poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Tibaldo i dziura w kalendarzu

Autor: Abner Shimony   
Ilustracje: Jonathan Shimony
Tytuł oryginału: Tibaldo and the hole in the calendar
Tłumaczenie: Anita Jagodzińska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria: Wszechświat dla poetów
Rok wydania: 1999
Ilość stron: 120
Ocena: 4

Źródło: własna biblioteczka

"Tibaldo i dziura w kalendarzu" jest książką popularnonaukową skierowaną do czytelników w wieku 10 - 15 lat i w formie ciekawej historii chłopca o imieniu Tibaldo ma wskazać i wytłumaczyć moment powstania kalendarza gregoriańskiego, uargumentować potrzebę zmian, jakich dokonał papież Grzegorz XIII oraz ma ukazać życie społeczności Włoch z XVI wieku. Pomysł na tyle ciekawy, że zainteresował nawet mnie. Nie pamiętałam już w którym wieku wprowadzony kalendarz gregoriański, a dodatkowo miałam dowiedzieć się, dlaczego tak się stało i w jaki sposób badacze doszli do wniosku, że rok ma około 365 dni, doba 24 godziny, a godzina 60 minut. 

Kilka słów na temat samej treści. Główny bohater - Tibaldo Bondi jest synem pracownika Uniwersytetu Bolońskiego i pomocnika słynnego włoskiego lekarza, profesora Petroniusa Turisanusa. Od najmłodszych lat Tibaldo wyróżniał się spośród licznego rodzeństwa ciekawością, inteligencją i chęcią zostania lekarzem. Niestety, jego rodzina była biedna i nie mogła sobie pozwolić na opłaty za studia syna. Pwnego dnia Chłopiec przypadkiem trafia na wykład profesora Turisanusa, zostaje przez niego zauważony i wprawia go zachwyt bystrością i pamięcią (zapamiętał wszystkie informacje z wykładu). Profesor postanawia opłacać Tibaldowi jedną z lepszych szkół w Bolonii, by pomóc mu w zdobyciu zawodu lekarza. Pamiętajmy, jest wiek XVI. Obowiązuje kalendarz juliański, który poprzez nieodpowiednie obliczenia powoduje, że równonoc wiosenna przesuwana zostaje każdego roku o kilka godzin wstecz. Licząc od chwili powstania tego kalendarza (I wiek p.n.e.), zebrało się już kilkanaście dni i pierwszy dzień wiosny przypadał 10 marca, co było nieprawdą. Należało coś z tym zrobić. Papież Grzegorz XIII za radą specjalistów postanowił stworzyć nowy kalendarz, w którym nie powtórzy się podobny błąd. Tak też się stało, lecz aby wyrównać różnice między starym i nowym kalendarzem, trzeba było usunąć dni od 10 do 25 października 1582 roku. Była to straszna wiadomość dla Tibalda, gdyż zniknąć miał dzień jego jedenastych urodzin! A trzeba dodać, w rodzinie Bondich dzień urodzin był najważniejszym świętem w roku każdego dziecka. Tibaldo nie chcąc dopuścić do utraty tak ważnej dla siebie daty, postanawia działać. Zdradzę wam tylko, że jego upór i konsekwencja doprowadzają nawet do spotkania chłopca z samym papieżem...

Przyznacie sami, że książka zapowiada się ciekawie... Niestety oprócz pomysłu potrzebny jest też odpowiedni przekaz, czyli stosowanie zrozumiałego języka, ciekawa fabuła i barwnie opisane postacie. Młody czytelnik jest bardzo wymagający (moim zdaniem, choć może się mylę...). W książce jednak mnóstwo jest trudnych słów, zwrotów, zdania budowane są typowo naukowym stylem, a autor (jako wielki miłośnik renesansowej Italii) często rozwodzi się nad niezbyt istotnymi szczegółami z życia mieszkańców Bolonii. Za mało tu akcji, za dużo opisów i teoretyzowania. Do tego dochodzą jeszcze ilustracje - czarno-białe akwarele, przedstawiające fragmenty historii opisanej przez Shimony'ego, chociaż według mnie niektóre z nich niekoniecznie powinny się tam znajdować. Ot choćby moment porodu pewnej kobiety, której pomocy udzielała najstarsza siostra Tibaldiego, akuszerka, czy też moment wydalania z organizmu niestrawionego pokarmu dzięki podaniu środka wywołującego wymioty. Nie do końca mnie te ilustracje przekonały...  

Jednego nie mogę książce zarzucić - dowiedziałam się tego, czego dowiedzieć się chciałam. W bardzo dobry sposób wytłumaczone są tu elementy powstania i funkcjonowania kalendarza, chociaż nie do końca zrozumiałam dlaczego równonoc cofała się przez te wszystkie lata. Ale być może nie bardzo wciągnęły mnie te informacje. 

Podsumowując - książka ciekawa, ale dla mnie, dorosłego czytelnika. Wśród młodych ludzi nieliczni byliby w stanie przebrnąć przez kilkanaście pierwszych stron. Jest to pozycja dla dzieci interesujących się astronomią, kosmosem i Renesansem. No i dla każdego dorosłego, który chciałby zapoznać się z fragmentem historii, gdyż większość tej opowieści oparta jest na faktach. 

sobota, 23 kwietnia 2011

Życzenia Wielkanocno - Książkowe

Ponieważ w tym roku Święta Wielkanocne zbiegły się ze Świętem Książki, nie pozostaje mi nic innego, jak złożyć wszystkim przyjaciołom, znajomym i czytelnikom mojego bloga podwójne życzenia:


Wesołych Świąt Wielkanocnych,
Spokoju Ducha, wiary w Ludzi,
Umiejętności dostrzegania piękna tego świata,
Czerpania ogromnej radości z nabywania, czytania
I dzielenia się z innymi książkami
Oraz wiary w siebie i własne możliwości!

Życzy Paideia

                                             autor: Marek Bonarski

Życzę Wam też Kochani, by książka zawsze była dla Was nadzieją na lepsze jutro, dobrej i złej chwili :)

niedziela, 10 kwietnia 2011

[DINOZAURY] Popołudnie dinozaura

Autor: Cristina Peri Rossi 
Tytuł oryginału: La tarde del dinosaurio
Tłumaczenie: Zofia Chądzyńska
Wydawnictwo: Literackie
Seria: Proza iberoamerykańska
Rok wydania: 1983
Liczba stron: 70
Ocena: 4

źródło: własna biblioteczka

Kolejne spotkanie z pisarzem (lub raczej pisarką) pochodzenia urugwajskiego. Kolejne spotkanie z Dinozaurem Literatury. Kolejne niezwykłe doznania. Tylko jak je ubrać w słowa...? 

"Popołudnie dinozaura" to zbiór sześciu opowiadań różniących się tematyką, formą, postaciami i czasem, w jakim autorka je umieszcza. Poznajemy więc nastoletnie rodzeństwo, które łączy niezwykła więź, młode małżeństwo uświadomione przez napotkaną dziewczynkę o własnej samotności, pomimo życia w związku, chłopca prowadzącego podwójne życie między pierwszym ojcem (dziennikarzem z wieloma fobiami) a drugim ojcem - przybranym, bogatym przedsiębiorcą myślącym tylko o pieniądzach  luksusie. Przenosimy się także do pałacu królowej Aleksandry i przysłuchujemy się jej rozmowie z poddanym poetą, pasterzem i wojownikiem. Dziwnej rozmowie, która po części jest opowieścią o pszczołach, po części dialogiem między dwojgiem uzależnionych od siebie ludzi. Historia ta ocieka erotyką, fantazją i uosabia władzę jednego człowieka nad innymi (tak to przynajmniej odebrałam). Na koniec lądujemy na orbicie księżyca i lecimy sobie z dwójką bohaterów, którzy powoli przestają czuć, wiedzieć, znać i być. 

czwartek, 7 kwietnia 2011

Posłaniec

Autor: Markus Zusak 
Tytuł oryginału: The Messenger
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 350
Ocena: 5


Źródło: biblioteka UG

Książka w roku 2003 zdobyła nagrodę "Book of the Year Award" przyznawaną przez Children's Book Council w Australii

Markus Zusak zasłynął w Polsce "Złodziejką książek". Wydawnictwo Nasza Księgarnia poszła za ciosem i na fali popularności postanowiła wydać także wcześniejszą jego powieść - "Posłańca". Czy było to dobre posunięcie? Zaraz się przekonacie...

Opowieść ta jest historią Eda, dwudziestoletniego chłopaka bez większych życiowych celów, ambicji i przekonań. Po prostu, chodzi po ziemi, pije, je, spotyka się z przyjaciółmi i to mu wystarcza. Zatrudnił się w korporacji taksówkarskiej i mieszka sam w małym miasteczku. Jego rodzeństwo studiuje lub założyło już rodziny, ojciec nie żyje, a matka wiecznie utrzymuje go w przekonaniu, że jest po prostu beznadziejny. Ed ma też przyjaciół: Audrey, w której kocha się na zabój (bez wzajemności niestety), Marva, który skąpi każdego grosza i jeździ wrakiem samochodu oraz Ritchie'go - wiecznego luzaka i optymistę. Ed zdecydowanie bardziej woli towarzystwo przyjaciół niż rodziny (jedynym członkiem, z którym utrzymuje naprawdę bliskie relacje jest Odźwierny, pies jego ojca).