czwartek, 8 września 2016

Igrzyska śmierci

Autor: Suzanne Collins
Tytuł oryginału: The hunger games
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz 
Cykl: Igrzyska Śmierci, cz.1
Format: papier
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 352
Ocena: 3

źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

...Gdy się budzę, czuję, że druga strona łóżka już zdążyła wystygnąć...*

No tak... (babcia zawsze mi powtarzała, żeby nie rozpoczynać zdania od "no") Kto nie słyszał kompletnie nic na temat "Igrzysk śmierci" - ręka w górę! A ja już znam tę historię, hip, hip, hurrra! Choć wcale mi nie do śmiechu po lekturze tej książki. Jestem wręcz zdruzgotana i żałuję, że nie zainteresowałam się owym hitem wcześniej. Gdybym chociaż przeczytała jedną jedyną opinię na jej temat, na pewno bym po nią nie sięgnęła...
 
Czy muszę streszczać wątek powieści? Ok, w superskrócie. Akcja dzieję się w przyszłości, w państwie Panem powstałym na gruzach dawnej Ameryki Północnej. Podzielonym na dwanaście dystryktów państwem rządzi prezydent mieszkający w Kapitolu - stolicy. Rządy sprawuje okrutne, dyktatura okrutna, a do tego coroczny rytuał, polegający na wystawieniu 24 wylosowanych z dystryktów dzieci w wieku 12-18 lat na Głodowe Igrzyska. Nie jest to bynajmniej olimpiada sportowa, a walka na śmierć i życie. Z igrzysk cało może wyjść tylko zwycięzca. Pozostałe dzieci zostają ZAMORDOWANE przez konkurentów lub organizatorów. Na takie właśnie igrzyska trafia szesnastoletnia Katniss z Dwunastego (najgorszego) Dystryktu, która opowiada nam w szczegółach, jak się tam dostała, jak się do walk przygotowywała i co przeżyła na arenie igrzysk (bo to, że przeżyła, nie muszę chyba nikomu tłumaczyć).


Oburzenie tą książką było ogromne! Jaki człowiek mógł wpaść na tak absurdalny i brutalny pomysł, by dzieci uśmiercały dzieci. I to z zimną krwią! Co to w ogóle za pokrzywiona historia?! Nawet przez myśl by mi nie przeszło, że taką myśl można przelać na papier. Że ktoś może to wydać. Mało tego - że tysiące ludzi się w tym zaczytuje!!! A zwłaszcza młodzieży... Błagam, jeśli książki mają być nośnikiem kultury, informacji, poszukiwania tożsamości - to jaki przykład młodym ludziom daje ta książka?! Nie wiem, czy przespałam chwilę wydania "Igrzysk śmierci", czy w ogóle nie zwróciłam na to uwagi, ale nie przypominam sobie, by gdziekolwiek dyskutowano nad sensem tej książki, tej koszmarnej historii...

I tu nasuwa mi się refleksja - ciekawa jestem, czy rodzice dyskutują ze swymi dziećmi na temat ich doboru lektur, czy pytają chociażby, o czym jest książka, którą czytają. Czy zadają dzieciom pytania, jak oni interpretują historie, które poznają..? Czy wy tak robicie? Ja staram się to robić z każdą najmniejszą nawet książeczką. Bo chcę sprawdzić, czy moja córeczka zrozumiała sens tego, co usłyszała. 

Od lektury "Igrzysk śmierci" minęło już sporo czasu, a we cały czas się gotuje. Wciąż dyskutuję o tej książce z innymi - młodszymi i starszymi. Większość z nich ma podobne do mnie odczucia, choć nie wiem, czy nie reagują tak ,by po prostu zakończyć temat nie więcej o tym nie dyskutować. Mimo wszystko cieszę się nawet, że poznałam tę historię, bo mam teraz podstawy, by dyskutować z innymi na wiele okołoksiążkowych tematów. Pewnie też dziwi was, dlaczego oceniłam ją na 3... No nie jest to pod względem literackim najgorsza powieść. Choć wątek romantyczny żenujący, gęstość akcji chwilami zbyt duża, i ta denerwująca mnie pierwszoosobowa narracja w czasie teraźniejszym, to jednak chwilami nie mogłam się od książki oderwać i pochłonęłam ją w kilka dni. A więc jakieś zalety jednak miała (albo to ja jestem tak spragniona czegokolwiek do czytania). Mało tego, przeczytałam już nawet drugą część tego "wspaniałego" cyklu, i to był definitywny koniec mojej przygody z Katniss, przyjaciółmi i wrogami. 

...Boję się chwili, w której w końcu będę musiała ją puścić...*

*Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki

6 komentarzy:

  1. Książki pochłonęłam jednym tchem, ale mnie najbardziej przerazilo, że jest szansa, że to się kiedyś stanie. Jakieś 15 lat temu nie do pomyślenia było, ze ktoś będzie zgłaszał sie do programu gdzie mozna znaleźć żonę, że ktos będzie uprawiał seks przed kamerami zeby zdobyć sławę (a do tego jeszcze tłum ludzi to ogląda). Jak powiedział Gale w igrzyskach- jest publika jest show. Myślisz że nikt by nie oglądał takich igrzysk? Wystarczy ze ludzie pozwalają na wojny i głód, odwracają oczy gdy ktoś bije dziecko czy psa na ulicy... Świat obawiam się właśnie zmierza do takich igrzysk...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pewnie po części masz rację. To, co oglądamy w telewizji, czytamy w prasie lub słuchamy w radio powoli wprowadza nas do jakiegoś dziwnego świata. Pewnie i warto zwracać na to uwagę właśnie poprzez pisanie książek o rewolucjach, sprzeciwianiu się władzy (i nie mam tu nawet na myśli obecnej władzy w Polsce) i wszelkim rzeczom, które godzą w wartości człowieka. Uważam jednak, że pani Collins nieco przekroczyła tę barierę i potraktowała temat zabijania dzieci (przez dzieci!) jako element władzy nad światem. Uważam, że tak się nigdy nie stanie, nie jesteśmy ani zwierzętami, ani "zmiechami", żeby wpadła nam do głowy taka rzecz. Wiadomo, to co dzieje się na Bliskim Wschodzie, gdzie dzieciom przyczepia się pasy z bombami, totalnie odbiega od jakiegokolwiek humanitaryzmu. Niestety im więcej mówimy o tym, piszemy i czytamy, tym normalniejsze się to dla nas staje. Ja mówię temu kategoryczne NIE i dlatego też sprzeciwiam się popularyzacji książek typu "Igrzyska śmierci".

      Bardzo ci dziękuję za głos :) fajnie jest podyskutować z kimś na takie tematy.

      Usuń
  2. Moim zdaniem to doskonały przykład antyutopii, jak np. Nowy wspaniały świat, czy Wyspa. Poza tym, zauważ w jaką stronę zmierza telewizja. Jeśli nałożymy jedno na drugie - całość jest spójna i wcale nie bezsensowna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, no właśnie. I właśnie Paideia udowodniłaś, że książka świetnie spełniła swoją rolę :) To nie jest książka, którą młodzież czyta dla uciechy, ona ma raczej z założenia przerażać, że dzieci zostały zmuszone aby zabijać dzieci.

      Usuń
  3. Agata Adelajda - co do antyutopii, mogłabym się zgodzić. Ale z takim razie przyczepię się do stylu i języka książki. To, że piszemy dla młodzieży, nie oznacza, że mamy obniżać loty dotyczące kompozycji, stylu pisania czy bardzo słabej charakterystyki postaci.

    Snafu - pytanie tylko, czy młodzież zastanawia się nad tym, co czyta i czy ktoś rozmawia z młodymi ludźmi na tego typu tematy. Ja mam wrażenie, że nie... I jaki sens ma taka książka, jeśli ludzie odczytują ją dosłownie i nie widzą drugiego dna..?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W założeniu lekcje języka polskiego, na które każdy chodzi, mają nauczyć interpretować, a że nie są idiotoodporne to już nie ich wina :D

      Usuń