środa, 29 grudnia 2010

"Salt" - obejrzałam film

Reżyseria: Phillip Noyce 
Tytuł oryginału: Salt
Gatunek: thriller, szpiegowski, sensacyjny
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2010
Czas trwania: 100 minut
Ocena:




I co mnie podkusiło, żeby obejrzeć "Salt"...? Chyba jedynie bezgraniczna ciekawość jak w filmie rodem z Hollywood poradził sobie Daniel Olbrychski. Tylko po co tak właściwie? Aktora tego nawet w polskich filmach nie lubię, niestety nie jest to mój ideał aktorstwa. Co do Jolie, nie pamiętam, żebym oglądała jakikolwiek wart polecenia film z jej udziałem. A jednak. Obejrzałam. I co mi z tego pozostało..? Nic. Pusto. 



Zacznijmy jednak od przedstawienia fabuły. Cudem uratowana (przez męża, słynnego arachnologa) z rąk północnokoreańskiej władzy agentka CIA, Eveline Salt, wraca do kraju i prowadzi przesłuchania ważnych świadków. Pewnego dnia zgłasza się do niej Vasiliy Orlow, chory na raka agent KGB (chyba) i zwiastuje jej niezbyt ciekawe nowiny. Przedstawia bowiem historię radzieckich dzieci, uznanych za zmarłe po urodzeniu, lecz w rzeczywistości wykradane przez człowieka, którego misją było stworzenie Rosjan wychowanych i utożsamianych z Amerykanami po to, by w odpowiednim czasie (w Dniu X) dokonać zamachu na najważniejsze osobistości Stanów Zjednoczonych, a tym samym zniszczyć najważniejsze państwo świata. Według Orlowa w najbliższym czasie nadejdzie Dzień X, a osobą, która ma dokonać zamachu na prezydenta  USA jest... Eveline Salt. Od tej chwili zaczyna się ucieczka jednej z wychowanek Związku Radzieckiego i jednocześnie jej życiowa misja. 


Salt właściwie przez cały czas trwania filmu ucieka i wciela się w różne postacie. I te jej kaskaderskie wyczyny... Zupełnie niepasujące do niej. Nie oglądałam Lary Croft więc nie widziałam jej wcześniej w takich wyczynach, ale jakoś zupełnie mi do tego nie pasowała. Chyba wolałabym w tej roli obsadzić którąś z kobiet Bonda lub jednego z aniołków Charliego - byłoby chyba ciekawiej. Zresztą, zobaczcie sami jak wyglądały poszczególne odsłony Ev Salt:

Blond urzędniczka z własnoręcznie stworzoną bronią :)

Uciekająca pani Ev

Elegancka rosyjska agentka (czyż nie podobna do Scorupco z "Ogniem i mieczem"?)

Czarna Mamba

Nie mogłam się też oprzeć, by nie wstawić tu kilku zdjęć z filmu, które rozśmieszyły mnie niezwykle. A więc:

Kobieta Kot :D

A ten kadr tak bardzo przypomina mi ten z "Ogniem i mieczem", że wprost nie mogłam powstrzymać się od napomknięcia o tym :) sami popatrzcie, a przyznacie mi rację. 

Ogólnie rzecz biorąc nie podobał mi się ten film. Strasznie był zagmatwany, niezrozumiałe niektóre wątki, a i pomysł średnich lotów. Najciekawsze w filmie były rosyjskie kwestie Olbrychskiego (bo A. Jolie jakoś nie wychodziły rozmowy w tym języku...). No cóż, kolejny hollywoodzki hit o niczym. Dużo hałasu, strzelania, trupów, zagmatwania i zero przyjemności z oglądania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz