poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Życie Pi

Autor: Yann Martel
Tytuł oryginału: Life of Pi
Tłumaczenie: Zbigniew Batko
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2003
Ilość stron: 341
Ocena: 5,5


Źródło: Biblioteka Miejska w Kartuzach/ Biblioteka UG

Nagroda Literacka: Booker Prize 2002


Co nowego i świeżego można napisać o książce, którą przeczytali już chyba wszyscy miłośnicy książek... Rzeczywiście, historia Piscina Molitora Patela wydaje się tak nierzeczywistą, że chłonie się ją jednym tchem i zupełnie zapomina się o tym, że to przecież tylko fikcja literacka. 

Co mnie najbardziej wzruszyło? Podejście Pi do kwestii religii i wiary. Gdybym miała jak on możliwość wyboru religii, postąpiłabym zupełnie tak samo jak on - z każdej zaczerpnęłabym to, co w niej najpiękniejsze.  On widział w każdym wyznaniu coś wartościowego, niesamowitego, ciekawiło i zachwycało go to, co dla nas bywa czymś zupełnie naturalnym. I tu okazuje się, ze bycie autsajderem ma też zdecydowanie pozytywną stronę. 


Co mnie najbardziej intrygowało? Sam pomysł na niezwykłą historię. Człowiek i tygrys bengalski w jednej szalupie...?? Jak to się mogło stać? To było pierwsze pytanie postawione przeze mnie przy pierwszym zetknięciu z książką. I chyba dlatego postanowiłam przeczytać Życie Pi. Nie lubię bestsellerów, mam wrażenie, że gdy książka jest popularna wśród takiej rzeszy ludzi, to pewnie opisana jest tam jakaś typowa historia miłosna lub fenomenalny kryminał z takim samym jak wszystkie zakończeniem... Tym razem jednak powieść mnie zaskoczyła. A to zdarza się rzadko. 

Co mnie najbardziej zaskoczyło? Treść części drugiej, w której Pi podróżuje po Pacyfiku. Sądziłam, ze będzie to nudny, monotonny monolog chłopca, który stara się przeżyć na wodach oceanu i w sąsiedztwie dzikiego tygrysa. Tu jednak zaskoczenie - każdy rozdział nawiązywał do innego aspektu tej podróży, ukazywał ją z innej strony. Nawet, gdy Y. Martel opisywał chmury na niebie, miało się wrażenie, że się je widzi, że one niedługo zasnują nasze niebo lub właśnie opuszczają horyzont. Kolejną zaskakującą rzeczą jest tak realny i dziwaczny pomysł na całą tę przygodę Pi - autor pomyślał o każdym, najmniejszym nawet szczególe. Kiedy myślałam: jak ten chłopak przeżyje bez słodkiej wody? On znalazł rozwiązanie. Gdy Zdałam sobie sprawę, że tygrys bengalski to jedno z największych zagrożeń dla człowieka, Y. Martel przedstawił mi sposób poskromienia tego zwierza. Zupełnie jakby czytał mi w myślach - a co ze sztormem? Proszę uprzejmie, sztorm też można jakoś przeżyć na środku oceanu w łodzi bez wioseł i załogi. To zadziwiło mnie chyba najbardziej i za to składam najwyższe uznania autorowi. 

Dzięki Życiu Pi zaczęłam zupełnie inaczej postrzegać książki obyczajowe, od tej pory poprzeczka dotycząca pomysłowości zawieszona zostaje wysoko i trudno będzie innym autorom doskoczyć do tego poziomu. 

Nie żałuję ani jednego dnia poświęconego tej powieści i liczę na więcej takich uczt. 

5 komentarzy:

  1. Aż głupio się przyznać ale jeszcze nie czytałam, choć Twoja pozytywna recenzja z pewnością przyspieszy moje po nią sięgnięcie, bo krąży jakoś wokół mnie ta książka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam, polecam, bo naprawdę warto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Tobą w pełni! Książka świetna, niesamowicie wciągająca! Polecam niezmiernie! Też przeczytałam ją niedawno, również w ramach wyzwania i cieszę się bardzo, że zostałam w ten sposób zmobilizowana.
    A w międzyczasie zapraszam do mojej recenzji - http://spojlery.blox.pl/2010/02/Niezwykle-Zycie-Pi.html
    Pozdrawiam!
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za zaproszenie :) już skorzystałam i będę zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie ją czytam! Jest fascynująca. Dawno żadna książka nie wciągnęła mnie tak bardzo!!!

    OdpowiedzUsuń