Ilustracje: Hilde Kramer
Tytuł oryginału: Vita brevis. Floria Aemilias brev til Aurel Augustin
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Wydawnictwo: Jacek Santorski & CO
Rok wydania: 1997
Ilość stron: 250
Ocena: 4
Źródło: własna biblioteczka
Josteina Gaardera znamy przede wszystkim z bardzo moralizatorskich i filozoficznych powieści dla dzieci i młodzieży. Ja także jestem już po lekturze kilku z nich i przyznaję bez bicia, że w większości bardzo przypadły mi do gustu (zwłaszcza "Dziewczyna z pomarańczami"). Cóż jednak tym razem zaaplikował nam autor? Jakież było moje zdziwienie, gdy w antykwariacie odnalazłam "Vita brevis", której główną częścią jest list Florii Emilii do biskupa Aureliusza Augustyna, czyli świętego Augustyna, myśliciela i jednego z ojców kościoła rzymskokatolickiego.
We wstępie autor opowiada swoją przygodę, którą przeżył podczas targów książek w Buenos Aires w roku 1995. W mieście tym znalazł bowiem przytulny antykwariat, w którym na regale ze starymi rękopisami odnalazł tajemniczy list kierowany do człowieka, którego biografię każdy filozof zna niemal na pamięć. A jednak Gaarder nigdy nie słyszał o niejakiej Florii Emilii. Zaintrygowany zakupił ów rękopis, przełożył go na język norweski i wydał w formie książki.
List to nietypowy i odkrywający grzeszną stronę życia Świętego Augustyna. Floria Emilia to jego wielka miłość, kobieta, z którą spędził wiele lat, która urodziła mu syna, która kochała go ponad życie i za to została ukarana. Każda strona listu aż wrze od emocji, skrajnych emocji. Ale czemu się dziwić, skoro wyszedł spod ręki kobiety zdradzonej, oszukanej, a mimo to kochającej do nieprzytomności. Floria nie ukrywa swych uczuć przed adresatem. Z drugiej strony nie może pogodzić się z odejściem ukochanego. List ten powstał po ukazaniu się w starożytnym Cesarstwie Rzymskim "Wyznań" Świętego Augustyna i autorka listu bardzo często cytuje słowa kochanka. Obraża go, wyśmiewa, błaga, by zmienił decyzję i wrócił do niej. Desperacja? Nadzieja? Nienawiść? Co dręczy najbardziej Florię Emilię, co każe jej pisać tak długi list, którego być może adresat nawet nie przeczyta?
Dawno już nie miałam okazji czytać tekstu napisanego tak specyficznym językiem, pełnym aluzji do znanych myślicieli, cytatów ze starożytnych dzieł. Czy pochłonęła mnie ta lektura? Nie. Czytałam ją z zainteresowaniem, ale nie zachwyciłam się nią. Smutny jest los kobiety porzuconej, która mimo wszystko kocha i czeka na to, co prawdopodobnie już nie wróci. Jednak styl, język, liczne podteksty powodowały, że rozpraszałam się i często przerywałam czytanie. J. Gaarder dosyć prezycyjnie starał się wyjaśnić każdą zagwostkę i każde odwołanie do wątków filozoficznych zawartych w liście, co bardzo ułatwiło mi - filozoficznemu laikowi - zrozumienie niektórych wypowiedzi Florii.
Nigdy do końca nie udowodniono autentyczności listu, choć Jostein Gaarder jest przekonany co do jego wiarygodności i uparcie wierzy, że odkrył kawałek nieznanej dotąd historii. Ja także mu uwierzyłam, lecz nie zmienia to mojego stosunku do Świętego Augustyna. A powinno.
Powieść wydaje się ciekawie, więc może kiedyś po nią sięgnę :d
OdpowiedzUsuń