środa, 20 października 2010

Rozpalmy słońce

Autor: José Mauro de Vasconcelos     
Tytuł oryginału: Vamos aquecer o sol
Tłumaczenie: Teresa Tomczyńska 
Cykl: Zezé, cz. 2
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 303
Ocena: 4


Źródło: Kolejkowo


Moja przygoda z J. M. de Vasconcelosem rozpoczęła się od "Mojego drzewka pomarańczowego". Jakże piękna to była książka. Krótka, lecz wspaniale opisana historia małego chłopca - Zezé, pół-Indianina mieszkającego w Buenos Aires (stolicy Brazylii). Historia, która bardzo często doprowadzała mnie do łez. Historia, która ukazywała jak wrażliwa jest dusza małego dziecka, jak wielka bywa jego wyobraźnia i jak nieświadomie popełnia ono błędy, za które płaci wysoką cenę. 

"Rozpalmy słońce" to dalsze losy małego kochanego Zezé, adoptowanego przez wuja - zamożnego lekarza mieszkającego w Natal. Rodzice oddali go, ponieważ był zbyt bystry i zdolny, by skończyć tak jak jego rodzeństwo - w fabryce (mam wrażenie, że Zezé, który opowiada nam swoją historię, nie chce przyjąć do wiadomości, że pozbyto się go z domu, ponieważ sprawiał zbyt dużo kłopotów). Chłopiec ma dziesięć lat, uczęszcza do elitarnej męskiej szkoły przyklasztornej. Zmuszany jest do nauki gry na fortepianie. W szkole mnóstwo kolegów, w domu przybrani rodzice, ich córka i służąca, a jednak Zezé jest sam. Samotność prowadzi do tego, że w jego życiu (czytaj: wyobraźni) pojawia się niezwykły przyjaciel - ropucha kururu, którą nazywa imieniem Adam. Zwierzę wnika w  serce chłopca i towarzyszy mu na każdym kroku. Pomaga rozstrzygać problemy i wątpliwości, których mnóstwo w małej głowie Zezé. Ale na tym nie koniec. Chłopiec wprowadza do swego świata wyobraźni jeszcze jedną postać: znanego aktora, którego po cichu nazywa swoim tatą. W jego życiu pojawia się też przyjaciel z krwi i kości, stojący za nim murem w każdej sytuacji. To ojciec Fayolle, jedyny, który dostrzega piękno duszy tego dziecka.

niedziela, 17 października 2010

[HISTORYCZNIE] Granica sokoła

Autor: Jarosław Abramow-Newerly   
Wydawnictwo: Twój Styl
Rok wydania: 2001
Ilość stron: 254


Źródło: własna biblioteczka

Zacznę może od tego, że nie oceniłam tej książki. I przyznaję się od razu, że jej nie przeczytałam. Nie doczytałam, tak brzmi lepiej :) Uwielbiam styl pisarski tego autora, ale to, co działo się już na początku powieści, zupełnie zbiło mnie z tropu i nie byłam w stanie przebrnąć dalej. Książka jednym słowem zupełnie mnie nie zainteresowała. Ani trochę. Wieczne łączenie przeszłości z teraźniejszością zupełnie popsuło całą opowieść i doprowadziło do strasznego chaosu. Takie były moje odczucia. 

czwartek, 7 października 2010

Nobel 2010 w rękach Llosy

Nie ukrywajmy - ten autor od wielu lat był wywoływany do tablicy. Bardzo często słyszało się o jego "kandydaturze" do literackiego Nobla. I oto spełniło się - Mario Vargas Llosa został oficjalnie obdarowany Literacką Nagrodą Nobla 2010. Czy słusznie? Większość twierdzi, że tak. Ja nie jestem w stanie tego ocenić, ponieważ nie czytałam jeszcze żadnej jego książki. 

Już drugi rok z kolei nagrodę tę otrzymuje autor, na którego akurat mam literacką "chętkę". Przed rokiem właśnie byłam w trakcie czytania "Sercątka" H. Muller, gdy okazało się, że została laureatką Nobla 2009. Llosa krąży w mojej głowie od około 2 miesięcy. Nie mogłam się jednak zdecydować, od jakiej powieści tego autora zacząć swoją przygodę (żeby się nie zrazić) i w ten sposób ostatecznie nic nie przeczytałam. Ale postanawiam nadrobić zaległości, a Nobel tym bardziej motywuje do lektury. 

Czytałam ostatnio ciekawy artykuł opisujący na kogo stawiało się w tym roku 2010. Salon Kolportera stawiał właśnie na Llosę i nie przeliczył się. szczegóły możecie znaleźć TUTAJ

środa, 6 października 2010

Zapomniałam...

Aż wstyd się przyznać, ale zupełnie umknął mi tak ważny przecież ROCZEK mojego bloga! Ale wstyd!!! Wiem jednak co było powodem... Otóż urodzinki miałam obchodzić 4 września, niestety w tym czasie rozpoczęłam nową - ważną dla mnie pracę oraz staż nauczycielski. Objęłam stanowisko wychowawcy klasy "0", a więc obciążenie było tym bardziej wielkie. Musiałam przemóc niechęć do szkoły, strach i tęsknotę dzieci za domem i rodzicami. Usprawiedliwienie jako takie mam, ale mimo wszystko bardzo mi wstyd, że zapomniałam o tak ważnym święcie mojego "dzieciątka".


wtorek, 5 października 2010

"Alicja w Krainie Czarów" - ekranizacja bajki Carrolla Lewisa

Reżyseria: Tim Burton 
Tytuł oryginału: Alice in Wonderland
Gatunek: familijny, przygodowy, fantasy
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2010
Czas trwania: 108 minut


Ocena: 3,5/4


Każdy z nas zapewne zna historię Alicji, która w pogoni za białym królikiem w kamizelce wpadła do wielkiej dziury i tym sposobem znalazła się w Krainie Czarów. Tak przynajmniej przedstawia to większość animowanych czy też wyreżyserowanych bajek/filmów. Biorąc pod uwagę, iż autor "Alicji..." - Carroll Lewis wykładał matematykę na Oksfordzie, wcale nie wydaje się dziwne, jak niezwykle skonstruowana jest fabuła bajki. 


poniedziałek, 4 października 2010

Nagroda Literacka Nike 2010

Ciekawa jestem waszych opinii dotyczących najważniejszej polskiej nagrody literackiej. Muszę przyznać, że tegoroczni kandydaci do miana najlepszego autora 2010 roku byli dla mnie zupełnie nieznani (no, może oprócz Dehnela i Jagielskiego, których znam tylko z nazwiska, bo książek nie czytałam). Przypomnę listę nominowanych: 


"Ekran kontrolny" Jacka Dehnela (poezja)
"Jasne niejasne" Julii Hartwig (poezja)
"Dni i noce" Piotra Sommera (poezja)
"Śmierć czeskiego psa" Janusza Rudnickiego (zbiór opowiadań)
"Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka (dramat)
"Nocni wędrowcy" Wojciecha Jagielskiego (reportaż)
"Jerzy Giedroyc. Do Polski ze snu" Magdaleny Grochowskiej (biografia)

Extensa

Autor: Jacek Dukaj
Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2002
Ilość stron: 164
Ocena: 4


Źródło: biblioteka miejska w Kartuzach

Nominacja do nagrody literackiej: Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza Zajdla 2002


To moje pierwsze spotkanie z twórczością Jacka Dukaja. Dziwne to było spotkanie muszę przyznać.Przede wszystkim zachwycona jestem przepięknym językiem i stylem pisarskim autora. Liczne przestawienia szyku w zdaniach i piękna polszczyzna sprawiły, że czułam się tak, jakbym żyła w XIX wieku. Kolejną rzeczą, która przykuła moją uwagę, była okładka. Świetna szata graficzna, kolory, wszystko współgra ze sobą i wygląda wyśmienicie. Niestety trochę przerosła mnie treść opowieści i wciąż zastanawiam się, o czym to tak naprawdę było...?

Znajdujemy się w Zielonym Kraju, jednym z nielicznych już społeczeństw ludzkich. Oprowadza nas po nim narrator, którego rodzina najmuje się hodowlą koni. Już na początku historii nasz przewodnik wspomina pewien szczegół ze swego życia - zabawy z siostrą i ukochanym dziadkiem Maciejem. Niestety dziadek wkrótce odchodzi ze świata żywych i nikt w rodzinie po nim nie płacze. Pastor przeklina go na łożu śmierci, nikt nie stawia mu grobu obok pozostałych rodzinnych nagrobków, nikt nie ma też ochoty odpowiadać na pytania dotyczące jego życia. Po prostu przestaje dla nich istnieć. Mimo to narrator wraz z siostrą widuje go czasami. Dziadek przybywa do nich, gdy są sami, jednak nie jako duch lecz żywy człowiek. Jak to możliwe...