poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rebeka

Autor: Daphne du Maurier
Tytuł oryginału: Rebecca
Tłumaczenie: Eleonora Romanowicz-Podolska
Wydawnictwo: Iskry
Format: papier
Rok wydania: 1991
Liczba stron: 360
Ocena: 5

źródło: własna biblioteczka


...Śniło mi się tej nocy, że znowu byłam w Manderley...*

To już moje trzecie spotkanie z Daphne du Maurier. Za każdym razem, gdy sięgam po jej powieści, zastanawiam się, dlaczego. Przecież nie lubię czytać romansów, kryminałów, thrillerów... A jednak coś nieustannie skłania mnie do sięgnięcia po tę pisarkę. I - co najważniejsze - nigdy się na niej jeszcze nie zawiodłam. "Rebeka" także bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, choć długo trzymała mnie w niepewności.

Na pozór jest to historia jakich wiele. Młoda kobieta z niższych sfer zakochuje się w dojrzałym mężczyźnie, który na dodatek jest przystojny, obrzydliwie bogaty i bardzo tajemniczy. Aby tego było mało, po kilku dniach spędzonych z dziewczyną w Monte Carlo oznajmia, że chciałby się z nią ożenić. Ona mówi "tak", on funduje jej cichy ślub o podróż poślubną marzeń po całej południowej Europie. Idylla kończy się z dniem, gdy małżeństwo przyjeżdża do posiadłości, w której od tej pory ma wieść spokojne życie. Do Manderley, wspaniałego, obrośniętego legendą Manderley... Nic jednak nie jest tak, jak świeżo upieczona żona sobie wyobrażała.


Już od progu witają ją zimne lub obojętne spojrzenia służby, obce pomieszczenia: sypialnia, buduar, salon przygotowane specjalnie z myślą o małżonkach i brak widoku na morze, które tak dobrze widać z zachodniego skrzydła. Tak przynajmniej słyszała. Nowa pani na Manderley musi się jednak z mierzyć z czymś znacznie gorszym i tajemniczym - pamięcią i wspomnieniami o byłej żonie Maxima de Wintera - Rebeki. Na każdym kroku słyszy peany na cześć jej poprzedniczki, musi przyjmować jej gości, musi znosić zmienne nastroje małżonka, przede wszystkim jednak musi odpierać ataki gospodyni - pani Danvers, prawej ręki Rebeki. Życie dodatkowo utrudnia jej nieobycie w środowisku z wyższych sfer, nieśmiałość, wątła kibić i brak urody. Jednym słowem wszystko sprzysięga się przeciw niej. Jak można wytrzymać w takim miejscu, w takiej atmosferze, w domu przesiąkniętym obecnością pięknej i niezwykłej Rebeki..?

Zmagania narratorki, (bezimiennej) pani de Winter, z całą tą dziwaczną sytuacją trwają długo i zaczynają nużyć. Stale te same gafy, potknięcia, nieumiejętność zarządzania domem, nieustanna krytyka w oczach służby - pani Rebeka robiła to tak, pani Rebeka spędzała czas tu i tu, pani Rebeka jadła posiłki w takich a nie innych porach... Zaczynało mnie to coraz bardziej drażnić. Miałam wręcz ochotę potrząsnąć młodziutką żoneczką, by zaczęła żyć jak człowiek a nie jak zwierzątko w klatce. Już byłam bliska odłożenia lektury na półkę, gdy nagle jak grom z jasnego nieba nastąpiła całkowita zmiana akcji. Na przestrzeni kilku stron Maxim de Winter wykłada karty na stół, odkrywa wszelkie dręczące do myśli oraz tajemnice i zaczyna się... Wszystko staje się zaprzeczeniem myśli i odczuć, które narratorka nam przedstawiała (sama oczywiście także święcie w to wierząc!). Powieść zaczyna się od nowa.

Po przeczytaniu ostatnich stron książki odpowiedziałam sobie na pytanie, dlaczego ponownie sięgnęłam po książkę Daphne du Maurier. Ta kobieta jak nikt potrafi zaczarować czytelnika, uśpić jego uwagę i w niespodziewanym momencie uderzyć z całym impetem. Bardzo lubię takie książki, takie historie. Mam tylko żal do wydawnictwa Iskry - jak można na okładce początkowo zrazić do powieści czytelnika, pisząc, że historia "nieco trąci myszką" (opis z okładki), a potem zdradzić w opisie cały sens i całą tajemnicę tytułowej Rebeki..?  Jak tak można!? Odebrało mi to przynajmniej  połowę radości i przyjemności z przeczytanej książki. Mimo to oceniłam ją na 5, bo jest po prostu bardzo dobra. I jeśli ktoś jej jeszcze nie przeczytał, niech zrobi to czym prędzej. Nie sugerujcie się też szufladkami, w które powieść ta została włożona - nie jest to ani romans, ani kryminał, ani thriller - to po prostu bardzo dobra powieść obyczajowa z sensacyjnym wątkiem. Koniec, już nic więcej nie zdradzę :)

... A słony wiatr od morza niósł ze sobą popioły...*  

* pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki

Inne książki autorki opisane na blogu:

4 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze książek tej autorki, choć wiem, że wielu osobom się podobają. Może warto się przekonać, czy mi również. Jak znajdę "Rebekę" w bibliotece to przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. du Maurier pisze w typowy dla Anglików melancholijny sposób - powoli, delikatnie, czasami wręcz rozwleka opisy krajobrazów, myśli głównej bohaterki. Ale jeśli polubi się ten styl, to polubi się też twórczość tej pisarki :) warto spróbować

      Usuń
  2. W swoim czasie namiętnie czytałam książki du Maurier, a "Rebeka" była moją ulubioną powieścią tej pisarki. Polecam stylowy film z 1940 r. z Laurencem Olivierem i Joan Fontaine.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na półce mam jeszcze "Zatokę Francuza". Z opisu wynika, że to romans, ale kto wie, "Rebeka" też nim ponoć jest... :) A film obejrzę na pewno, choć nie wiem, kiedy znajdę na to czas. Zastanawiałam się, którą wersję obejrzeć więc dziękuję za podpowiedź, na pewno skorzystam!

      Usuń