Tytuł oryginału: Alice in Wonderland
Gatunek: familijny, przygodowy, fantasy
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2010
Czas trwania: 108 minut
Ocena: 3,5/4
Każdy z nas zapewne zna historię Alicji, która w pogoni za białym królikiem w kamizelce wpadła do wielkiej dziury i tym sposobem znalazła się w Krainie Czarów. Tak przynajmniej przedstawia to większość animowanych czy też wyreżyserowanych bajek/filmów. Biorąc pod uwagę, iż autor "Alicji..." - Carroll Lewis wykładał matematykę na Oksfordzie, wcale nie wydaje się dziwne, jak niezwykle skonstruowana jest fabuła bajki.
Kiedy usłyszałam, że Tim Burton bierze się za ekranizację książki Lewisa, początkowo przeraziłam się. Potem zaczęłam się zastanawiać, czy aby czasem nie wybrać się na film do kina (zwłaszcza, że gra tam mój ulubiony Johny Depp). Jednak brak czasu, możliwości i osoby do towarzystwa sprawił, że ostatecznie obejrzałam to dzieło w domu. Czy film czymś mnie zaskoczył? I tak, i nie.
Ciekawe jest oczywiście to, że Burton spojrzał na tę historię z nieco innej strony. Alicja nie jest dzieckiem, lecz 20-letnią panną na wydaniu. Poznajemy też jej rodzinę i pokrótce dowiadujemy się, dlaczego Alicja jest tak... inna od swych rówieśniczek. Dalszą historię znają już wszyscy. Alicja biegnie za królikiem, zagląda do dziury w ziemi, wpada, leci, leci, leci i ląduje w dziwnym pomieszczeniu ze stolikiem, na którym leży klucz. Jest też napój zmniejszający i ciastko powiększające, są dziwne postacie, ale... Oprócz Dodo, Królika, Kapelusznika, Zająca, Kota z uśmiechem i Złej Królowej nie ma nikogo ze znanych nam z innych wersji postaci. Natomiast pojawiają się dziwni bliźniacy, Dobra Królowa, Skazeusz (Walet Kier) i okropne potwory. Aliocja natomiast zostaje wciągnięta do dziury po to, by ocalić ten dziwny świat własnie przed jednym z pupilków Złej Czerwonej Królowej, która odebrała władzę tej Dobrej (Białej).
Fabuła dziwna, inna, ale to chyba dobrze. Nie ma sensu robić trzydziestej wersji tej samej bajki. Mimo wszystko nie zachwycił mnie pomysł Burtona. I nie zachwycił mnie też Johny Depp. Żadna postać filmowa nie chwyciła mnie za serce. No i nie lubię dubbingowanych filmów. Co innego bajka, jak np. Shrek. Ale gdy pojawiają się realne postacie, a głos zupełnie do nich nie pasuje, film traci cały urok (nigdy nie zapomnę "Bodyguarda" z Costnerem z niemieckim dubbingu - koszmar!). Tak stało się i tym razem. Przyznam też szczerze, że udało mi się nawet przysnąć na chwilę w trakcie oglądania "Alicji..." i nic na tym nie straciłam. Tak więc cieszę się, że nie straciłam pieniędzy na bilety kinowe, bo strasznie bym ich potem żałowała. Moja ocena waha się pomiędzy średnią a dobrą tylko dlatego, że początek i zakończenie jest zgoła inne od oryginału i tym samym nowe, świeże i ciekawe.
To chyba wszystko, co mogę napisać o tym głośnym dziele Tima Burtona, który zawiódł mnie już po raz drugi (jakiś czas temu zasnęłam w połowie "Charlie i fabryka czekolady"). Następnym razem mocno się zastanowię zanim sięgnę po film tego reżysera - chyba, że będzie to jeden z tych wcześniejszych.
Ja poczułam się bardzo rozczarowana postacią Szalonego Kapelusznika :( myślałam, że Johnny Deep nada tej postaci niesamowitą dozę szaleństwa, a tu taka niespodzianka. Ale film mimo wszystko ciekawie się oglądało - w kinie :)
OdpowiedzUsuńAneto - Kapelusznik nie miał w sobie nic z oryginału, no może oprócz kapelusza. Mnie się ta wersja "Alicji..." nie podobała, ale może dlatego, że oglądałam ją na komputerze.
OdpowiedzUsuńMnie również ten obraz za bardzo nie zachwycił. Oglądałam go w 3D [na szczęście za darmo - uroki pracy w kinie] i bardzo żałuję, bo wersja 'zwykła' nie różni się niemal niczym - efektu 3D właściwie zero. Do tego słabe kreacje, denerwujące postaci, drętwe dialogi i mało ciekawie rozwinięta fabuła. Zdecydowanie nie warto.
OdpowiedzUsuńPaideia - dziwni bliźniacy i Walet Kier nie są nowymi postaciami :) Walet Kier był oskarżony o kradzież ciasteczek w "Alicji...", a Tweedledum i Tweedledee pojawili się w "Alicji po drugiej stronie lustra". To mówiłam ja - zagorzała wielbicielka książki, której film się zdecydowanie nie podobał :D
OdpowiedzUsuńFutbolowa - ale ci zazdroszczę pracy w kinie! Mam takie zaległości kinowe, i do tego daleki dojazd... Myślałam, że wersja 3D była o wiele ciekawsza, ale skoro nie, to w ogóle nie żałuję:)
OdpowiedzUsuńlilybeth - o walecie kier wiedziałam, tylko tu wystąpił w zupełnie innej roli, ale przyznaję się bez bicia, że nie czytałam "Alicji po drugiej stronie lustra" więc bliźniaków w ogóle nie mogłam sobie z niczym skojarzyć. Tylko mi nie mów jeszcze, że te potwory też pojawiają się w książce, bo zwątpię we własną pamięć.. ;) Mam nadzieję, że z niedługim czasie przeczytam tę historię Alicji, której jeszcze nie poznałam :)
Dziękuję za komentarze
No, nareszcie ktoś mówi, że "Charlie i fabryka czekolady" mu się nie podobał:-) bo mnie też ale wszyscy się tak zachwycali tym filmem, że już myślałam, że ze mną i z moim gustem coś jest nie tak:-) Alicji jeszcze nie oglądałam i pewnie nie obejrzę po Twojej recenzji, bo skoro nawet Johnny Deep zawiódł w takiej ciekawej roli, jak Kapelusznik, to szkoda czasu:-)
OdpowiedzUsuńJa ze swojej strony polecam gorąco film "Arlington Road", jeśli lubisz political fiction. Sprzed kilku lat, obejrzałam dopiero teraz i bardzo mi się spodobał. Tylko ostrzegam - bez happy endu:-)
lotnica - widać, że mamy widocznie podobne gusta filmowe, jeśli chodzi o "Charlie'go...", praktycznie nic mi się w tym filmie nie podobało. Dziękuję za podpowiedź filmu, mam nadzieję, że zdobędę go jakoś i obejrzę :)
OdpowiedzUsuń