Tytuł oryginału: Ulysse from Bagdad
Tłumaczenie: Jan Maria Kłoczkowski
Format: papier
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 320
Ocena: 5
źródło: własna biblioteczka
...Nazywam się Saad Saad, co po arabsku znaczy Nadzieja Nadzieja, zaś po angielsku brzmi jak Smutny Smutny...*
Po kilku latach przerwy wróciłam do Schmitta. Początkowa fascynacja "Oskarem i Panią Różą" czy całym zbiorem "Opowieści o Niewidzialnym" ulotniła się po kilku późniejszych książkach autora. W międzyczasie zdążyłam jednak zebrać całkiem sporą kolekcję jego powieści i opowiadań. Całkiem niedawno wyciągnęłam zakurzonego "Ulissesa z Bagdadu" i z wielką obawą rozpoczęłam lekturę. Zupełnie niepotrzebnie. Bardzo mi się spodobała historia opisana przez Schmitta.
A jest to kawałek życia pewnego Irakijczyka, który zły na to, co dzieje się w jego kraju (a rządził jeszcze Husajn), nie godząc się na to, co potem z Irakiem zrobili Amerykanie, pogrążony w wielkim smutku po stracie kilku najważniejszych w jego życiu osób, postanawia uciec z kraju. Zostaje uchodźcą. Dlaczego? Bo chce lepszego życia, szuka nadziei, którą odebrano mu w rodzinnym mieście. Marzy mu się Europa, marzy mu się Londyn. Tam zawsze chciał się udać ze swoją narzeczoną. Tam będzie jego raj!
Schmitt jak zwykle pięknie i poetycko opowiada nam o tym, co dobre, i o tym, co złe. Losy Saada przeplatają się z losami innych osób, a każda z nich pozostawia kawałek siebie w świecie głównego bohatera. Oczywiście nie jest to wesoła przygoda o wędrówce, lecz gorzka i smutna historia człowieka, który mierzy się z marzeniami i okazuje się, że jeśli je spełni, wcale nie będzie szczęśliwy.
Bardzo dobra lektura na dzisiejsze czasy. W dobie gorących dyskusji o uchodźcach zalewających Europę powinniście poznać historię Saada. Najcudowniejsze w "Ulissesie.." jest jednak to, że to historia, którą powinni też poznać ci, którzy planują zostać uchodźcami, bo czują się źle we własnym kraju. Dotyczy to zarówno przybyłych z północnej Afryki jak i Polaków wyjeżdżających za chlebem do innych krajów.
Wędrówka Saada kończy się w jego wymarzonym mieście. Pozostaje tylko pytanie, czy o takie życie walczył przez lata tułaczki po Europie? A może to dopiero początek czegoś wspaniałego..? Na to pytanie niech już odpowie sobie czytelnik, a każda z odpowiedzi być może będzie trafiona w punkt. Polecam, polecam, polecam!
...Popatrzyłem na ostatnią kurzajkę, tę najbardziej oporną, podmuchałem na nią i wypowiedziałem jej prawdziwe imię - to, które było także moim imieniem, i dobrze mnie opisywało: nazwałem ją "Nadzieja"...*
*Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki
Inne książki tego autora opisane na blogu:
Inne książki tego autora opisane na blogu:
Ciekawa reenzja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) po prostu ciekawa książka :)
UsuńSmutna książka ucząca empatii, tak bardzo potrzebnej w obecnych czasach...
OdpowiedzUsuńTak, masz rację. Choć jest też książka dająca do myślenia. To Shmitt jakiego lubię :)
Usuń