Autor: Pascal Quignard
Tytuł oryginału: Les Ombres errantes
Tłumaczenie: Tadeusz Komendant
Wydawnictwo: Czytelnik
Cykl: Ostatnie Królestwo t. I
Rok wydania: 2004
Ilość stron: 162
Ocena: 4
Źródło: własna biblioteczka
Nagroda Literacka: Prix Goncourt 2002
Recenzji tej nie rozpocznę od opisu treści, ponieważ ta jako taka nie istnieje. Nie zacznę też wyrażeniem własnych odczuć, ponieważ ich nie posiadam, a jeśli tkwią gdzieś w podświadomości, to nie jestem w stanie opisać ich słowami. Od czego więc mam zacząć..?? A niech będą cytaty:
Odradzam się z dnia na dzień z potrzeby naśladowania dzieł Przodków. (s. 8)
P. Quignard w swym dziele często nawiązuje do przeszłości: Starożytny Rzym, Chiny z początku pierwszego tysiąclecia, Francja w XVI-XVII wieku. Są to w większości pojedyncze zdania, urywane myśli.
Oto moja praca w języku, który waży, rozważa, odważa się wyważyć, nim się zwarzy. (s. 12)
Język jest istotnym elementem wiążącym treść książki w całość. Chodzi tu zarówno o język w ujęciu językoznawcy, z całą wiedzą dotyczącą budowy sylab, wyrazów, zdań, lecz również język jako narzędzie manipulacji, wyśmiewania się, zatajenia prawdy. P. Quignard buduje bardzo proste i chaotyczne struktury - krótkie pojedyncze zdania, liczne akapity, rozdziały zawierające jedną myśl. W pierwszym momencie ma się wrażenie, że autor pisze, co mu "ślina na język przyniesie". Że pisze o wszystkim i o niczym. Mimo wszystko to, co pisze, ma sens, posiada podwójne dno, którego zwyczajny szary człowieczek nie jest w stanie ogarnąć. Oczywiście ja także zaliczam się do owych przeciętnych obywateli globu i przyznaje się do porażki na całej linii - nie wiem, co autor miał na myśli. Po prostu nie wiem...
Błędne cienie to skarbnica złotych myśli. Tę książkę czyta się jak poezję. Potrzebne jest maksymalne skupienie, czas na przemyślenia, a przede wszystkim intuicja, bez której czytelnik nie jest w stanie wyłapać tego, co w tekście ukryte.
Jak już wcześniej wspomniałam, dzieło P. Quignarda to książka przerastająca moje aktualne możliwości czytelnicze. Mimo wszystko przeczytałam ją w całości (a nie było to łatwe, oj nie było...). Przez cały ten czas czekałam na to zdanie, to słowo, które naprowadzi mnie na odpowiednie tory. I pewnie nie raz się pojawiło, tyle że ja go nie zauważyłam. Nie poddam się jednak bez walki. Błędne cienie, mimo, iż nieczytelne i chaotyczne, dały mi poczucie niespełnienia. Pokazały też, że jestem dopiero na początku czytelniczej ścieżki po bezdrożach literatury i zmotywowały do dalszej pracy.
Na koniec pozostawiłam dwie spośród najciekawszych jak dla mnie myśli, które, podobnie jak poezję, każdy może zinterpretować po swojemu (być może właśnie o to chodziło Quignardowi..?):
Trzeba kochać to, co tracone, i w tym, co stracone, dotrzeć miłością do Niegdyś (s. 16)
Trzeba iść tam, dokąd Bóg poprowadzi, i nie pozwalać sobie na zleniwienie ducha. (s. 89)Zachęcam wszystkich wytrwałych i żądnych przygód do zmierzenia się z lekturą i sprawdzenia swoich możliwości :)
Ha! Właśnie wypisuję książki, które otrzymały tę nagrodę i wydaja się być interesujące i dopiero u Ciebie natrafiłam na jej recenzję, bo na blogach o niej cicho ;) Upewniłaś mnie, że warto wpisać ją na moją listę, za co dziękuję :)
OdpowiedzUsuń