niedziela, 26 czerwca 2011

W stronę słońca... WAKACJE!

O rany boskie, toż to już wakacje!!! Mimo oficjalnego zakończenia roku w ogóle nie odczułam końca pracy i początku urlopu... Niestety ostatnimi czasy tyle spraw mam na głowie, że zapominam o tych najdrobniejszych sprawach, co zdarzało się bardzo rzadko. Moim wielkim marzeniem jest długi odpoczynek z książką w ręku, niestety tegoroczne wakacje nie zapowiadają się jako czas relaksu i spokoju. 

Zapytacie pewnie: co cię tak zmęczyło w ciągu roku szkolnego? Po pierwsze nowa odpowiedzialna praca - wychowawstwo w zerówce. Niby nic szczególnego, ale człowiek zawsze chce się jakoś ciekawie zaprezentować pracodawcy, by ten przedłużył umowę o kolejny rok. Do tego doszedł staż nauczycielski, organizacja wyjazdów, imprez, uroczystości i przedstawienie z okazji zakończenia zerówki, co okazało się okrutną gehenną dla mnie i dla moich kochanych dzieci, którym w czerwcu absolutnie nie w głowie było przypominać sobie role. Niby nic takiego, powiecie, ale jeśli człowiek to wszystko robi po raz pierwszy w życiu, stres jest nieskończenie wielki. A im lepiej kolejne elementy pracy wychodziły, tym większy apetyt rósł u pani Dyrektor. I tak w koło Macieju... 

Tego roku kończę moją karierę studencką (choć wykładowcy namawiają na doktorat - brrr....) i mam nadzieję bronić się w połowie lipca. Pisanie pracy zabrało mi... mnóstwo cennego czasu, ochoty i radości z czytania oraz pisania. Zarzuciłam prowadzenie bloga, czytanie, a ostatnie parę dni kładę się spać, gdy kury wstają, czyli na ogół około 4 nad ranem. 

W sierpniu czeka mnie ślub, wesele, poprawiny i co tam jeszcze przy okazji się przytrafi. Nie lubię, gdy pewne rzeczy powstają bez mojej kontroli lub ingerencji, tak więc postanowiłam między innymi własnoręcznie stworzyć zaproszenia na ślub. Nie przewidziałam tylko jednego - że tworzenie zaproszeń zbiegnie się w czasie z obroną stażu nauczycielskiego i pisaniem pracy magisterskiej... Kiedy ja się w końcu nauczę korzystać z pomocy innych..? 

Mam nadzieję, że teraz nikt już się nie dziwi, dlaczego jestem taka zmęczona. Jak widać także wakacje zapowiadają się strasznie pracowicie i kiedy będę mogła odetchnąć chwilą ciszy i spokoju, nadejdzie nowy rok szkolny i nowa grupa zerowa, pozostanie tylko stare zmęczenie. I jak tu optymistycznie patrzeć na wakacje? 

To tyle moich smutków i żali. Trochę mi ulżyło muszę przyznać. Kilka cudownych książek czeka na recenzje, a ja nie mam ani siły, ani ochoty ich opisywać, bo wiem, że wyjdzie mi to fatalnie. Mam jednak nadzieję, że do końca tygodnia uporam się z ostatecznym oddaniem pracy magisterskiej i przygotowaniem do obrony, a potem nie ruszę się z fotela przez najbliższe kilkanaście dni! 

czwartek, 9 czerwca 2011

Listonosz Nerudy, czyli żarliwa cierpliwość

Autor: Antonio Skármeta  
Tytuł oryginału: Ardiente paciencia (El cartero de Neruda)
Tłumaczenie: Marta Jordan
Wydawnictwo: Wiedza i Życie
Seria: Edukacja Europejska
Rok wydania: 1998
Ilość stron: 112
Ocena: 4,5


źródło: biblioteka UG


Tym razem zapraszam Was do Chile, do małej rybackiej mieściny niedaleko San Antonio. Mieszkał tam przed kilkoma laty pewien młodzieniec - Mario Jimenez, syn rybaka, który tak nienawidził swojej pracy (pomoc ojcu przy rybach...), że wciąż udawał przeziębienia, bóle brzucha i inne stany chorobowe. Ojciec zapewne wiedział, w czym rzecz, więc pewnego dnia zmusił chłopca do znalezienia nowej pracy. Mario pojechał do najbliższego miasteczka i dokonał swego, zatrudnił się na stanowisku listonosza. Było tylko jedno, maleńkie ale... Jego jedynym klientem był niejaki Pablo Neruda. Naczelny poczty ostrzegał chłopca przed uciążliwością pracy - Neruda był znanym chilijskim poetą, w związku z tym otrzymywał całe stosy listów i paczek. 

Mario poczuł, że praca stanie się sensem jego życia. Po kilku spotkaniach z małomównym poetą zaczął nawiązywać rozmowy i w ten sposób między Nerudą a listonoszem wytworzyła się niesamowita więź. Wkrótce jednak życie Maria miało legnąć w gruzach, zmienić się nie do poznania za sprawą... miłości - pięknej Beatriz, córki właścicielki karczmy, która krótko mówiąc nie sprzyjała temu związkowi.

niedziela, 5 czerwca 2011

[KLASYCZNIE] Trzech panów w łódce nie licząc psa

Autor: Jerome K. Jerome 
Tytuł oryginału: Three men in a boat (to say nothing of the dog)
Tłumacznie: Kazimierz Piotrowski
Wydawnictwo: Książka i Wiedza
Seria wydawnicza: Koliber
Rok wydania: 1988
ilość stron: 320
Ocena: 5


źrógło: własna biblioteczka

Czy byliście już kiedyś w Anglii? Nie? To zapraszam was na wycieczkę, i to nie byle jaką - łódką po Tamizie. Przeżyjecie tu niezapomniane chwile w towarzystwie trzech niezwykłych mężczyzn: Jerzego, Harrisa i Jerome'a oraz jego wiernego terriera - Montmorency'ego. To wspaniali przewodnicy - opowiedzą wam niesamowite dzieje Wielkiej Brytanii, przedstawią najpiękniejsze i najstarsze miejscowości leżące nad brzegami rzeki, wskażą najciekawsze bary i karczmy, nauczą was pływać łodziami różnego typu i wskażą niebezpieczeństwa czyhające na was podczas wycieczki Tamizą. 

Dodatkowym atutem trzech przewodników jest ich niezmienne poczucie humoru oraz mnogość anegdot i opowieści z życia wziętych. Mężczyźni nie stronią od robienia sobie mniej lub bardziej śmiesznych żartów, które niekoniecznie śmieszą ich adresata, ale wprawiają w dobry humor pozostałych członków załogi. 

środa, 1 czerwca 2011

Wyniki losowania "Złotego rydwanu"

Wczoraj o godz. 23.59 skończyłam przyjmować zgłoszenia do loterii w okazji Dnia Matki i Dnia Dziecka.
Dziś losowanie czas zacząć!

chętne osoby spisane: