na laurach i zaczął pisać pod publiczkę, byle tylko mieć kolejne publikacje na swoim koncie. A szkoda, bo wiem, że potrafi napisać piękne historie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno przeczytam i sprawdzę na własnej skórze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też często tak robię, każdy odbiera książkę inaczej, może tobie się spodoba :)

      Usuń