Autor: Jasmina Khadra (właśc. Mohammed Moulessehoul)
Tytuł oryginału: Les hirondelles de Kaboul
Tłumacz: Barbara Przybyłowska
Wydawnictwo: Amber
Seria wydawnicza: Złota Seria
Ilość stron: 143
Ocena: 4
Źródło: Kolejkowo
Właściwie nie bardzo wiem od czego zacząć... Na dobry początek spróbuję zdradzić elementy fabuły. J. Khadra opisuje losy czterech obywateli Afganistanu, mieszkańców Kabulu, wyznawców Islamu: Atik - strażnik więzienia dla kobiet, Musarat - schorowana żona Atika, Mohsen - młody Afgańczyk, były właściciel sklepu, Zunaira - żona Mohsena, prawniczka udzielająca się w sprawie obrony kobiet. Tłem życia bohaterów jest współczesny Afganistan, kraj zniszczony wojną ze Związkiem Radzieckim, nękany przez oddziały Talibów, chylący się ku upadkowi moralnie i fizycznie.
Sklep Mohsena jest już tylko wspomnieniem, Zunaira utraciła wszelkie prawa i możliwość jakiegokolwiek działania. Zmuszona do wkładania kwefu, nie opuszcza swego skromnego mieszkanka (a właściwie ruiny, w której zamieszkali po zbombardowaniu ich domu). Mohsen snuje się po ulicach Kabulu bez celu, jego myśli krążą wokół wspomnień dawnego miasta i życia społeczności afgańskiej. Gdy nogi zanoszą go do miejsca, gdzie odbywa się mord (kamienowanie) na młodej kobiecie oskarżonej o prostytucję, bezwiednie przyłącza się do bestialskiego czynu. Kiedy dociera do niego, co uczynił, wraca do domu i postanawia opowiedzieć o wszystkim żonie - chce zrzucić z siebie ten ogromny ciężar leżący mu na sercu. Reakcja Zunairy jest jednak skrajnie różna od przewidzianej przez Mohsena. To dopiero początek kłopotów małżonków.
Atik, strażnik więzienia dla kobiet, niechętnie powraca do domu. Czeka tam na niego jedynie schorowana żona, którą musi się opiekować (w krajach muzułmańskich to żona jest sługą mężczyzny). Mężczyzna coraz więcej czasu spędza więc poza domem: w więzieniu lub na ulicach Kabulu. Tam też spotyka przyjaciela z młodych lat, który wyśmiewa się z z postawy Atika, namawia go też do poszukania sobie następnej żony, z której będzie miał większy pożytek. Strażnik, coraz bardziej znużony swym nędznym życiem, nie jest jednak w stanie nic w nim zmienić. Nie może czy nie chce? Sam nie potrafi odpowiedzieć sobie na to pytanie. Musarat widzi, że jest coraz większym ciężarem dla męża, postanawia więc zrobić wszystko, co w jej mocy, by uwolnić go od wszelkich trosk. Niebawem nadarza się wyśmienita okazja...
Y. Khadra nie skupia się na opisie krajobrazu, ubioru, społeczności afgańskiej. Jego myśli zajmują przede wszystkim te cztery postacie, cztery indywidualności, cztery odmienne osobowości. Każdą z nich autor odziera z tego, co zewnętrzne, by dokładnie przyjrzeć się i opisać to, co znajduje się w ich wnętrzu - sercu i głowie. Portrety psychologiczne są najważniejszą częścią historii, na nich Y. Khadra buduje całą akcję.
Jaskółki z Kabulu pisane są językiem prostym, w narracji przeważa czas teraźniejszych, co przypomina mi reportaż na żywo z miejsca zdarzenia. Do tego typu narracji trudno było mi się przyzwyczaić i to ona właśnie zaważyła chyba na ocenie książki. Po prostu lubię tego rodzaju opisów i już.
Skoro zaczęłam pisać o tym, co mi się nie podobało, skończę wątek drugą rzeczą, która sprawiła, że nie uwierzyłam w tę historię, że nie pochłonęła mnie i nie zmusiła do tego, by usiąść i "podumać". Chodzi mianowicie o zupełną zmianę osobowości jednego z bohaterów, dla mnie kompletnie niezrozumiałą i nierealną (kto czytał tę książkę, zapewne wie, o czym mówię). Być może człowiek jest w stanie poświęcić wszystko co ma dla osoby, którą zobaczył, chociaż nie zamienił z nią nawet jednego słowa. Być może istnieje taka osoba, która jest w stanie zrezygnować z miłości, szczęścia, z własnego życia dla drugiej połowy, podczas gdy ta nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Ja niestety nikogo takiego jeszcze nie spotkałam i nie potrafię wyobrazić sobie takich sytuacji, nie uwierzyłam więc w powyższy element historii. Śmiem nawet twierdzić, że w tym momencie autor lekko przesadził, aczkolwiek nie potrafię wymyślić czegoś mniej nierealnego, co pasowałoby do tej sytuacji. Ale przecież to nie ja jestem pisarzem.
Na koniec chciałabym jednak pochwalić ogólny zamysł twórcy. Książka trzyma w napięciu, każe od czasu do czasu osunąć się na fotel (względnie kanapę) i pomyśleć chwilę nad zapisanymi zdaniami czy nawet pojedynczymi słowami. Historia zmusza do zastanowienia się nad tym, jak ogromne zniszczenia może pozostawić po sobie wojna pomiędzy sąsiadami. Ośmielam się stwierdzić, że Afganistan nigdy już nie osiągnie dawnej świetności, jego obywatele na zawsze pozostaną śmieciami w oczach Talibów, a sami Talibowie nigdy nie zostaną z tych ziem wypędzeni. Obawiam się, że wojna radziecko-afgańska wywołała większe zniszczenia na ziemiach bliskiego wschodu niż II Wojna Światowa na terenie Europy. Dla mnie ten fakt stał się najważniejszym przesłaniem Jaskółek z Kabulu i to zapamiętam na długo. Pytanie tylko, czy autor uznałby to za swój sukces...?? Kto wie...
Sklep Mohsena jest już tylko wspomnieniem, Zunaira utraciła wszelkie prawa i możliwość jakiegokolwiek działania. Zmuszona do wkładania kwefu, nie opuszcza swego skromnego mieszkanka (a właściwie ruiny, w której zamieszkali po zbombardowaniu ich domu). Mohsen snuje się po ulicach Kabulu bez celu, jego myśli krążą wokół wspomnień dawnego miasta i życia społeczności afgańskiej. Gdy nogi zanoszą go do miejsca, gdzie odbywa się mord (kamienowanie) na młodej kobiecie oskarżonej o prostytucję, bezwiednie przyłącza się do bestialskiego czynu. Kiedy dociera do niego, co uczynił, wraca do domu i postanawia opowiedzieć o wszystkim żonie - chce zrzucić z siebie ten ogromny ciężar leżący mu na sercu. Reakcja Zunairy jest jednak skrajnie różna od przewidzianej przez Mohsena. To dopiero początek kłopotów małżonków.
Atik, strażnik więzienia dla kobiet, niechętnie powraca do domu. Czeka tam na niego jedynie schorowana żona, którą musi się opiekować (w krajach muzułmańskich to żona jest sługą mężczyzny). Mężczyzna coraz więcej czasu spędza więc poza domem: w więzieniu lub na ulicach Kabulu. Tam też spotyka przyjaciela z młodych lat, który wyśmiewa się z z postawy Atika, namawia go też do poszukania sobie następnej żony, z której będzie miał większy pożytek. Strażnik, coraz bardziej znużony swym nędznym życiem, nie jest jednak w stanie nic w nim zmienić. Nie może czy nie chce? Sam nie potrafi odpowiedzieć sobie na to pytanie. Musarat widzi, że jest coraz większym ciężarem dla męża, postanawia więc zrobić wszystko, co w jej mocy, by uwolnić go od wszelkich trosk. Niebawem nadarza się wyśmienita okazja...
Y. Khadra nie skupia się na opisie krajobrazu, ubioru, społeczności afgańskiej. Jego myśli zajmują przede wszystkim te cztery postacie, cztery indywidualności, cztery odmienne osobowości. Każdą z nich autor odziera z tego, co zewnętrzne, by dokładnie przyjrzeć się i opisać to, co znajduje się w ich wnętrzu - sercu i głowie. Portrety psychologiczne są najważniejszą częścią historii, na nich Y. Khadra buduje całą akcję.
Jaskółki z Kabulu pisane są językiem prostym, w narracji przeważa czas teraźniejszych, co przypomina mi reportaż na żywo z miejsca zdarzenia. Do tego typu narracji trudno było mi się przyzwyczaić i to ona właśnie zaważyła chyba na ocenie książki. Po prostu lubię tego rodzaju opisów i już.
Skoro zaczęłam pisać o tym, co mi się nie podobało, skończę wątek drugą rzeczą, która sprawiła, że nie uwierzyłam w tę historię, że nie pochłonęła mnie i nie zmusiła do tego, by usiąść i "podumać". Chodzi mianowicie o zupełną zmianę osobowości jednego z bohaterów, dla mnie kompletnie niezrozumiałą i nierealną (kto czytał tę książkę, zapewne wie, o czym mówię). Być może człowiek jest w stanie poświęcić wszystko co ma dla osoby, którą zobaczył, chociaż nie zamienił z nią nawet jednego słowa. Być może istnieje taka osoba, która jest w stanie zrezygnować z miłości, szczęścia, z własnego życia dla drugiej połowy, podczas gdy ta nie widzi w tym nic nadzwyczajnego. Ja niestety nikogo takiego jeszcze nie spotkałam i nie potrafię wyobrazić sobie takich sytuacji, nie uwierzyłam więc w powyższy element historii. Śmiem nawet twierdzić, że w tym momencie autor lekko przesadził, aczkolwiek nie potrafię wymyślić czegoś mniej nierealnego, co pasowałoby do tej sytuacji. Ale przecież to nie ja jestem pisarzem.
Na koniec chciałabym jednak pochwalić ogólny zamysł twórcy. Książka trzyma w napięciu, każe od czasu do czasu osunąć się na fotel (względnie kanapę) i pomyśleć chwilę nad zapisanymi zdaniami czy nawet pojedynczymi słowami. Historia zmusza do zastanowienia się nad tym, jak ogromne zniszczenia może pozostawić po sobie wojna pomiędzy sąsiadami. Ośmielam się stwierdzić, że Afganistan nigdy już nie osiągnie dawnej świetności, jego obywatele na zawsze pozostaną śmieciami w oczach Talibów, a sami Talibowie nigdy nie zostaną z tych ziem wypędzeni. Obawiam się, że wojna radziecko-afgańska wywołała większe zniszczenia na ziemiach bliskiego wschodu niż II Wojna Światowa na terenie Europy. Dla mnie ten fakt stał się najważniejszym przesłaniem Jaskółek z Kabulu i to zapamiętam na długo. Pytanie tylko, czy autor uznałby to za swój sukces...?? Kto wie...
Dzieki za recenzje i odkrycie tej ksiazki.
OdpowiedzUsuńKupie sobie na eBayu.
Pozdrawiam goraco ;-)
O wiele ciekawsza pod tym względem jest książka Khaleda Hosseiniego "Chłopiec z latawcem" - polecam z czystym sumieniem :)
OdpowiedzUsuń@Paideia
OdpowiedzUsuńDzieki za kolejna podpowiedz :)