piątek, 30 października 2009

Oberża na pustkowiu



Autor: Daphne du Maurier
Tytuł oryginału: Jamaica Inn
Tłumaczenie: Wacława Komarnicka
Wydawnictwo: Iskry
Rok wydania: 1991
Ilość stron: 240
Ocena: 4,5

Źródło: Własna biblioteczka

Jest to moja pierwsza po długim czasie przygoda z klasyką powieści (czyli książką wydaną przed rokiem 50 ubiegłego wieku). Przyznam szczerze, że miałam pewne obawy co do wątku, akcji i słownictwa. W wielu miejscach opisywano "Oberżę na pustkowiu" jako sensację/kryminał, a to nie jest mój ulubiony gatunek literacki. Skoro jednak zakupiłam tę książkę w antykwariacie i stała tak długo na półce, musiałam ją przeczytać choćby z ciekawości.

Akcja zaczyna się bardzo spokojnie - matka samotnie wychowująca córkę umiera prosząc wcześniej swą jedyną siostrę o opiekę nad pierworodną. Dziewczyna - Mary - zostaje więc przygarnięta pod strzechę, którą wszyscy zwą oberżą "Jamajka", tam bowiem osiedliła się wraz z mężem ciotka Patience. Gdy jednak Mary prosi, by dyliżans (jest wiek XIX, samochodów jeszcze nie wymyślono) zatrzymał się przy oberży, woźnica o mało nie spada z miejsca, na którym siedzi. Mimo ogromnego przerażenia spełnia prośbę klientki. Dziewczyna trafia więc do domu, w którym spędzić ma resztę życia. Poznaje wuja Jossa, który nie przypada jej zbytnio do gustu, dowiaduje się, jakie obowiązki czekają ją w kuchni i przy barze. I to jest wątek obyczajowo-przygodowy tej książki.


Wuj Joss od początku wydaje się szorstki, brutalny i źle traktuje swoją żonę. Mary ma złe przeczucia, które zaczynają wychodzić na jaw wraz z pierwszą wizytą niezwykłych gości w oberży: złodziei, morderców, przemytników i całej śmietanki towarzyskiej z okolic. Właściciel "Jamajki" zabiera dziewczynę do pracy za barem, Mary jest więc świadkiem dziwnych strzępków rozmów i kłótni.Wkrótce przyjdzie jej przekonać się, dlaczego oberża owiana jest tak złą sławą - tu z kolei pojawia się wątek sensacyjny, na który musiałam długo czekać, ale gdy się pojawił, wciągał coraz bardziej...

Pozostał jeszcze wątek romansowy. A jest i taki w "Oberży na pustkowiu". Otóż pewnego dnia Mary poznaje młodszego brata wuja - Jema Merlyna, koniokrada o podobnym do niego usposobieniu. Młodzieniec ma jednak w sobie to "coś", co przykuwa uwagę dziewczyny... Wbrew pozorom wątek ten nie jest taki jednoznaczny i trudno wyczuć intencje głównych bohaterów.

Podsumowując: książka dosyć ciekawa, wciągająca, autorka zgrabnie połączyła sceny opisów przyrody z nagłymi zwrotami akcji. Nie były to nudne tasiemce opisujące na dwudziestu stronach widoki i pejzaże, lecz idealnie wkomponowujące się i podkreślające klimat powieści akapity. We wstępie napisałam, że obawiałam się stylu pisarskiego - książka napisana została w 1936 roku, co mogło sugerować jakieś dziwne zwroty, czy dziwne stylistycznie zdania. A tu niespodzianka - kolejne strony połykało się szybko i nie miałam problemu z "płynnością" czytania. To także zaliczam na plus. Wątek kryminalny pojawił się w połowie książki, ale gdy już wkroczył, to trzymał ostro do ostatnich stron. Niestety - tym, co zepsuło nieco klimat powieści, był ów nieszczęsny wątek miłosny, a właściwie jego zakończenie, które trochę przypominało mi klasyczne opowieści rodem z XIX wieku.

Warto zapoznać się z tego typu literaturą. Daphne du Maurier znana jest i szanowana na całym świecie, tym bardziej należy znać jej dzieła. Ja dołączyłam do grona tych, którzy przeczytali, przemyśleli, przeżyli i odłożyli książkę na półkę. Na gorąco oceniłam "Oberżę na pustkowiu" na 5, ale już następnego dnia (czyli dziś) ocena zmalała do 4,5. Pewnie za tydzień dałabym jej 4, dlatego kuję żelazo póki gorące i pozostaję przy ostatecznej wersji, którą podaję przy opisie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz