czwartek, 13 marca 2014

Ucho, dynia, 125!

Autor: Maria Krüger 
Ilustracje: Judyta Julia Wodnicka
Wydawnictwo: Siedmioróg
Format: e-book
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 156
Ocena: 4,5

źródło: własna biblioteczka


...Najlepiej chyba będzie zacząć od planu sytuacyjnego...*

Minęło dwadzieścia lat, od kiedy po raz ostatni miałam w rękach książkę Marii Krüger. Cóż więc skusiło mnie do sięgnięcia po kolejną historię opowiedzianą przez nią? Powodów było kilka: przede wszystkim zabawa z Jubileuszowymi Lekturami - w tym roku obchodzimy 110 rocznicę urodzin autorki; po drugie udział w wyzwaniu Klasyka Młodego Czytelnika; po trzecie - bardzo atrakcyjna cena e-booka (6zł); a po czwarte, i chyba najważniejsze - zwykła ludzka ciekawość. Jak to będzie? Czy czar "Karolci" sprzed lat będzie mi towarzyszył także tym razem? I na dodatek ten dziwny, nic nie mówiący tytuł... 

Maria Krüger opisuje losy uczniów klasy V jednej z polskich podstawówek. Dzieci, jak to dzieci, zakładają swoje bandy, wymyślają różne psoty, zabawy - w końcu oprócz nauki coś ciekawego trzeba w szkole robić! Jedną z ulubionych przez uczniów zabaw była wyzywanka: "ucho, dynia, ...": jeśli ktoś niespodziewanie krzyknie do ciebie "ucho!", musisz chwycić się za ucho, jeśli dodatkowo usłyszałeś słowo "dynia!", trzymasz się także za nos, a jeśli na końcu usłyszysz jeszcze wybraną liczbę (np. 5), dorzucasz do tego 5 podskoków na jednej nodze. Zabawa nieskomplikowana, ale skutecznie komplikująca życie uczniów w szkole. Zwłaszcza tych, których bandy za sobą nie przepadały. A tak było w przypadku klasy V. Gdy pewnego dnia Jacek postanowił dać porządną nauczkę swemu największemu rywalowi Piotrkowi, spotkało go dość nieoczekiwana kara. Został psem. Dosłownie - małym żółtym jamniczkiem. 


Historia z jednej strony ciekawa, dużo się w niej dzieje. Jacek, już jako pies, przeżywa mnóstwo przygód, stawia czoła licznym wyzwaniom, szybko i często wpada w tarapaty i równie szybko wychodzi  z nich obronną... łapką. Z drugiej strony pouczająca. Chłopiec dostrzega skutki swego złego zachowania, na własnej skórze doświadcza tego, co wcześniej czynił zarówno swoim kolegom, jak i psom. W końcu odkrywa, co to znaczy przyjaźń i na czym polega psia wierność. Sprawdza się więc znane przysłowie: "Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie". Jacek wyciąga z tej historii wielką lekcję. I oczywiście się zmienia. Ne lepsze. 

Bardzo miło wspominam tę historię, choć nie oczarowała mnie ona tak jak "Karolcia". Po skończeniu lektury zaczęła mnie nurtować pewna myśl. Dla kogo w dzisiejszych czasach jest ta książka..? Dawniej w ciemno powiedziałabym - dla starszych dzieci i młodzieży! Jednak dziś już nie jestem tego taka pewna, uważam nawet, że współczesne nastolatki, bombardowane za młodu potwornymi bajkami telewizyjnymi, teraz pragną tylko zagłębiać się w przygody wampirów, zombie, trolli, czy też poznawać historie miłosne kompletnie nie przystające do ich wieku. Kogo zainteresowałyby przygody małego psa? A już tym bardziej chłopca, który się w niego zamienił..? Mam jednak cichą nadzieję, że taka literatura dla dzieci i młodzieży znajdzie swoich miłośników, chociażby w nas - dorosłych. A może i przy okazji zarazimy tą miłością także swoje pociechy? Byłoby wspaniale!

...Ma to być żółty jamniczek...*

* Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki.

2 komentarze:

  1. A ja uważam, że dzisiejsza młodzież i po takie książki sięga. ;) Niestety nie zawsze, bo tak jak piszesz, przegrywają z istotami nadnaturalnymi. Mnie nią zaciekawiłaś i będą ją podsuwać młodszym w rodzinie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę :) im nas więcej, tym dłużej dobra polska literatura dla dzieci i młodzieży przetrwa!

      Usuń