Tytuł oryginału: Hundre Ar
Tłumaczenie: Ewa M. Bilińska
Wydawnictwo: Smak Słowa
Seria: Arcydzieła literatury norweskiej
Format: papier
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 520
Ocena: 5,5
źródło: od wydawnictwa
...Wstyd...*
Są tacy pisarze, których proza, pomimo wspaniałego stylu i ciekawej fabuły, zwyczajnie mnie męczy i długo muszę się do nich przekonywać. Są też i tacy, których uwielbiam zaledwie po przeczytaniu jednej książki. Do takich autorów zaliczam H. Wassmo. Uwiodła mnie wspaniałym sposobem opisywania krajobrazów północnej Norwegii, ludzi i ich uczuć, smutku, trudów dnia codziennego i dziką naturą tamtejszych mieszkańców już w powieści "Księga Diny". W swojej najnowszej książce przypieczętowała swą wielkość.
"Stulecie" to historia czterech kobiet, prababci, babci, matki i córki. Czterech pokoleń mierzących się z potęgą dzikiej natury północnej Norwegii, własnymi wyborami, smutkiem, którego jest więcej niż radości, i opinią innych. To historia Sary Suzanne, która zmuszona do dzielenia się trudem i znojem dnia codziennego z człowiekiem, którego nie kochała (a może jednak..?), choć podziwiała go i szanowała. Czy to wystarczy jednak, by stworzyć trwały i szczęśliwy związek?Życie jednak pokaże jej wyraźnie, że na szczęście i miłość innych trzeba sobie zasłużyć.
"Stulecie" to historia Elidy, najmłodszej z dwanaściorga dzieci Sary Suzanne. Kobiety, która wyszła za mąż z miłości, kochała i była kochana, a mimo to jej życie było jednym wielkim smutkiem. Było nieustannym wyborem między złym a gorszym. Między dumą a upokorzeniem. Między mężem a dziećmi, północą i południem. Miłość nie zawsze idzie bowiem z parze ze szczęściem.
"Stulecie" to także historia Hjørdis, najmłodszej z dziesięciorga dzieci Elidy, oddanej przez matkę do rodziny zastępczej po to, by po paru latach powrócić do matki, której nie znała i nie pamiętała. Jej dzieciństwo naznaczone było brakiem poczucia bezpieczeństwa i prawdziwej miłości macierzyńskiej. Przyniosło to swoje skutki w życiu dorosłym. Kilka błędnych decyzji, II wojna światowa, miłość do Hansa - człowieka, którego znała jedynie z listów i wiele rozczarowań.
"Stulecie" to w końcu historia małej dziewczynki nierozstającej się z notesikiem i żółtym ołówkiem, skrzętnie zapisującej swoje odczucia i niepokoje. Historia małej Herbjørg, owianej największą spośród innych tajemnicą. Większość musimy wyobrazić sobie sami. Czujemy strach i niepokój, ponieważ ON krzywdzi małą. Nie wiemy w jaki sposób, ale wyraźnie czujemy ogromny lęk i nienawiść do niego. A także smutek i brak zrozumienia dla zachowań mamy Hjørdis, którą dziewczynka bardzo kocha.
Wszystkie te historie przeplatają się wzajemnie, dopełniają i tworzą harmoniczną całość. Wspaniale przemyślana i napisana powieść!
Domyślacie się zapewne, że imiona to nie przypadek. Tak, to prawdziwa historia autorki i jej rodziny. Historia szczera, nie ubarwiana; taka zwyczajna, a jednak niezwykła, pisana sercem. Sercem kochającym okrutną północną Norwegię i jej w większości nieszczęśliwych mieszkańców. I choć zewsząd wyłania się smutek i tęsknota, to jednak marzenia, chęć życia i nieustanna walka o szczęście ukradkiem wyłania się zza norweskich fiordów dając nadzieję i spokój ducha. Tak właśnie poczułam się po przeczytaniu ostatnich zdań książki. Myślę, że o to właśnie chodziło H. Wassmo. Chciała pokazać nam, że mimo iż życie bohaterek zdominowane było przez nieszczęśliwe wydarzenia i błędnie podejmowane decyzje, to jednak wszystko może przerodzić się w coś pozytywnego.
H. Wassmo po raz kolejny uwiodła mnie swym niezwykłym stylem, sposobem przedstawiania bohaterów, ich uczuć i emocji. Po raz kolejny poczułam się, jakbym wraz z bohaterami książki płynęła na łodzi między fiordami, zatoczkami i wyspami, smagana północnym wiatrem, mrozem i śniegiem. A w powietrzu unosił się zapach morza, ryb i moroszek... Zachęcam więc każdego, aby wybrał się wraz z H. Wassmo do miejsca, którego dzikość, magia i tajemnice nie mają sobie równych.
...- To nic nie szkodzi - powiedziała Hjørdis...*
*Pierwsze/ostatnie zdanie książki
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu SMAK SŁOWA.
Jednocześnie informuję, iż premiera polskiego wydania "Stulecia" Herbjørg Wassmo już za dwa dni! Od 18 czerwca szukajcie książki w księgarniach. Naprawdę warto!
Uwielbiam takie książki! Koniecznie muszę się zapoznać z twórczością autorki. Swoją drogą nie wiem czy sama miałabym odwagę, aby opisać swoją historię. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO tym samym pomyślałam - Wassmo musiała być bardzo odważna i zdeterminowana, by opisać to, co czuła względem ojca i pozostałych członków rodziny :) a "Księgę Diny" trzeba przeczytać koniecznie! Od tego roku wydaje ją Smak Słowa, wcześniej była białym krukiem...
UsuńDzisiaj do mnie dotarła... Dzięki Twojej recenzji na pewno szybko po nią sięgnę! :)
OdpowiedzUsuńI pewnie równie szybko skończysz ją czytać, bo wciąga niesamowicie i pisana jest bardzo ciekawym stylem :) ciekawa jestem twoich wrażeń
UsuńKusząca recenzja :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPlanuję zakupić i Stulecie, i Księgę Diny. To połączenie wielopokoleniowej historii wraz z niezwykłym piórem, o którym piszesz, zdecydowanie do mnie przemawia. :)
OdpowiedzUsuńWassmo napisała trzy części, których główną bohaterką jest Dina. Nie wiedzieć czemu w większości krajów wydano tylko tę pierwszą. Pytałam o kolejne wyd. Smak Słowa, ale wymijająco stwierdzili, że być może coś da się zrobić.. :)
UsuńChętnie bym przeczytała, gdyż i mnie kusi surowość tamtego świata, ale gdyby jej książki posiadała biblioteka a na to raczej liczyć nie mogę.
OdpowiedzUsuńTe książki stają się coraz bardziej popularne, więc pewnie już niedługo zagoszczą do wielu bibliotek. W mojej miejskiej bibliotece znalazłam kilka lat temu "Księgę Diny" w wydaniu Muzy, która była białym krukiem do momentu ukazania się nowego tłumaczenia. A więc czasami cuda się zdarzają :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń