sobota, 12 stycznia 2013

Krótkie rozważania o książce - "Oskar i pani Róża"

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt 
Tytuł oryginału: Oscar et la dame Rosa
Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska
Ilustracje: Joanna Rusinek
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania; 2007
Liczba stron: 72

Źródło: własna biblioteczka

Opowiadanie pochodzi ze zbioru "Opowieści o Niewidzialnym" E.E. Schmitta (mojego ukochanego zbioru opowiadań :))

Tym razem nie będę opisywać moich odczuć dotyczących lektury, ani nie streszczę samego opowiadania. "Oskara i panią Różę" czytałam już kilka dobrych lat temu i gdybym wtedy opisała moje doznania literackie, miałoby to jakiś sens. Powroty do czegoś, co już czytałam powodują utratę czegoś świeżego i ulotnego, co "wytwarza" się właśnie podczas pierwszego spotkania. Ale nie o tym chciałam pisać.

Po opowiadanie E.E. Schmitta sięgnęłam z konkretnego powodu. Zapisałam się na studia podyplomowe i warunkiem zaliczenia jednego z przedmiotów było napisanie krótkiej recenzji lub eseju na temat wybranej przez wykładowcę lektury. Wśród bardzo interesujących propozycji pojawił się między innymi "Oskar i pani Róża". Przemówiło przeze mnie lenistwo i postanowiłam sięgnąć właśnie po to opowiadanie - po prostu mam je w domu. 


Nie muszę chyba pisać, że jest to historia chorego na białaczkę Oskara pisana w formie listów do Boga. I reszty oczywiście można się domyślić. Sięgając po tę lekturę postanowiłam przyjrzeć się jej z innego punktu widzenia - od strony specjalizacji, którą studiuję (oligofrenopedagogika). Mając w pamięci uczucia, jakie towarzyszyły mi podczas pierwszego czytania - płakałam od połowy książki - tym razem podeszłam do historii Oskara z zimnym krytycyzmem. I powiem wam, że zupełnie inaczej ją odczytałam. Na pierwszy plan zaczęły wyłaniać się relacje i zachowania, na które nigdy wcześniej nie zwróciłabym uwagi. Każdy najmniejszy gest, każde słówko lub jego brak nagle nabrały ogromnego znaczenia. To niesamowite! Jakbym odkryła zupełnie nową, nieznaną mi dotąd historię. 

Ta niecodzienna sytuacja skłoniła mnie do zadania wam, drodzy czytelnicy, kilku pytań: Czy wy często kilkakrotnie sięgacie po jedną (ulubioną) lekturę? Jeśli tak, to czy odbieracie ją tak samo, czy też odkrywacie coś nowego, niezwykłego? Który raz z lekturą jest dla was ciekawszy? Być może okaże się, że tylko ja kieruję się zasadą, iż nie wchodzi się dwa razy do tej samej (literackiej) rzeki... Bardzo jestem ciekawa waszych odczuć i opinii związanych z powtórnym czytaniem wybranych książek. Zapraszam do dyskusji :)

Inne książki autora na blogu:
DZIECKO NOEGO
TRUCICIELKA
KIKI VAN BEETHOVEN

5 komentarzy:

  1. Jeśli jakaś książka bardzo mnie poruszyła z rozmysłem sięgam po nią po raz kolejny po jakimś czasie i zazwyczaj odkrywam w niej coś nowego. Przyczyna jest prosta - przez te kilka lat od pierwszego przeczytania tyle się w moim życiu zdążyło wydarzyc, ja zdążyłam się zmienic, więc mój odbiór danej książki też jest inny. Nie umiem tylko powiedziec, który raz z książką jest lepszy, bo pierwszy raz to 'typowy' pierwszy raz, powolne odkrywanie, etc., każdy kolejny jest niczym powrót do starego przyjaciela, w którym ciągle jest coś do odkrycia i z którym nie sposób się nudzic.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ukochane książki czytam kilkakrotnie. Nie odczuwam tego, bym zburzyła jakiś czar. Za każdym razem odnajduję coś nowego lub znajduję się w dobrze mi znanym miejscu. Jakbym wróciła do domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Schmitta!
    Nominuję Twój blog do wyróżnienia.
    Zapraszam: http://szafazksiazkami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czasami czytam kilka razy moje ulubione książki i co jakiś czas do nich wracam.
    A co do tej książki, to oczywiście jestem nią bardzo zauroczona już od dłuższego czasu i kiedyś na TVP1 w Teatrze Telewizji był własnie spektakl na podstawie "Oskara i Pani Róży" (pod takim samym tytułem), obejrzałam go z ochotą i bardzo polecam wszystkim miłośnikom tej książki!

    OdpowiedzUsuń