wtorek, 16 marca 2010

Okruchy dnia

Autor: Kazuo Ishiguro
Tytuł oryginału: The Remains of the Day
Tłumaczenie: Jan Rybicki
Wydawnictwo: Prószyński  i S-ka
Seria: Biblioteka Interesującej Prozy
Rok wydania: 1997 
Ilość stron: 203
Ocena: 5

Źródło: miejska biblioteka w Kartuzach

Nagroda Literacka: Booker Prize 1989


Cóż mogę powiedzieć o tej książce? Tyle już o niej mówiono, pisano, tyle już recenzji powstało na ten temat... Powieść nagrodzona bardzo prestiżowym wyróżnieniem, pozytywnie odbierana przez rzesze czytelników na całym świecie -  cóż więcej chcieć..? A jednak oczekiwałam czegoś innego, czegoś ponad przeciętność. Tymczasem...

Poznajemy losy klasycznego angielskiego kamerdynera - Stevensa, który wybierając się w odwiedziny do dawnej znajomej, poprzez wspomnienia z nią związane dokonuje bilansu własnego życia. Próbuje tłumaczyć przed samym sobą własne wybory, decyzje, które rzeczywiście do najłatwiejszych nie należały. Będąc kamerdynerem lorda pragnącego zmienić losy Anglii i  świata trudno wybierać pomiędzy ostatnimi chwilami umierającego ojca, a profesjonalną obsługą najważniejszych osób w państwie. Zwykłemu szaremu człowiekowi do głowy by nie przyszło, by porzucić najbliższą sercu osobę w ostatnich chwilach życia, tymczasem prawdziwy zarządca domu nie może pozwolić sobie na tego typu rozterki. Zadziwiające, lecz opisane i uargumentowane z tak dżentelmeńską powagą, że czytelnik sam zaczyna wątpić we własne wybory życiowe. 


Stevens nie jest w stanie nawet przed samym sobą przyznać się do popełnionych błędów, od świtu do nocy ogrywa rolę kamerdynera i nie potrafi już żyć inny życiem. Sądzę, że w dzisiejszych czasach wielu z nas mogłoby znaleźć w sobie sporo cech głównego bohatera Okruchów dnia. I za to podziwiam i szanuję dzieło K. Ishiguro. 

Kolejnym elementem, na który warto zwrócić uwagę, jest język. Przepięknie stylistycznie i logicznie spisany pamiętnik pozwala czytelnikowi śledzić losy Stevensa z nostalgią, smutkiem, zadziwieniem, a nawet kompletnym zaskoczeniem i krytyką dla postępowania głównego bohatera. K. Ishiguro odzwierciedlił sposób myślenia i wypowiedzi szanującego się kamerdynera, zwracającego uwagę nawet na okoliczności sprzyjające lekkiej dygresji lub też ich brak. Niesamowite, na jakie szczegóły autor zwrócił uwagę przygotowując się do stworzenia powieści. Za te chwile namysłu także dziękuję.

Tyle pozytywnych myśli plącze się w głowie, lecz ogólne wrażenie wypada blado. Skąd taki stan rzeczy? Nie wiem, nie potrafię wytłumaczyć swych odczuć, ani ich opisać. Czegoś mi zabrakło, czegoś było odrobinę za wiele... Liczyłam na ciekawsze zakończenie, niespodziankę, zmianę - no i nie doczekałam się. Tak, jakby Stevens w ogóle nie wyciągnął wniosków z przeprowadzonego starannie rachunku sumienia. Czy K. Ishiguro chce nam przez to pokazać, jak fatalne mogą być skutki kurczowego trzymania się jednej życiowej roli? Czy chce nas skłonić do zastanowienia się nad własnym życiem? Czy daje nam do ręki klucz, dzięki któremu otworzymy drzwi do nowego, lepszego jutra? Być może...

5 komentarzy:

  1. Ja nie umiem osobno ocenić książki i filmu, bo film widziałam najpierw, i to kilka razy. Myślę, że wzajemnie się uzupełniają. Scena, w której panna Kenton (Emma Thompson) próbuje się dowiedzieć, co czyta pan Stevens (Anthony Hopkins) - wspaniała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę powieść, uwielbiam też film! Adaptacja kongenialna, role Thompson i Hopkinsa do zapamiętania na zawsze.
    Dziękuję, że przypomniałaś o radości i wzruszeniach, towarzyszących mi przy czytaniu i oglądaniu "Okruchów dnia".

    OdpowiedzUsuń
  3. Elenoir, Lirael - wstyd się przyznać, ale nie oglądałam jeszcze filmu. Czas najwyższy uzupełnić braki :) Bardzo jestem ciekawa, w jaki sposób Hopkins i Thompson ukazali tak specyficzne postacie.

    A książka - im więcej czasu mija od jej przeczytania, tym wydaje mi się lepsza...

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiem dlaczego przez kilka lat mysłałam, że ta książka nazywa się "Ostatni kamerdyner" i czytalam ją kilka lat temu i ostatnio nie mogłam przypomnieć sobie autora ani, ba, znaleźć nazwiska w internecie. w dodatku "Okruchy dnia" leżą na półce i czekają na lekture, hehe, a dzięki Tobie okazalo się, że są to dwie te same książki. Niemniej przeczytam jeszcze raz, bo prawie nic nie pamiętam. Ale dlaczego "ostatni kamerdyner"??? Był tam taki rozdział czy co? Pozdrowienia! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dziwię się, że taki tytuł utkwił Ci w pamięci, rzeczywiście jest t książka o zamierającym zawodzie, jakim był przedwojenny kamerdyner. Dziś już chyba nie znalazłoby się osób, których ideologią życiową byłoby bezsprzeczne poddaństwo wobec swego pracodawcy.

    OdpowiedzUsuń