poniedziałek, 1 maja 2017

[DINOZAURY] "Balzac i chińska Krawcówna" D. Sijie



...Naczelnik wsi, pięćdziesięcioletni mężczyzna, siedział w kucki pośrodku izby, koło wydrążonego w podłodze paleniska z płonącym węglem; przyglądał się moim skrzypcom...*

Przez wiele lat dobór książek, które chciałam przeczytać, ustalony był z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem. Tworzyłam stosiki, listy, dopasowywałam  lektury do wyzwań. W związku z tym wiele kupionych przeze mnie książek lądowało gdzieś w najdalszych kącikach, poza zasięgiem mojego wzroku. W tym roku odrzuciłam wszelkie standardy i wybieram lektury spontanicznie. I wiecie co? To jest super! Czasami mam wrażenie, że to nie ja, lecz książka wybiera sobie moment, kiedy chce być przeczytana...

Tak właśnie było z "Balzakiem i chińską Krawcówną". Nagle sama wpadła mi w ręce i poczułam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Spojrzałam na okładkę: Balzac, chińska Krawcówna, stara chińska rycina... Skojarzenia były jednoznaczne: poznam historię sprzed wielu lat, może tajemniczą, pachnącą orientem, zieloną herbatą i starymi zakurzonymi woluminami. Ach, jaka to dziwna radość, gdy wyobrażenia nijak mają się do rzeczywistości!


Książka przeniosła mnie bowiem do Chin lat siedemdziesiątych XX wieku, którymi to niepodzielnie władał słynny Mao Tse-tung. I wymyślał takie rzeczy, które nam się nawet nie śniły (a przynajmniej mnie). W tej opowieści autor przedstawił fragment swojego życia, którego trudy zawdzięczał komunistycznemu wodzowi. W ramach rewolucji kulturalnej, jako licealista (a do tego syna lekarza wywrotowca) został wysłany wraz z kolegą (synem dentysty, który leczył w młodości samego wodza i stał się wrogiem publicznym) do małej górskiej błotnistej wioski, do której nie prowadziła nawet droga, lecz wąska ścieżka. Po co? W celu reedukacji, czyli nauki życia od rolników, pasterzy, młynarzy... Słowem tych, którzy poznawali świat nie poprzez naukę, a w wyniku pracy i własnych doświadczeń. Ta zsyłka była dla nich więzieniem, koszmarem, wygnaniem. Ale czy takie sytuacje nie wyzwalają w człowieku siły i chęci do działania?

Pierwszym promykiem nadziei była córka krawca, najbardziej poważanego człowieka wśród okolicznych wiosek, która jednocześnie scalała ich z tubylcami, ale interesowała się życiem poza wioską. Drugim promyczkiem okazał się trzeci licealista, a raczej to, co przywiózł ze sobą. W tajemniczej strzeżonej przez niego walizce znajdowały się książki pisarzy francuskich, Balzaca, Flauberta, Dumasa. Zupełnie inny świat! Niewyobrażalnie cudowne życie, pełne miłości, namiętności, pełne emocji! Dzięki lekturom znikał smutek, nuda i monotonia. Te historie uwiodły krawcównę. I zwiodły głównych bohaterów. Przez moment bowiem uwierzyli, że los się do nich uśmiechnął. Morał z historii brzmi mniej więcej tak: po przeczytaniu przynajmniej jednej dobrej książki miej pewność, że twoje życie zmieni się diametralnie.

Bardzo specyficzna książka. Pisana dosyć dziwnym stylem, czasami wręcz poetyckie opisy sytuacji niemających nic wspólnego z pięknem i delikatnością, innym razem chwile ulotne i ważne dla bohaterów przekazane jak suche fakty, bez krzty emocji. Nie wiem, czy był to celowy zabieg, ale sprawił, że w trakcie czytania się irytowałam, lecz zamykając książkę poczułam, że jednak była to ważna dla mnie historia. Rzeczywiście ją przeżyłam. I na pewno zapadnie na długo w mej pamięci. Być może ze względu na jej inność i dziwactwa. Może przez zaskoczenie, że takie rzeczy naprawdę działy się w XX wieku, gdy u nas powoli pojawiały się komputery, a tam nie wiedziano nawet, czym są skrzypce.

...Powiedziała, że Balzac jej uświadomił jedną rzecz: uroda kobiety jest skarbem, który nie ma ceny...* 

Autor: Dai Sijie
Tytuł oryginału: Balzac et la petite tailleuse  Chinoise 
Tłumaczenie: Maria Braustein
Format: papier
Wydawnictwo: Muza
Seria wydawnicza: Kalejdoskop
Rok wydania: 2001
Liczba stron: 152
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka
*Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki

2 komentarze: