Od kilku dni zmagam się z problemem dotyczącym książki. Kiepskiej książki, którą otrzymałam do recenzji. Zmuszona sytuacją czytałam ją na siłę, choć kilka razy miałam ochotę po prostu odłożyć ją i już nigdy nie dotykać. Ale doczytałam... I co z tego mam? Nic. Proszono mnie bowiem, żeby nie pisać recenzji, jeśli książka się nie spodobała. Mam teraz małe wyrzuty sumienia i czuję się z tym niezbyt dobrze. W końcu po to czytałam tę pozycję, by ją potem opisać, jaka by nie była... Z drugiej strony przyjęłam warunki współpracy i teraz tylko mogę sobie pluć w brodę.
Czy wy też macie czasami podobne problemy? Moja współpraca z wydawnictwami i niektórymi portalami dopiero się rozpoczyna i obawiam się, że jeśli opiszę nieprzychylnie książkę, współpraca się rozpadnie. Z drugiej strony sumienie nie pozwala mi okłamywać innych i zachwycać się czymś, co zupełnie nie przypadło mi do gustu. Cóż więc robić? Nie pisać recenzji jeśli się nie podobało? A może napisać i narazić się na gromy ze strony autora lub wydawnictwa?
P.S.: Nie odbierzcie tego jako aktu rozpaczy - nie zależy mi aż tak bardzo na licznej współpracy. Książek na półkach mam mnóstwo. Ale po prostu miło jest od czasu do czasu otrzymać jakąś nowość, i to zupełnie za darmo :)
Hm... Nie wiem co Ci poradzić bo nie miałam takiej sytuacji. Ja bym napisała choćby w kilku zdaniach co o niej myślę... Choć może i nie? Nie wszystko co czytam recenzuję. Może tak to potraktuj?
OdpowiedzUsuńTak też zrobiłam... :)
UsuńWyrażę moje zdanie - przyjęłaś warunki współpracy - nie ma przebacz. Złej recenzji napisać nie możesz. Ewentualnie radziłabym z takiej współpracy zrezygnować, bo jest delikatnie nie fair w stosunku do czytelników i etyki blogerów książkowych. Ja nie spotkałam się z taką sytuacją, choć współpracuję z jednym portalem, który ma takie wymogi, niemniej nie znalazłam się w sytuacji, by otrzymana od nich książka nie spełniła moich oczekiwań. Współpracuję z wieloma wydawnictwami i portalami - nigdy nie spotkałam się z sytuacją, by za złą recenzję ktoś mnie zgromił (wyjątek to niepocieszony z recenzji autor - takie zażalenia kwituję obojętnością, wszystko co miałam do powiedzenia, wyraziłam w swojej recenzji). Podejrzewam, że moment w którym mój partner miałby zażalenia do treści moich tekstów, do moich poglądów byłby momentem tej współpracy zakończenia. Ważniejsza od nowych pozycji, których i tak mam dostatek jest dla mnie szczerość i własna godność.
OdpowiedzUsuńOstatecznie nie napisałam i nie napiszę recenzji o tej konkretnej książce, ale na pewno napiszę coś w opiniach o książce na innych blogach, na których recenzje się pojawiły :) przynajmniej trochę mi ulży...
UsuńNie pomogę, nie podpowiem co i jak, z tej prostej przyczyny, że nie współpracuję z wydawnictwami, właśnie między innymi z tego powodu o którym napisałaś. Nie ma nic gorszego niż czytać książkę z musu, nie wyobrażam sobie, mam tę komfortową sytuację, że czytam co chcę i kiedy chcę, a kiedy książka mi nie podchodzi, odkładam.
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie czułam presji wydawnictw ani przykrych komentarzy, ale pośrednio odczuwam konsekwencje braku zachwytów nad pozycjami, które otrzymałam do recenzji. Albo może mi się tylko wydaje... Może jestem przewrażliwiona :)
UsuńJa bym na pewno napisała obszerny mail do wydawnictwa. Co do publikacji na blogu: to zależy od książki. Pewnie bym się trzymała umowy z wydawnictwem, ale nei wykluczam, że w jakimś skrajmym przypadku moja gorycz musialąby znaleźć ujcie w formie pisemnej.
OdpowiedzUsuńAcha - wrzuciłam Twojego posta na FB do książkoholiczek, nie wiem, czy słusznie.
W razie czego zapraszam na forum http://carpelibros.glt.pl/ , jeszcze cię tam chyba nie widziałam:).
Iza - wielkie dzięki za wrzutę na FB. Ja już niestety nie będę mogła tego czynić bezpośrednio... :) to akurat nie wydawnictwo tylko portal czytelniczy prosi o niepisanie negatywnych recenzji, co mnie z jednej strony nie dziwi, z drugiej zaś zastanawia, ponieważ taki portal powinien być ewidentnie bezstronny wobec książek, które przekazują mu autorzy lub wydawnictwa.
UsuńTrudny problem. Raz dostałam książkę od autora, która średnio mi się podobała. Recenzja przedstawiała jej plusy i minusy - książkę odesłałam dalej w obieg (takie były też warunki jej przeczytania). Pytanie jest czy robić anty-reklamę ? Zawsze opisuje plusy i minusy, tym razem przeważyły minusy, ale każdy może ją odebrać w inny sposób. Może bym się zdecydowałam na krótką notatkę. Jak pisała koleżanka wyżej - nie wszystko co się czyta, pojawia się w postaci recenzji na blogu - u mnie też tak bywa.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńoj tak, a ta jest po prostu żenująca... Nawet przedstawiciel portalu odpisał mi na maila, że nie tylko ja wyrażam taką opinię o pozycji, którą przesłał do kilkunastu osób :) a więc świadczy to o kompletnej porażce autora/rki książki...
UsuńNo wlaśnie ksiażka za darmo zobowiązuje- nie może się NIE PODOBAĆ, i musisz zamieszczać pitu pitu na swoim blogu w stylu '' tę powiesć szczerze poleciłabym tym i tym''. Dyplomacja, na obkoło, ogólnie, sportowa recenzja lub musisz skłamać:(
OdpowiedzUsuńdlatego nie współpracuję z wydawnictwami. I nie umiem uwierzyć że tym, każda dosłownie każda powiesć dostana od wydawnictwa podoba się danemu czytelnikowi..
Może napisz do wydawnictwa najpierw, albo poporostu napisz dyymplomatyczną recenzję..
do tej pory opisywałam zarówno te książki recenzyjne, które mi się podobały, jak i te, które nie przypadły mi do gustu. Bo nie krępowały mnie niepisane umowy. Tym razem jednak jest trochę inaczej. Co nie znaczy, że nie mogę opisać tej książki w innym miejscu :)
UsuńJeśli zgodziłaś się na taki warunek, to nie możesz teraz tej książki tu opisać.
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci szczerze, że podziękowałabym za dalszą współpracę komuś, kto warunkuje pojawianie się notek na Twoim blogu. Sama napisałaś, że masz sporo książek do czytania.
Problem w tym, że do tej pory otrzymywałam same ciekawe książki (z tego portalu) i nie byłam nigdy zmuszona do wzięcia danej pozycji. Sama wyrażałam zainteresowanie tytułem. Nie wiem co mnie podkusiło, by rzucać się na tak słaby tytuł. Trudno, zaryzykowałam i teraz gryzie mnie sumienie. Następnym razem po prostu lepiej się przyjrzę książce, którą mi proponują :)
UsuńZ drugiej strony miło jest od czasu do czasu przeczytać coś nowego, świeżego. Większość moich regałowych książek znajduje się w przedziale rocznikowym 2000-2009, a na nowości po prostu mnie nie stać... :)
Kalio, mnie też dziwi stawianie warunków. Kiedyś odezwał się do mnie pan z wydawnictwa i zaproponował książkę do recenzji, ale "zasugerował", żebym do notki dołączała ocenę w skali punktowej (co przy zakładaniu bloga rozważałam, ale liczne przeciw przeważyły o tym, że tej formy u mnie nie będzie). Podjęłam dyskusję, ale na darmo, dowiedziałam się tylko, że powinnam pisać o plusach i minusach książek. Informacje tego typu zawieram w moich notkach, ale jak mam wyłuszczać na siłę minusy, jeśli książka mnie zachwyci (a takich trochę czytałam - nie jestem osobą łasą na "darmochę" - ktoś chce dać, to biorę jak leci)? Ostatecznie zrezygnowałam z dyskusji, a książki nie dostałam, bo nagle okazało się, że nakład się wyczerpał, a nie będzie dodruku :D Musiał się baaaardzo szybko rozejść.
OdpowiedzUsuńPS. Miałam poradzić panu, żeby założył własny blog, ale ugryzłam się w język :)
Poczytajka- to się nazywa cięta riposta. Dobrze, że nie przyeslał po prostu gotowej recenzji....
UsuńPoczytajka - mnie stawianie warunków nie dziwi, sama lubię, gdy sytuacja jest jasna. Natomiast trzeba być odpowiedzialnym i jeśli zgadzamy się na jakieś warunki, to musimy ich dotrzymać.
UsuńJeśli byłabym w takiej sytuacji jak Kinga i wiedziałabym, że nie mogę opisać tej książki, bo ją męczę i już wiem, że nie mogę jej zaopiniować pozytywnie, to na pewno nie traciłabym na nią czasu.
Są warunki, na które ja się zgodzę, ktoś inny nie i odwrotnie. Ale musimy być świadomi tego, na co się zgadzamy. Może ja powyżej niedokładnie się wyraziłam - zależy jakie warunki. Dla mnie nie do przyjęcia jest warunek, że publikuję tylko pozytywną opinią. Natomiast ograniczenie co do tego, że dopiero po jednej przeczytanej i opisanej, dostanę następną, już tak. Terminy też, np. dwa miesiące. To dyscyplinuje recenzenta i nie pozwala mu przeciągać struny. Oczywiście można taki warunek przyjąć lub nie, ale pozostaje wybór.
Poczytajko - mnie na szczęście taka historia jeszcze się nie przydarzyła, ale kto wie... :)
UsuńJoanno - masz rację, niektóre warunki są idiotyczne i nie powinny mieć miejsce. W moim przypadku dużo winy leży po mojej stronie, bo zgodziłam się na warunki i sama wybrałam sobie tę pozycję do przeczytania. Dopiero po przemęczeni tej pozycji dotarło do mnie, w jakiej sytuacji się znalazłam i jakie to sprzeczne uczucie: z jednej strony chcieć przeczytać lekturę do końca, by móc szczerze o niej napisać (do końca wierzyłam, że zakończenie okaże się światełkiem w tunelu i pozwoli mi w miarę pozytywnie spojrzeć na książkę) z drugiej zaś siedzieć cicho, kiedy wiem, że książka ma mnóstwo wad i inni przed jej przeczytaniem powinni o tym wiedzieć :) dlatego dziwi mnie to, że portal zajmujący się opiniami i recenzjami żąda tylko tych pozytywnych, podczas gdy powinien stać się neutralnym i bezstronnym gruntem zarówno dla pisarzy jak i tych, którzy ich oceniają...
Znam wydawnictwo, które stawia podobne warunki. Ja osobiście piszę to co myślę o książce, nawet jakbym miała ją obsmarować. osobiście bardziej cenię sobie współpracę z takim wydawcą, który z przyjemnością czyta mniej pochlebne i konstruktywne opinie niż te dosładzane z przymusu. jeżeli nie płacą Ci za tekst to muszą liczyć się z tym, że nie będziesz pisała w samych superlatywach. jeżeli jest to sprzeczne z Twoimi wartościami, a widzę, że jednak tak, to zastanów się czy warto współpracować z tego typu wydawnictwem, które boi się ostrej krytyki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Komentarze z Anonimowych Książkoholików:
OdpowiedzUsuń#
Anna D-W Niestety, mam jakiś problem, żeby napisać u Paidei - nie mam wątpliwości - umowa to umowa. Jeśli warunki mi się nie podobają, to zgłaszam to przed, a nie po czasie...
5 godz. temu · Lubię to!Nie lubię · 1
#
Katarzyna K. a zgadzam się z przedmówczyni... po pierwsze nie podjęłabym się takiej współpracy, po drugie nie rozumiem po co męczyła książka do końca, skoro i tak recenzji napisać zgodnie z umową nie może?
3 godz. temu · Lubię to!Nie lubię · 1
#
.
Anna D-W Szkoda, że Kinga nie wyjaśni (może w komentarzach na blogu) - zastanawiałam się nad sytuacją, w której prośba o niepisanie przyszła po przeczytaniu... Inna sprawa, że bardziej zaniepokoiły mnie rady "nie pisz na blogu, a napisz na biblionetce i w innych miejscach, że to kiepska książka" - czyli stwórz pozory...
Anno - jesteś świadoma tego, że przyjęłam warunki narzucone z góry i tego nie neguję. być może dosyć niezrozumiale napisałam, ale nie chodzi tu o wydawnictwo tylko o portal czytelniczy, na którym pojawiają się różne recenzje. Gdy portal ten proponuje książki do recenzji to pisze, aby opisać książkę tylko wtedy, gdy się podoba. W przeciwnym wypadku należy napisać do przedstawiciela, że się nie podobała. Jeśli negatywnych opinii jest mało, to przyjmą też tą negatywną. Chciałam po prostu prowadzić ten wątek do publicznej debaty, ponieważ jestem początkującym współpracującym z wydawnictwami i portalami, a uczę się na błędach i poradach bardziej doświadczonych bloggerek :)
Usuńhm...ostatnio miałam całkiem podobną akcje... tzn. opisałam niezbyt przychylnie książkę którą dostałam od wydawnictwa..pewnego..i odezwała się do mnie Pani z prośbą, żebym nie umieszczała negatywnych recenzji ich książek na blogu - cóż...pozostało mi tylko podziękować za współpracę...ja się na takie coś nie godzę, mój blog nie jest ani tablicą ogłoszeń, ani laurką wystawianą wszystkiemu co leci... piszę co myślę i już, a jak wydawnictwo się na to nie godzi...to nie współpracuję. NIe linczuję książek, ale nie potrafię też stworzyć laurki czemuś co kompletnie mi nie podeszło.
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinnaś być uczciwa przede wszystkim wobec siebie, zwłaszcza, że Twój blog zawsze taki mi się wydawał. Pozdrawiam Cię ciepło:)
Kaś - dzięki za miłe słowa :) na szczęście nie przydarzyła mi się podobna do twojej historia, choć kilka książek recenzenckich "obsmarowałam" i żadnych konsekwencji nie było. Tym razem jednak tak nie zrobię, bo przyjęłam warunki przed otrzymaniem książki...
UsuńMoim zdaniem nie pisz notki, bo może okazać się, że nie tylko nie ostrzegłaś przed książką, ale wręcz przyczyniłaś się do jej promocji.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie wypowiadam się w dyskusjach na temat współpracy z wydawnictwami, bo temat nie dotyczy mnie bezpośrednio, ponieważ nie współpracuję ani z nimi, ani z żadnym portalem.
Ale tym razem napiszę o pewnej sprawie, która od dawna przychodzi mi do głowy, gdy widzę ten sam tytuł powtarzający się na kolejnych blogach.
Kilka osób wypowiadających się wyżej podkreślało, że zawsze uczciwie recenzują książki otrzymywane od wydawnictw. Oczywiście wierzę, że tak jest, tyle, że wydawnictwo w ramach promocji rozsyła tytuł do wielu współpracujących blogerów. I musicie chyba zdawać sobie sprawę z tego, że taka wrzuta na kilka, kilkanaście blogów w krótkim czasie, to sygnał dla innych, że nowość jest poczytna, chodliwa i warto po nią sięgnąć? Przecież niezależnie od tego, czy opinia blogera jest pochlebna, czy druzgocąca, to i tak promuje nowość, w myśl zasady, że nieważne, czy mówią dobrze, czy źle, byleby tytułu nie przekręcili. Jestem przekonana, że część z tych, co przeglądają blogi książkowe, nie czyta nawet notki (albo nie do końca, jak jest długa), że wystarczy im spojrzeć na tytuł posta i już wiadomo „znów ktoś przeczytał tę nowość X, to może i ja sobie kupię?” Jasne, że każdy powinien mieć swój rozum i jak nie doczyta dokładnie, to sam sobie winien, że wyrzuci kasę w błoto. Ale jak się w krótkim czasie w kilku miejscach trafi na ten sam tytuł, to siłą rzeczy on zapadnie w pamięć i później kusi w księgarni.
Aż się dziwię, że wydawnictwa zastrzegają, żeby nie pisać nic, jakby opinia miała być nieprzychylna.
Zupełnie co innego, gdybyś opisała taką nie podobającą Ci się książkę jakiś czas po jej wydaniu, gdy tytuł już dawno przewalił się przez blogi. Wtedy jest to nawet bardzo wskazane, jako ostrzeżenie/pomoc przy wyborze lektury.
Ewo - masz zupełną rację. To samo stwierdził dziś mój mąż, gdy opowiedziałam mu o wysyłanych przez wydawnictwa książkach. Skoro tak wiele osó o danej książce pisze, to mimo woli jej okładka lub sam tytuł zapada w pamięci. Nie zawsze jednak pozostaje też w głowie to, co inni o niej pisali. W ten sposób pozycja staje się rozpoznawalna i zdobywa coraz szerszą rzeszę czytelników :)
UsuńO tej konkretnej książce oczywiście nic nie napiszę, bo zobligowały mnie do tego wcześniejsze warunki. Ale mam nauczkę na przyszłość i na pewno następnym razem mocno się zastanowię :)
Chciałam jeszcze dodać krótki komentarz a propos pisania niebyt przychylnych recenzji i skutków, jakie z tego wynikają. Niecały rok temu jedno z wydawnictw w bardzo miłym liście zaproponowało mi zrecenzowanie jednej z najnowszych ich książek. Pozycja nie przypadła mi do gustu, napisałam szczerze, co o niej myślę i przesłałam do wydawnictwa. Przedstawiciel bardzo grzecznie podziękował mi za opinię i od tej pory nie odezwał się już ani razu. Jaki z tego wniosek? Bezpośrednio nie powiedzieli, co im leży na wątrobie, ale dalszej współpracy nie nawiązali... A więc pośredni nacisk na bloggerów jest :)
OdpowiedzUsuńTrzeba wybrać - albo twój blog, niezawisły w sądach i opiniach i dajesz sobie na luz z wydawnictwami, albo dajesz sobie na łeb wejść za kilka darmowych książek. Albo znajdujesz takie, które ci kichy nie będzie wysyłać
OdpowiedzUsuńMasz rację, coś trzeba postanowić i dokonać wyboru :)
UsuńNo to napisz w recenzjo prawdę - że była żenada i nie dokończyłaś.
OdpowiedzUsuńtym razem niestety nie mogę, zobowiązałam się i warunków muszę dotrzymać :)
UsuńO niepisanie niepochlebnych recenzji poprosili Cię już po lekturze czy jeszcze przed? Jeśli przed, to trochę dziwię się, że przystałaś na takie warunki, a jeśli po - mogą Cię pocałować sama-wiesz-gdzie ;)
OdpowiedzUsuńWidzisz, problem w tym, że pisali o tym już przed lekturą. Wiedziona przychylnymi recenzjami łudziłam się, że książka jednak będzie dobra i napiszę o niej kilka ciepłych szczerych słów :) teraz widzę, w co się wpakowałam i jak bezsensowne są to zasady... Trudno, człowiek zawsze najbardziej uczy się na błędach
Usuń