Wiem, na dobry miesiąc zniknęłam z blogosfery. Niestety - siła wyższa. Dużo pracy w pracy, mąż maruda, brak weny twórczej... Można by wymieniać i wymieniać! Jednym słowem - przez ostatni miesiąc nie przeczytałam praktycznie żadnej książki. STRASZNE!!!
Ale miałam kilka powodów. Jednym z nich były niezbyt dobrze dobrane lektury: "Miasto śniących książek" Moersa i "Władca much" Goldinga. Wiem, że wiele osób zachwyca się nad tymi pozycjami, ja też chciałabym do nich należeć, naprawdę... Ale nie mogę! Ni jestem w stanie zmusić się do przeczytania kilkunastu stron dziennie. Te książki mnie znudziły, zmęczyły swoimi narracjami i dogłębnie zniechęciły do czytania na kilkanaście dni.
Przede ma jednak nowy okres - WAKACJE! Które rozpoczynam już w najbliższą środę :) Dyplomy wypisane, nagrody dla dzieci zakupione, teraz pozostało mi tylko cieszyć się ostatnimi chwilami z moimi kochanymi zerówkowiczami. I upajać ciekawymi książkami! Na pierwszy ogień poszła "Trucicielka" E.E. Shmitta i niestety nie zachwyciła, nie rozłożyła na łopatki (ale o tym w następnym poście). Teraz na tapecie mam "Kiki van Beethoven" tegoż samego autora. A to dlatego, że staram się do 1 lipca przeczytać jak najwięcej książek wydanych w 2011 roku. Powód jest prosty - NAGRODY BLOGGERÓW "ZŁOTA ZAKŁADKA", o której więcej informacji znajdziecie TUTAJ. wątpię, czy uda mi się przeczytać cokolwiek wartego nominacji, ale przynajmniej będę miała czyste sumienie, że się starałam :)
Na dziś dosyć wypocin. Ale proszę, nie zapominajcie o mnie i zaglądajcie tu od czasu do czasu. Obiecuję, że w wakacje na pewno będę zamieszczać więcej opinii i refleksji na temat książek oraz wszystkiego, co z nimi związane. Pozdrawiam gorąco!
Ja zaglądam, chociaż... sama ostatnio miałam dość długą przerwę, zarówno w blogowaniu, jak i w czytaniu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że chociaż ktoś z czytelników pozostał :) strasznie się cieszę! I pozdrawiam!
UsuńFajnie, że wróciłaś ;)
OdpowiedzUsuń:) dziękuję :) pozdrawiam!
UsuńRada na źle dobrane lektury jest jedna - odłożyć i poszukać innych. :)
OdpowiedzUsuńI tak też staram się robić. Ale czasami bywa tak, że książka zaczyna wciągać od połowy i mam wyrzuty sumienia, czy aby nie przegapiłam czegoś naprawdę wartego uwagi... Z drugiej strony rocznie powstaje tyle nowych powieści, tylu ciekawych autorów jeszcze nie odkryłam, że patrząc w ten sposób odkładam książkę jeśli nie wciągnie mnie pierwsze 50 stron :)
UsuńBywa i tak :) Mnie tez ostatnio ani widac ani sllychac ani widac na blogach i mym blogu. Coz kazdy ma inne gusta literackie i wIADOMO, ze nigdy nie bedzie tak ze wszyscy beda sie zachwycac danym tytulem. Mi baaaardzo podobalo sie "Miasto sniacych ksiazek". Czytalam je kilkakrotnie i po lekturze tego tytulu kupilam dwa inne wielkie tomiszcza Moersa.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie mogłam się przemóc. Może przebrnęłabym pierwszą część książki, gdyby nie chroniczny brak czasu i konieczność zwrócenia powieści do biblioteki. Spróbuję jeszcze raz sięgnąć po Moersa - "13,5 życia kapitana Niebieskiego Misia". Jest tylko jeden mały problem: jest to kolejny pisarz niemiecki, którego styl pisania mi nie pasuje. Nie, nie jestem uprzedzona, bo nie wiedziałam nawet, że Moers jest Niemcem, dopóki nie przerwałam "Miasta...". Być może nie powinnam więc sięgać po niemieckich pisarzy :)
UsuńJeżeli Miasto... Ci nie podeszło, to nie sięgaj po 13 i 1/2... bo to książka zdecydowanie dla wielbicieli tego autora! Totalnie odpadniesz i tyle. Może lepiej spróbuj z Miastem... za kilka lat?
UsuńJa Moersa uwielbiam!
Kurcze, być może mam zły czas, bo nic mi się ostatnio nie podoba. Nawet Schmitt, którego przecież uwielbiałam... Albo zmęczenie materiału, albo powinnam zmienić pasję na... malowanie na szkle ;)
OdpowiedzUsuń