Tytuł oryginału: Dvärgen
Tłumaczenie: Zygmunt Łanowski
Wydawnictwo: PIW
Format: papier
Rok wydania: 1965
Liczba stron: 200
Ocena: 5,5
Źródło: własna biblioteczka
...Mam dwadzieścia sześć cali wzrostu, jestem zgrabny, proporcjonalnie zbudowany, może tylko głowa nieco za duża...*
Oto karzeł. Nie błazen - karzeł. Mieszka na zamku u swego księcia, służy mu przy stole, przebywa w jego komnatach. Służy też księżnej, choć szczerze jej nienawidzi. Uczuciem tym darzy wszystkich, lecz ją szczególnie. Mimo to służy, jest wierny i lojalny. Zajmuje mały karli pokoik, gdzie pisze niezwykły pamiętnik, choć pewnie dla niego to po prostu dziennik, ot zwykłe zapiski tego, co dzieje się na zamku. Przemierza liczne korytarze, obserwuje, lecz z nikim nie rozmawia i niczego nie komentuje. Chodzi i sieje wokół siebie nienawiść, a przecież powinno być odwrotnie, przecież jest karłem. Ale ten karzeł jest inny od swych pobratymców. Ten karzeł to zło!
Mogłabym streścić tu w kilku zdaniach historię, opowiedzianą przez karła. O księciu, który planuje wielką bitwę, o życiu na średniowiecznym zamku, o romansach, wielkich wynalazkach i niezwykłych ludziach, którzy odwiedzają księcia i o wielu mniejszych i większych ciekawostkach. Lecz nie o to w książce Legerkvista chodzi. To tylko tło dla niego, głównego bohatera tej historii. Niezwykłego obserwatora, prześmiewcy, mordercy, prowokatora i bezbożnika. Karzeł dominuje, choć tak niewiele mówi o sobie. Dominuje, choć tak niewiele jest w stanie zdziałać. On dominuje, bo jest wszędzie, widzi wszystko i słyszy to, czego inni usłyszeć nie zdołają. Ten karzeł to zło! Takich istot nie powinno być na świecie.
Książka Lagerkvista wywarła na mnie ogromne wrażenie. Nie wciągnęła mnie opisywana przez niego historia pewnego królestwa (bardzo często przerywałam czytanie po kilku stronach i odkładałam książkę na kilka dni). Nie bardzo podobał mi się też pomysł nieustannej narracji, bez dialogów - ale przecież był to dziennik, więc cóż chcieć innego. Może zabrzmi to absurdalnie, lecz największe wrażenie wywarła na mnie kumulacja zła, nienawiści i buntu w jednej postaci, w jednej opowieści, snuta przez tę postać. A uświadomił mi to dopiero finał historii, którego moja własna interpretacja brzmi następująco: jeśli raz zetkniesz się ze złem i pozwolisz mu zagościć w swych czynach i umyśle, nie łudź się, że będziesz w stanie nad nim zapanować, ujarzmić go, powstrzymać. Wyjście z tej sytuacji jest tylko jedno - zła trzeba się pozbyć na zawsze, zlikwidować je. Jeśli się tego nie zrobi - ono powróci.
Cudowny styl pisarski, niesamowite emocje, niezapomniane wrażenia (towarzyszące mi już od kilkunastu dni). Uwielbiam takie przeżycia literackie i każdemu życzę podobnych. Naprawdę warto!
...Rozmyślam o dniu, kiedy przyjdą i zdejmą mi kajdany, bo on przysłał po mnie znowu...*
*tekst pisany kursywą to pierwsze i ostatnie zdanie powyższej książki
Też myślę, że warto i może kiedyś przeczytam jego książki.
OdpowiedzUsuńO tak, ja też kiedyś sięgnę po pozostałe jego książki. Zaimponował mi :)
Usuń