czwartek, 29 sierpnia 2013

"Ulica Abrahama" J. Łukowska



...Nikt z mieszkańców nie wiedział, jak naprawdę nazywała się ich ulica...*

Czy zastanawialiście się kiedyś nad historią ulicy, na której mieszkacie? Ja nie mam takiego problemu, bo nie mieszkam na ulicy :) ale historię nazwy swej wioseczki znam, ot co. Jakiś czas temu poznałam także dzieje jednej z ulic Nowego Jorku. I mimo, że zapewne ulica ta wcale nie istnieje, jej historia urzekła mnie od początku do końca.

A wszystko zaczyna się w XIX-wiecznym Berlinie, gdzie w rodzinie żydowskich kupców przychodzi na świat Abraham. Dziwne dziecko, wiecznie ciekawe świata, zadające tysiące pytań, zastanawiające się nad rzeczami, które jego rodzicom i rodzeństwu nie przyszłyby do głowy, nie mówiąc już o odpowiedziach na nie. Jednym słowem chłopak zupełnie nie przystawał do tradycyjnych Żydów. Cóż więc z takim zrobić..? Skoro jest inteligentny, sprytny i ciekawy świata - wyślijmy go na studia, jako rabin przyniesie spokój i poważanie całej rodzinie Zimmermanów. Tylko co zrobić z jego przyjacielem, starym Szkotem McGregorem, u którego przesiaduje w księgarni całymi dniami i próbuje odnaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania? 


I cóż z tego, że rodzina miała plan. Abraham posiadał marzenia i tak bardzo pragnął, by się spełniły, że na nic się zdały studia (na których odkrył prawdziwą, tę drugą twarz Judaizmu) i ożenek z cichą kochającą Izebel. I tak dopiął swego. Wyjechał z Europy, osiedlił się w Nowym Jorku i został znanym na całym świecie fotografem.

Ale na tym nie koniec. Historia Abrahama to tylko połowa opowieści. Ród Zimmermanów w Stanach Zjednoczonych rozrastał się, a w każdym pokoleniu pojawiał się kolejny Abraham. Upłynęło wiele lat, zanim na świat przyszedł kolejny bujający w obłokach potomek o tym samym imieniu. Na dodatek jedyny spadkobierca całej fortuny ojca. Czterdziestoletni Abraham bez przyszłości, bez marzeń, bez perspektyw na przyszłość. Nieustanne zmartwienie całej rodziny, zwłaszcza ojca, który na łożu śmierci przeprowadza z synem najważniejszą rozmowę w ich wspólnym życiu. Rozmowę, która niespodziewanie zmieni bieg historii i spowoduje, że imię Abraham znów będzie brzmiało dumnie!

Wspaniała historia! Pełna poczucia humoru, radosna, ale też refleksyjna. I niech nie zwiedzie was podtytuł na okładce - żadne tam love story. Żadna saga rodu, ani historia ulicy. Nic z tych rzeczy. To przede wszystkim opowieść o przyjaźni i miłości rodzinnej. Książka składa się z dwóch części, i w każdej z tych części najważniejszym momentem jest rozmowa, długa, szczera i przełomowa. A reszta to tylko tło. Bardzo ciekawe i interesujące, ale jednak tylko tło. 

Polecam wszystkim! I chyba będę musiała zmienić zdanie na temat książek Joanny Łukowskiej. Do tej pory uważałam, że "Pierwsza z rodu. Znajda" była jej najlepszą powieścią. Od dziś jest nią "Ulica Abrahama". Niecierpliwie czekam na więcej takich przeżyć!

...I wreszcie są ulice, które biegną przez sam środek twojego serca...*

* Cytaty to pierwsze i ostatnie zdanie z powyższej książki.

Autor: Joanna Łukowska
Wydawnictwo: RW2010
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 108
Ocena: 6

Źródło: od wydawnictwa


Pozostałe książki autorki opisane na blogu:
 
http://dwiepasje.blogspot.com/2011/09/pierwsza-z-rodu-znajda.html
http://dwiepasje.blogspot.com/2013/08/dreszcze.html
 http://dwiepasje.blogspot.com/2011/10/kucykolandia-z-krainy-kucykow.html http://dwiepasje.blogspot.com/2011/10/panstwo-tamickie.html 

1 komentarz: