czwartek, 2 lipca 2015

Kraina Chichów

Autor: Jonathan Carroll
Tytuł oryginału: The land of laughs
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria wydawnicza: Biblioteczka Konesera
Rok wydania: 1999
Liczba stron: 296
Ocena: 4

Źródło: własna biblioteczka

...-Powiedz mi, Tomaszu, wiem, że zadawano ci to pytanie milion razy, ale powiedz, naprawdę, jak to jest być...*  


To nie będzie recenzja, to raczej zbiór luźnych myśli na temat dziwnej (w różnym tego słowa znaczeniu) książki. "Krainę Chichów" polecali mi wszyscy - że taka inna, że super, że ciekawa, magiczna, z pogranicza fantasy... Skusiłam się, choć ten wstrętny pies na okładce wcale nie zachęcał do czytania - trzymając książkę z ręku wciąż miałam wrażenie, że czai się, żeby mnie ugryźć. I przez niego właśnie wciąż z tyłu głowy chodziła mi myśl, że to horror lub w najlepszym wypadku thriller. Dzięki niemu odkryłam też, jak wielki wpływa na czytelnika ma okładka!

Treść... Rzeczywiście inna. Z początku nudna, potem dziwna, na końcu znowu nudna. Właściwie nie bardzo wiem, czym się tu zachwycać. Mąż pytał mnie co chwilę: "i jak, już, już?", a ja mu na to, że chyba jeszcze nie... I czekałam, kiedy nadejdzie to "już". Niestety, nie nadeszło. Być może zbyt wiele się po tej powieści spodziewałam. Być może za bardzo szukałam tego, co miało mnie tak zaskoczyć. A może coś mnie ominęło..? Choć myślę, że nie, gdyż świat stworzony przez Carrolla był swego rodzaju novum i faktem jest, że tego typu historii jeszcze nie czytałam. Nie zainteresował mnie ani nie wzbudził mojego zainteresowania żaden z bohaterów - wszyscy okazali się flegmatyczni i zrzędliwi, aroganccy, złośliwi i ogólnie bez życia. 


Pewnie dziwi was, że opisuję tę książkę w samych negatywach, gdy tymczasem oceniłam ją aż na 4. Więc już się tłumaczę. Nie była to najgorsza powieść, jaką czytałam. Nie była zła, w końcu przeczytałam ją do końca. Po prostu po tak zachwalanej historii spodziewałam się o wiele więcej. Jedyne, czego nie mogę jej zarzucić, to fakt, że pozostaje w pamięci na długo. Przeczytałam ją kilka miesięcy temu i wiele fragmentów jeszcze pamiętam. Podejrzewam też, że jej "inność" zapamiętam na zawsze i gdy ktoś mnie spyta o "Krainę Chichów" to odpowiem raczej: "O tak! Czytałam! Pamiętam wyraźnie!"

...Zarżałem ze śmiechu i wystrzeliłem w sam środek smutnej, pełnej niedowierzania gęby Ryszarda...*

* Pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki.  

6 komentarzy:

  1. Miałam podobne odczucia. Sprezentował mi ją narzeczony, bo to ulubiona książka jego najlepszego kumpla, przeczytałam, ale nic mnie w niej nie zachwyciło. Narracja sucha, świat papierowy, postaci irytujące. Po takim wstępie raczej nieprędko sięgnę po inne książki Carrolla...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie jestem sama. I jeśli ta książka została okrzyknięta najlepszą powieścią Carrolla to chyba rzeczywiście nie warto nam sięgać po inne :) pozdrawiam!

      Usuń
  2. Fakt, książka jest dziwna, ale jednocześnie ma w sobie pewną magię. Sama czytałam ją dwa razy i pewnie sięgnę po nią i trzeci raz, mam do niej ogromny sentyment i słabość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób czuje magię tej książki. Ja niestety takowej nie poczułam. A przecież nie znaczy to, że "Kraina.." jest zła lub nieciekawa - po prostu kwestia gustu :)

      Usuń
  3. Oj tak, też przez nią przebrnęłam, dawno temu i nie pamiętam już treści, ale ślad emocjonalnej niechęci pozostał.
    Zgadzam się też z tym, że okładka ma znaczenie a jeszcze większe papier, czcionka...
    największe oczywiście [banał!] treść i w tej kwestii Carroll odpada...

    OdpowiedzUsuń
  4. To jedna z moich ulubionych powieści, czytałam ją kilka razy i zawsze robiła na mnie ogromnie wrażenie :) Bardzo lubię te magiczne światy Carrolla, gdzie nikt ani nic, nie jest tym, kim/czym się wydaje :)

    OdpowiedzUsuń