Autor: Juan Eslava Galán
Tytuł oryginału: En busca del unicornio
Tłumaczenie: Tomasz Pindel
Wydawnictwo: Solaris
Rok wydania: 2005
Ilość stron: 256
Ocena: 4
Źródło: własna biblioteczka
Nagroda literacka: Premio Planeta 1987 (jedno z najbardziej prestiżowych wyróżnień literackich w Hiszpanii).
Jednym z "bzików" czytelniczych jakie posiadam jest zbieranie i czytanie książek z jednorożcem w tytule. Dzięki temu właśnie zakupiłam i przeczytałam "W poszukiwaniu jednorożca" J.E. Galána. Autor, z wykształcenia historyk, wykorzystał w tej książce swoje dwie pasje: historię i pisanie powieści. Wynik jego pracy zadowala, aczkolwiek nie powala na kolana.
J.E. Galán przenosi czytelnika w czasy średniowieczne. W roku 1471 król Hiszpanii Henryk IV wysyła rycerza imieniem Juan z Olid na tajną misję - poszukiwanie jednorożca. Jak głosi legenda, róg tego niezwykłego zwierzęcia ma stać się panaceum na dolegliwości trapiące władcę Hiszpanii. Aby jednak znaleźć w zwabić jednorożca, potrzebna jest dziewica, postanowiono więc, by Juanowi towarzyszyła księżniczka Josefina wraz ze swą świtą, pilnującą jej cnoty. Aby na obcych ziemiach nie upadła moralność i wiara chrześcijańska, król wysyła w drogę także franciszkanina - brata Jordiego. Do tej grupy dołącza oddział kuszników oraz pewien ekscentryczny dworzanin, Manuel z Valladoid - średniowieczny wielbiciel mężczyzn...
Przed drużyną ogromne wyzwanie: jednorożec żyje podobno w dalekich ciepłych krajach, na obcym lądzie, gdzie Hiszpan nie usłyszy rodzimego języka, nie spotka brata w wierze, a ludy zamieszkujące te ziemie mają skórę czarną jak noc. Młodzi, pełni optymizmu rycerze nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka. Ważniejszy jest dla nich honor i fakt, iż król spośród wszystkich poddanych wybrał właśnie ich:
J.E. Galán przenosi czytelnika w czasy średniowieczne. W roku 1471 król Hiszpanii Henryk IV wysyła rycerza imieniem Juan z Olid na tajną misję - poszukiwanie jednorożca. Jak głosi legenda, róg tego niezwykłego zwierzęcia ma stać się panaceum na dolegliwości trapiące władcę Hiszpanii. Aby jednak znaleźć w zwabić jednorożca, potrzebna jest dziewica, postanowiono więc, by Juanowi towarzyszyła księżniczka Josefina wraz ze swą świtą, pilnującą jej cnoty. Aby na obcych ziemiach nie upadła moralność i wiara chrześcijańska, król wysyła w drogę także franciszkanina - brata Jordiego. Do tej grupy dołącza oddział kuszników oraz pewien ekscentryczny dworzanin, Manuel z Valladoid - średniowieczny wielbiciel mężczyzn...
Przed drużyną ogromne wyzwanie: jednorożec żyje podobno w dalekich ciepłych krajach, na obcym lądzie, gdzie Hiszpan nie usłyszy rodzimego języka, nie spotka brata w wierze, a ludy zamieszkujące te ziemie mają skórę czarną jak noc. Młodzi, pełni optymizmu rycerze nie zdają sobie sprawy z tego, co ich czeka. Ważniejszy jest dla nich honor i fakt, iż król spośród wszystkich poddanych wybrał właśnie ich:
By rzecz należycie opowiedzieć od początku, po kolei i klarownie, i bym się od wątku mej relacji nie oddalał, powiem, że Roku Pańskiego 1471, kiedym był oddanym sługą i przybocznym konstabla Kastylii, najzacniejszego pana Miguela Lucasa z Iranzo, otrzymał ów pan mój wiadomość od znakomitego księcia i potężnego Króla i władcy, Henryka Czwartego Kastylijskiego, by wysłać mu, bez żadnego rozgłosu, człowieka z wszech miar zaufanego, wprawnego w rycerskim rzemiośle, o umyśle bystrym, i żeby był wierny, wytrwały i by umiał milczeć, kiedy trzeba, oraz mówić, gdy pora ku temu, i żeby to, co mówi, zawsze stosowne było do chwili i nakazów dyskrecji nie łamało, i żeby nie było brudny, ani moczymorda, ani potomek krwi mauretańskiej czy żydowskiej, ani żonaty. A jako że pan mój Miguel Lucas z Iranzo uznał, że w jego domu żaden chrześcijanin prócz mnie cnót takowych nie posiada, ze szczerym bólem w sercu nakazał mi ruszać i oddać się pod rozkazy Króla naszego miłościwego i na pożegnanie ofiarował mi, wiedziony swą sławną szczodrością, ogiera zwanego Alonsillo, że lepszego i sam Karol Wielki nie miał (...), a pan mój konstabl przyszedł życzyć mi dobrej podróży i rad wielu udzielił, gdzie mam na nocny popas się zatrzymać i co mam z drodze mówić oraz komu.*
Powyższy fragment ukazuje styl pisarski jakim posługuje się w książce J.E. Galán: średniowieczny język, strasznie rozbudowane, pełne opisów i dopowiedzeń zdania, praktycznie brak dialogów. Chciałabym złożyć hołd tłumaczowi tego tekstu - na pewno nie było to zadanie łatwe, lekkie i przyjemne... Książka pisana jest w formie pamiętnika, sprawozdania z podróży, napisana wiele lat po wydarzeniach tam opisanych, a narratorem jest oczywiście Juan z Olid. Przyznaję, że niełatwo czytało mi się tego rodzaju prozę. I pewnie dlatego tyle czasu zajęło mi jej przeczytanie (okrągły miesiąc!).Czy żałuję? Raczej nie.
Temat powieści jest ciekawy, nietypowy, autor łączy fakty z fikcją literacką. Na okładce książki napisano, że nie wiadomo do końca, czy opisana historia jest tylko zmyśloną fabułą, czy historyczną prawdą. Dla mnie nie miało to większego znaczenie. Najciekawsze było to, w jaki sposób średniowieczni ludzie postrzegali inne światy, jak reagowali na zupełnie różniące się od nich ludy Afryki, jak radzili sobie z tym, co zastali i ile czasu zajęło im dotarcie do celu podróży. Iczy w ogóle ten cel osiągnęli. Autor często próbuje rozśmieszyć czytelnika opisami nowo odkrywanych zwierząt czy sytuacjami, jakie mają miejsce podczas podróży, o czym może świadczyć ten fragment:
Temat powieści jest ciekawy, nietypowy, autor łączy fakty z fikcją literacką. Na okładce książki napisano, że nie wiadomo do końca, czy opisana historia jest tylko zmyśloną fabułą, czy historyczną prawdą. Dla mnie nie miało to większego znaczenie. Najciekawsze było to, w jaki sposób średniowieczni ludzie postrzegali inne światy, jak reagowali na zupełnie różniące się od nich ludy Afryki, jak radzili sobie z tym, co zastali i ile czasu zajęło im dotarcie do celu podróży. Iczy w ogóle ten cel osiągnęli. Autor często próbuje rozśmieszyć czytelnika opisami nowo odkrywanych zwierząt czy sytuacjami, jakie mają miejsce podczas podróży, o czym może świadczyć ten fragment:
I po dwóch albo trzech dniach wędrówki na południe po owej równinie, pośród wysokich traw, natknęliśmy się na najniezwyklejsze zwierzę, jakie wyobrazić sobie można, i widok był to zaiste cudowny. I zwierzę owe pod każdym względem przypomina kształtem i formą jelenia, ma cztery nogi i brązowy kolor i główkę małą i ze szpiczastym pyskiem. Tyle że nogi owe ma tak ze trzy razy dłuższe niż jeleń, a szyję ma tak długą, jak dwóch mężczyzn jeden na barkach drugiego. I dzięki takiej szyi sięga do młodych pędów i owoców z czubków drzew.**
Niestety nie mogę przytoczyć najciekawszych fragmentów, ponieważ musiałabym zdradzić czy cel wędrówki się powiódł czy nie. Cały czas piszę o tym, jaka to ciekawa i wesoła książka, a moja ocena wcale nie wskazuje na to, by mi się bardzo podobała. I tu mam problem, bo nie wiem jak opisać dlaczego powieść ta mnie nie zachwyciła. Po prostu - nie miała w sobie magii, którą mogłaby posiadać. Akcja często dłużyła się i nużyła długimi opisami i przemyśleniami głównego bohatera. Język też nie pomagał w czytaniu. Mimo wszystko zakończenie jest ciekawe, nieco inne od moich wyobrażeń, ale równie intrygujące. Dla przypieczętowania historycznych faktów w epilogu autor umieszcza akta ekshumacji zwłok króla Henryka IV wraz ze skarbami, które się przy nim znajdują - bardzo interesujący i nietypowy sposób na puentę całej tej historii.
Nie żałuję, że straciłam cały miesiąc na czytanie tej powieści. Uważam, że było warto. Innym też polecam (aczkolwiek nie gorąco ;)).
* J.E. Galán "W poszukiwaniu jednorożca", Wyd. Solaris, 2005, s.7-8;
** tamże, s. 172-173;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz