Wydawnictwo: PIW
Seria wydawnicza: Pisma, t. I
Format: papier
Rok wydania: 1956
Liczba stron: 500
Ocena: 5
źródło: własna biblioteczka
...Gdy coś mnie nadto wzruszy
Lub serce mi podrażni,
Chowam się aż po uszy
Do swojej wyobraźni...*
Czy poezja może być interesująca? Czy satyryczne wierszyki sprzed stu lat mogą nadal śmieszyć? Czy teksty piosenek kukiełkowego teatrzyku "Zielony balonik" przyniosły Żeleńskiemu sławę i rozgłos? Ależ oczywiście, na wszystkie te pytania odpowiadam twierdząco. Choć przyznam szczerze, że nie spodziewałam się po tym pisarzu (który do tej pory istniał w mojej świadomości jako fantastyczny tłumacz dzieł francuskich) aż tak podszytego ironią poczucia humoru.
Teksty zawarte w ziorze "Słówka" powstawały mniej więcej w latach 1906 - 1912, czyli w czasach zaborów. Kraków i Lwów, czyli miejsca, w których często przebywał Żeleński, należały do Austro-Węgier, najbiedniejszego, ale i najmniej ingerującego w życie polskiej społeczności kraju. Stąd te, z braku czy też niedostatku innych przywilejów i atrakcji, zaczęto tworzyć różnego rodzaju kabarety. Dziś kabaret kojarzy nam się z kilkoma facetami wiercącymi się po scenie i wypowiadającymi teksty nie przedstawiające jakiejkolwiek wartości literackiej, sentymentalnej czy moralizatorskiej. Po prostu mamy się śmiać. Ale czy się śmiejemy?
Żeleński natomiast pisał teksty, które oprócz uśmiechu (a czasami wręcz chichotu lub głośnego śmiechu) miały ukazać pewne cechy naszego społeczeństwa. Te dobre i te złe. Te wesołe i te smutne. Historyczne i współczesne. Przede wszystkim jednak w większości przypadków ponadczasowe. Dlatego śmieszą i bawią każdego czytelnika nawet dziś. Często nie wprost, lecz gdzieś pomiędzy wersami; nie od razu, lecz po chwili, czasami nawet nie za pierwszym razem, lecz za trzecim, piątym, ósmym.
W tym zbiorze znajdziemy wiersze, krótkie monologi, dramaty, piosenki (wraz z zapisem nutowym) oraz opowiadania. Te ostatnie najbardziej przypadły mi do gustu, choć jest ich niestety bardzo niewiele. Dodatkowym atutem jest dosyć szczegółowa biografia autora, jego przedmowa oraz mnóstwo przypisów do poszczególnych tekstów - nie oszukujmy się, nie wszyscy jesteśmy mistrzami historii i bardzo często to, co opisuje Żeleński, jest dla nas kompletnie niezrozumiałe.
Cóż mogę dodać - bardzo miło spędziłam czas w towarzystwie Pana Żeleńskiego i jego specyficznego poczucia humoru. Dzięki niemu nieco inaczej spojrzałam na rzeczywistość Galicji pod zaborem i jej społeczność. Nie omieszkam sięgnąć po kolejne tomy z serii "Pisma", do czego również Was namawiam. Naprawdę warto!
...Ale dziś jesteśmy przecie
Między swymi, w kabareice,
Cóż pan tutaj nam pokaże?
...Trzeba zmienić te witraże...*
* Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej publikacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz