Tytuł oryginału: La petite Chartreuse
Tłumaczenie: Magdalena Pluta
Wydawnictwo: Sic!
Seria wydawnicza: Sic! Powieść
Rok wydania: 2005
Liczba stron: 172
Ocena: 5,5
Źródło: własna biblioteczka
Opowiem wam na początku, dlaczego skusiła mnie ta pozycja. Otóż mam wielki sentyment do zakonu kartuzów. Dlaczego? Ponieważ miasto, w którym się urodziłam, założyli owi zakonnicy. Pozostały nam po nich piękne pamiątki i niesamowite dziedzictwo kulturowe. Zakon to bardzo tajemniczy, funkcjonuje do dziś we Francji i kilku innych państwach (niestety zaborcy skutecznie wypędzili kartuzów z ziem polskich). Charakteryzuje się ciszą i samotnością. Bracia i ojcowie zakonni pozdrawiają się słowami memento mori (pamiętaj o śmierci), żyją osobno w domkach zwanych eremami i spotykają się tylko na wspólne modlitwy i posiłki (chociaż nawet wtedy nic nie mówią). A więc wyobrażacie sobie historię dziewczyny, która trafia do takiego klasztoru? Ja nie. I dlatego tak zaciekawiła mnie historia Ewy.
Na początku poznajemy małą Ewę. Dziewczynkę, która każdego dnia czeka na mamę przed drzwiami szkoły. Codziennie czeka, bo mam nigdy nie przychodzi na czas. Ale pewnego zimnego listopadowego popołudnia mama nie pojawia się wcale. Cóż robi Ewa? Rzuca się biegiem przed siebie. Biegnie na oślep, choć wie, że sama nie trafi do domu, w którym zamieszkały dopiero niedawno. I nagle staje się to, co nieodwracalne: Dokładnie o piątej po południu, w zimnych strugach listopadowego deszczu, pędząca furgonetka księgarza Vollarda najedzie prosto na dziewczynkę, która nagle wyskoczy jej pod koła.*
I to dopiero początek, dopiero tło tego wszystkiego, co odkryjemy w książce. Bo nie jest to powieść o małej dziewczynce. I nie jest to historia zakonu kartuzów. To filozoficzne studium dwojga zupełnie obcych sobie ludzi, których w dzieciństwie spotkało niewiele dobrego. A połączył ich wypadek Ewy. Mówię tu o Vollardzie - księgarzu potężnej postury, który nie widzi na świecie nic poza książkami. Tak przynajmniej postrzegają go inni. My, gdy poznamy jego historię, odkryjemy rzecz zgoła odwrotną. To właśnie książki nie mogą żyć bez niego. Wciskają się całymi obszernymi fragmentami w jego pamięć i nie mają ochoty jej opuszczać. Prześladują księgarza dniem i nocą. Oto co książki mogą uczynić z człowiekiem.
Kolejną bohaterką powieści jest Teresa - matka Ewy. Kobieta niepotrafiąca znaleźć sobie miejsca w życiu. Wiecznie w podróży, wiecznie tylko przejazdem. Nie wie, czego chce, nie wie, po co żyje. Czasami miałam wrażenie, że funkcjonuje tylko po to, by zapisywać dziwne zdania i spostrzeżenia w swym kołonotatniku, z którym nie rozstaje się na krok. To jest jej świat, do którego mała Ewa nigdy nie miała dostępu.
Już na początku zaczęłam mieć poważne wątpliwości, czy aby na pewno chodzi o zakon kartuzów i o co w tu właściwie chodzi. Teraz już wiem. P. Peju przedstawia nam samotność. Opisuje ją tak dokładnie, kawałek po kawałku, mimo, że ani razu nie pada jej nazwa. Narrator w tej powieści jest tak bacznym obserwatorem, że nie umyka mu dosłownie nic. Ogałaca bohaterów z ich zachowań, myśli, postępowań. Obnaża wszystkie ich zalety i wady. Nie pozostawiając im w zamian nic. Tylko ból i pustkę.
W całej tej historii ani razu nie pada nazwa zakonu. Ani razu nie spotkamy się z żadnym zakonnikiem. Ale każdy, kto wie, gdzie leży Chartreuse (Kartuzja) i wie, kto ją założył, w każdym zdaniu odczuje obecność niemych i samotnych mieszkańców klasztoru. A Ewa, która w wyniku wypadku traci mowę, jest ich najwierniejszym obrazem.
Nie jest to książka łatwa, miła i przyjemna. Jest smutna, dołująca i refleksyjna. I w dodatku bez Happy Endu. Ale naprawdę warto ją przeczytać, by zastanowić się i zrozumieć, ile szczęścia w życiu ma każdy z nas. Wstrząsnęła mną ta historia i na pewno na długo pozostanie w pamięci.
*Fragment pochodzi z okładki książki
*Fragment pochodzi z okładki książki
ja raczej nie przeczytam. Zbyt smutna historia.
OdpowiedzUsuńrzeczywiście, do najweselszych nie należy :)
Usuńoj tam, oj tam, w górę serca, i taka literatura jest potrzebna
UsuńRaczej nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńwww.recenzje-cherry.blogspot.com