poniedziałek, 26 października 2009

Ugrofińska wampirzyca



Autor: Noémi Szécsi
Tytuł oryginału: Finnugor vámpír
Tłumaczenie: Joanna Goszczyńska
Wydawnictwo: Czarne
Seria wydawnicza: Europejki
Rok wydania: 2005
Ilość stron: 270
Ocena: 3,5

Źródło: Kolejkowo

"Ugrofińska wampirzyca" to powieść węgierkiej pisarki Noémi Szécsi. Sięgnęłam po tę pozycję w ramach projektu Na Peryferiach, ponieważ nigdy jeszcze nie zetknęłam się z prozą tamtejszych rejonów. Historia opowiada o młodej i mało atrakcyjnej wampirzycy imieniem Jerne, której babcia (wampirzyca z krwi i kości) dla zabawy czy też dla podkreślenia "inności" stworzyła nazwisko Volta-Ampere, łącząc nazwiska dwóch znanych wynalazców-fizyków. I jest to jeden z wielu zarzutów, jakie pod adresem własnej babki śle główna bohaterka. Jako świeżo upieczona absolwentka college'u Winterwood w specjalności bajkopisarstwo Jerne przybywa do Budapesztu - miasta, w którym przyszła na świat. Jako, że każdy wampir musi mieć alibi, dziewczyna postanowiła znaleźć jakąkolwiek pracę poprzez ogłoszenie:
Świeżo po studiach, bez doświadczenia, szuka pracy bez wyzwań i odpowiedzialności, za skromną pensję (s.14)
Odpowiedź nadchodzi między innymi z małego wydawnictwa "Elektra i S-ka", którego właścicielami są Norma-Elektra i jej mąż Jermak. W chwilach wolnych od pracy (korygowania tekstów), Jerne pisze bajki o króliku Inicjatywie i jego ekscentrycznych kumplach. Babcia za wszelką cenę chce nakłonić wnuczkę do pierwszego łyku ludzkiej krwi, jednak bez skutku. Dziewczyna krąży wokół normalnej szarej rzeczywistości i nierealnej sytuacji jaką spotyka co dzień w mieszkaniu (trumna, ludzka krew, wiecznie młoda dwustuletnia babka...).


Myślę, że wystarczy już streszczania książki. Jeśli kogoś z was zainteresował ten chaotyczny opis to zdecydowanie może sięgać po tę pozycję. Jeśli jednak było wręcz odwrotnie, radzę odłożyć chęci na potem. Książka N. Szécsi jest tak niespójna jak mój wstęp. Czytamy i czytamy i właściwie nie wiemy, po co? Na różnych blogach i stronach internetowych poświęconych literaturze znajdowałam w większości bardzo pozytywne recenzje: rewelacja, nowatorstwo, autoironia, doskonałe wyczucie... Ja nie odnalazłam pomiędzy wersami ciekawej historii, ważnego przesłania ani chociażby ciekawego zakończenia lub puenty. Gdyby nie prosty i wygodny w czytaniu język, przerwałabym czytanie po pierwszej części. Nie zainteresowała mnie właściwie żadna z przygód głównej bohaterki. Dobrnęłam jednak szczęśliwie do końca i z tego się cieszę. Musiałabym bowiem uznać fakt, że po raz kolejny książka mnie pokonała ;)

Muszę jeszcze zwrócić uwagę na liczne błędy gramatyczne i składniowe w tekście. Tym razem wydawnictwo "Czarne" bardzo mnie zawiodło. Podam przykład, żeby nie być gołosłowną:

nikt nie może mi zarzucić, że nie potraktowałam się jej po ludzku (s.244)

Mimo wszystko nie zrażam się do literatury węgierskiej i będę próbować dalej. Czuję, że literatura środkowo- i wschodnioeuropejska jest wyjątkowa i niepowtarzalna, czekam jednak na moment, w którym moje odczucia się urzeczywistnią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz