KSIĄŻKA NR 1
Tytuł: Tłumacz choróbAutor: Jhumpa Lahiri
Tytuł oryginału: Interpreter of maladies
Tłumaczenie: Maria Jaszczurowska
Format: papier
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 280
Ocena: 4
źródło:własna biblioteczka
Nie mam szczęścia do tej autorki. Zupełnie nie podobała mi się jej powieść "Imiennik", ale skusiłam się na "Tłumacza chorób" z kilku powodów: po pierwsze jest to zbiór opowiadań, a ja lubię tę formę. Po drugie jest to debiut literacki Jhumpy Lahiri. A po trzecie zbiór ten otrzymał w 2000 roku Nagrodę Pulitzera. I do tej pory zastanawiam się za co...
Opowiadania związane są z kulturą hinduską. Bohaterowie niektórych historii mieszkają w Indiach, życie pozostałych toczy się zaś w Stanach Zjednoczonych. Każde opowiadanie jest zupełnie osobnym wątkiem, innym rozdziałem poznawania kultury hinduskiej. Mamy tu historię mieszkańców indyjskiej "kamienicy", gdzie autorka ukazuje podziały społeczne i rodzaj współistnienia oraz dzielenie się radościami i troskami, które w naszej kulturze wyglądają zupełnie inaczej. Mamy też historię młodej Amerykanki (lub Brytyjki, głowy nie dam sobie uciąć), która zakochuje się w starszym od siebie żonatym Hindusie - przeżywają wspaniały romans, dziewczyna dostrzega w nim cechy nieznane dotąd u mężczyzn z jej kultury i jest nim zachwycona. Niestety kres wszystkiemu kładzie powrót żony z wczasów...
Co jeszcze zapamiętałam z książki..? Opowiadanie o młodym współczesnym hinduskim małżeństwie (aranżowanym rzecz jasna), które kupuje dom gdzieś w USA. Wkrótce oboje natrafiają na dziwne przedmioty związane z religią chrześcijańską. Są właściwie w każdym zakątku domu. Mąż, zafascynowany znaleziskami, prezentuje je na parapetówce. Wkrótce szał poszukiwania ogrania całe towarzystwo... Jak się to kończy - nie pamiętam, tyle czasu minęło już od momentu przeczytania "Tłumacza chorób".
Ogólne wrażenie, jakie pozostawiła we mnie książka Lahiri, jest średnio dobre. Liczyłam na znacznie, znacznie więcej. Historie opisane przez nią są raczej smutne i refleksyjne. Coś mi w nich jednak nie zagrało. Poruszyły mnie chyba tylko dwa opowiadania, ale dziś nie pamiętam już ani jednego z nich. W pamięci utkwiły mi tylko te przeciętne. Podsumowując więc - pani Jhumpa Lahiri nie jest moją ulubioną pisarką i teraz już wiem, że nasze drogi po tej lekturze definitywnie się rozejdą.
KSIĄŻKA NR 2
Tytuł: Sezon burz. Wiedźmin
Autor: Andrzej Sapkowski
Format: papier
Wydawnictwo: Supernowa
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 404
Ocena: 5
źródło: własna biblioteczka
Długo czekałam na spotkanie z moim starym dobrym Geraltem. Tyle lat stał na półce i kurzył się niemiłosiernie. Wciąż jednak czekałam na ten odpowiedni moment. I w końcu nadszedł! Nadszedł i przywrócił mi wiarę w to, książka potrafi mnie wciągnąć.
Tak jak ja odkurzyłam książkę zalegającą na półce, tak Sapkowski odkurzył w końcu swoją najciekawszą postać i stworzył całkiem fajną powieść. Z humorem, ze smaczkiem, z elementem grozy i sensacji, a także nieodłącznej namiętności... Fabuła zaczyna się od przybycia wiedźmina Geralta do portowego miasta Kerack. Niezbyt miło się to dla niego zaczyna, gdyż od razu zostaje oskarżony o oszustwa w niepłaceniu podatków i wtrącony do więzienia. Okazuje się, że to tylko pretekst i przykrywka do tego, by się na nim zemścić. A czyni to rudowłosa czarodziejka imieniem Koral, której biedny zainteresowany na oczy nigdy nie widział. Do tego ktoś kradnie jego narzędzia pracy, czyli dwa wiedźmińskie miecze. Nieszczęścia chodzą parami, a może nawet trójkami. Wkrótce bowiem okaże się, że przyjdzie mu zmierzyć się z całą zgrają dziwnych magów i czarodziei odpowiedzialnych za produkcję bestii-mutantów, które z zimną krwią mordują okolicznych mieszkańców. Geralt, bez broni, nieakceptowany przez społeczność Keracku, podejmuje (jak to on) tę nierówną walkę. Jest sporo krwi, mnóstwo przygód, jest też trochę seksu. No i jest mój ulubiony charyzmatyczny wiedźmin.Czego więcej do szczęścia potrzeba..? Tylko dalszej części przygód. Ale tego chyba się nie doczekam... Pozostaje mi tylko odświeżyć sobie całą sagę o poczciwym Geralcie z Rivii, co chyba niebawem uczynię :)
KSIĄŻKI, KTÓRE PORZUCIŁAM I DLACZEGO:
Napiszę krótko, bo to tylko dwa tytuły. Pierwsza książka, której nie byłam w stanie strawić, to "Bóg zwierząt" A. Kyle'a. To historia dziwnych relacji między ojcem i córką, którzy wspólnie próbują związać koniec z końcem prowadząc ranczo. Ona chodzi jeszcze do szkoły, w której nie jest zbytnio akceptowana. On nie może odnaleźć się w sytuacji rodzinnej - żona nie wychodzi z sypialni (już od kilku lat), ukochana córka uciekła z domu, a jemu pozostało dbać o dobytek i użerać się z nic niepotrafiącą młodszą latoroślą. A w tle konie, konie, konie... Po tej lekturze wiem już na pewno, że nie pociąga mnie tematyka koni. I tyle w temacie. Historia w ogóle mnie nie wciągnęła, a konie nieustannie drażniły. Wspomnę jeszcze tylko o małej czcionce, przez którą wzrok męczył się okrutnie.
Druga niedoczytana książka to "Przepaść między nami" T. Umrigar. Historia bardzo ciekawa, wielowątkowa, choć dotycząca zaledwie dwóch rodzin indyjskich - bogatej Sery Dubasz i jej biednej starej służącej Bhimy. Z biegiem czasu odkrywamy łączące je relacje, a także ich przeszłość i właściwie nie wiadomo do końca, której kobiecie bardziej współczuć. Skoro książka byla taka interesująca, dlaczego ją porzuciłam..? Niestety wybrałam nieodpowiedni moment na tę lekturę. Powiem tylko tyle, że czytanie o zmuszeniu młodej dziewczyny do wykonania aborcji, wykonując testy glukozowe (ponad 2,3h siedzenia na przychodni, która była w ciąży ta wie jakie to wstrętne) na pewno nie zachęciło mnie do brnięcia w lekturę. Ale może kiedyś do niej powrócę.
I to byłoby na tyle w kwestii podsumowania. Teraz więc z czystym sumieniem mogę na bieżąco opisywać wrażenia z lektur, które niedawno przeczytałam. Uff.. Powoli wracam do "żywych" :)
W czasie, gdy sama powiększałam rodzinę, a był to okres 5-ciu lat a nawet w dłuższym czasie czytałam niewiele toteż kilka lat temu rzuciłam się na czytanie jak wygłodniała.
OdpowiedzUsuńAle teraz zauważyłam, że już nie wszystkie książki mnie wciągają.
Przestaję czytać książki traktujące tak naprawdę o niczym z wciąż takim samym motywem, tyle, że odmienianym przez różne przypadki.
Niestety nie znam pisarzy przez Ciebie wymienionych.Sapkowskiego znam z "Wiedźmina" oglądanego, ale tylko od przypadku do przypadku.
Ja bardzo lubię odkrywać nowych pisarzy i poznawać dzieła tych wybitnych, których nie miałam okazji wcześniej poznać. Ale nie za wszelką cenę. Tak jak mówisz, nic na siłę.
UsuńA co do Wiedźmina - filmy i seriale są koszmarne, nie warto ich w ogóle oglądać. Trzeba przeczytać choć jedną książkę o tym ciekawym mutancie, by wyrobić sobie opinię. Zachęcam do tego bardzo bardzo mocno. Od sagi o wiedźminie rozpoczęła się moja przygoda z fantastyką. I wa do dziś :)