Tytuł oryginału: Suna-no onna
Tłumaczenie: Mikołaj Melanowicz
Wydawnictwo: PIW
Seria: Książek kieszonkowych PIW-u
Format: papier
Rok wydania: 1971
Liczba stron: 188
Ocena: 4,5
źródło: własna biblioteczka
...Pewnego sierpniowego dnia zaginął mężczyzna...*
A więc zaginął mężczyzna. Okoliczności jego zaginięcia dla większości jego rodaków pozostały tajemnicą. Ale nie dla mnie - ja wiem o tym wszystko, opowiedział mi o tym Abe Kōbō. Cz ywy też chcecie się dowiedzieć jak to było?
Niki Jumpei postanowił wykorzystać kilka dni urlopu przemierzając pustynne tereny w poszukiwaniu nowej odmiany muchy. Niki był nauczycielem i bardzo interesowały go owady. Nie zdradził nikomu, dokąd się wybiera i jaki ma pomysł na spędzenie wolnych dni. I to był jego błąd - koszmarny błąd! Wędrując przez pustynne tereny nieznanego mu terenu, zorientował się, iż nie zdąży powrócić do najbliższego miasta na nocleg. Nic jednak straconego. Między wydmami skrywała się tajemnicza wioseczka, a jej domy położone były... poniżej poziomu piasku? Tak, to nie złudzenie, rzeczywiście tak było! Mieszkańcy trochę nieufni, ale po krótkim namyśle postanowili pomóc turyście i zaproponowali nocleg u pewnej samotnej kobiety. Trzeba było tylko zejść w jedną z jam...
Ja powiedzieli, tak też Niki zrobił. Nikt przecież nie przypuszczałby, że to bilet w jedną stronę i nie ma stąd wyjścia, nie ma ucieczki. To pułapka najgorsza z możliwych, gdyż od tej pory mężczyzna zdany będzie na łaskę mieszkańców wioski, własnych sił i piasku. O tak, przede wszystkim piasku... A kobieta? Cóż, jak to kobieta (w oczach mężczyzn!) - cicha jak myszka, potulna jak baranek, bez własnego zdania, bez własnego życia. Bezosobowa. Od chwili, w której Niki zorientował się, jaki los zrządzili mu tajemniczy mieszkańcy wioski, postanowił walczyć. Nie przypuszczał jednak, że będzie to walka z wiatrakami...
Tyle o samej treści. Choć prawdę mówiąc najważniejsze jest chyba to, co odczytać można między wersami. Niewątpliwie w moim odczuciu jest to powiastka filozoficzna, skłaniająca do refleksji, dająca do myślenia, wyzwalająca w ludziach dziwne odczucia i emocje. Setki cytatów, mogących służyć każdemu z nas w życiu codziennym. Z niektórymi stanowczo się nie zgadzałam, inne zaś akceptowałam w pełni. Co do bohaterów - żaden z nich nie wzbudził mojej sympatii. Żaden mnie nie zachwycił, żaden mnie nie zaskoczył. Podobnie zresztą jak cała ta historia. Chwilami nawet miałam ochotę rzucić ją w kąt, choć coś stale mnie do niej przyciągało. Koniecznie chciałam się dowiedzieć, czy Niki upora się z własną sytuacją, czy się podda, czy jednak będzie walczył do samego końca. I tyle. Poza tym uważam go za szowinistyczną świnię, która widzi w kobiecie jedynie obiekt zniewagi, seksu, maszyny do przyrządzania posiłków, prania i sprzątania. Chwilami aż chciało mi się krzyczeć!
Czy zakończenie mnie zaskoczyło? I tak, i nie. Podejrzewałam, że Niki dopnie w końcu swego, ale nie spodziewałam się, że wybierze taką drogę.
Spodziewałam się dziwnej powieści, ale nastawiałam się bardziej na coś magicznego, nietuzinkowego, tajemniczego - tu zaś zastałam historię mężczyzny, który utknął na dobre w piaskowej jamie, zmuszony do przesypywania piasku. Czy książka daje do myślenia? Ano daje. Czy gra na emocjach? A jakże! Czy mnie zachwyciła? Nie. Ale cieszę się, że poznałam tę światowej sławy powieść światowej sławy pisarza :)
...A o tym, jak stąd uciec, może równie dobrze pomyśleć kiedy indziej...*
*Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki
Mnie też nie zachwyciła. Doceniam, ale jakoś nie dałam się jej porwać.
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Ma się wrażenie, że jest o czymś, a tak naprawdę nie końca wiadomo, jak ją "ugryźć". Lubię takie książki, ale tym razem czegoś zabrakło. A jeśli to była najlepsza powieść
UsuńAbe to pewnie po kolejne nie sięgnę :)
Proponuję spojrzeć na datę wydania książki, rok 1962 - to nie czas na magię ani tajemniczość. Japonia odbudowuje się po wojnie, w której stała po "nie właściwej" stronie; odbudowuje się tak fizycznie, namacalnie (odbudowa i rozwój miast, rozwój technologii, parcie do przodu), jak i mentalnie. Młodzi, którzy pod koniec wojny przyszli na świat tudzież byli dziećmi zaledwie, próbują wyzwolić się od etykietki "oprawców", szukają nowych dróg, nowego wzorca, uciekają od tego, co było i co reprezentuje pokolenie rodziców. Na magię czas przyjdzie po koniec lat 70. dopiero, wraz z pokoleniem introwertyków, by dekadę później przywitać Harukiego Murakamiego, Bananę Yoshimoto i im podobnych twórców.
OdpowiedzUsuńAbe to zupełnie inna bajka. "Kobieta z wydm" zostawia czytelnika z poczuciem, jakby sam pokryty był piaskiem; piasek zgrzyta między zębami i nijak nie da się go pozbyć. To książka o godzeniu się z losem i odnajdywaniu w tym drogi do wyzwolenia. Ktoś powiedział, że jest trochę w stylu Kafki - coś w tym jest.
Być może masz rację - nie spojrzałam na "kobietę.." od tej strony. W ogóle nie doszukiwałam się tła ani nie zastanawiałam się nad ówczesnym "problemem" Japonii. Wydaje mi się jednak, że nie potrafię wczuć się w tamten klimat. Na szczęście nigdy nie podnosiłam się z takiego upadku i trudno to sobie w ogóle wyobrazić. Dlatego odbieram Abe w kontekście współczesnej Japonii. Choć przyzna, że ta książka jest bardzo uniwersalna i odpowiada także współczesności. A ten piasek - trochę za bardzo zaszedł mi za skórę :)
UsuńOj, to jeśli chcesz współczesną literaturę japońską poczytać, w tym sensie, w jakim i w Europie współczesność funkcjonuje, to polecam raczej dzieła powstałe po roku, powiedzmy, 1980 ;) Haruki Murakami, Ryu Murakami, Natsuo Kirino, Banana Yoshimoto, Hiromi Kawakami, Yoko Ogawa, Taichi Yamada... - znacznie bardziej strawni pisarze, serio-serio.
UsuńDziękuję za podpowiedź :) literatura japońska ogólnie, bez rozróżniania na współczesną i dawną, jest mi praktycznie obca (oprócz H. Murakamiego rzecz jasna, S. Endo czy K. Ishiguro - chociaż on nie do końca japońskim pisarzem jest :)). Ale nadrabiam stopniowo zaległości i pewnie tak jak sugerujesz, kierować się będę raczej w stronę współczesności.
UsuńPrawie się udusiłam, jak ją czytałam.
OdpowiedzUsuńDobrze, że to tylko nieco ponad 180 stron, bo byłoby z tobą kiepsko ;)
Usuńmnie przez długi czas irytował główny bohater - taki był z niego egocentryk i szowinista! Miałam ochotę znaleźć się z nim w tej jamie i skopać mu cztery litery :) i wcale nie było mi go żal!