wtorek, 10 lipca 2012

Kiki van Beethoven

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt 
Tytuł oryginału: Quand je pense que Beethoven est mort alors que tant de cretins vivent suivi de Kiki van Beethoven
Tłumaczenie: Agata Sylwestrzak-Wszelaki
Wydawnictwo: Znak LiteraNova
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 147
Ocena: 4,5


Źródło: własna biblioteczka


Ponownie spotkałam się z E.-E. Schmittem. Tym razem zaskoczył mnie zupełnie nietypowym pomysłem. Już tytuł podpowiadał mi, że głównym bohaterem dwóch historii opisanych w książce będzie Ludwig van Beethoven - niesamowity muzyk, twórca genialnych symfonii, kwartetów smyczkowych, artysta kompletny pomimo całkowitej głuchoty. Podziwiam go tym mocniej, iż żył w czasach, w których każda dysfunkcja (nie mówiąc już o kompletnym jej braku) skreślała człowieka ze społeczności, w której do tej pory funkcjonował. Liczyłam na to, że Schmitt odkryje przede mną kawałek nieznanej mi biografii wielkiego mistrza. Myślałam, że dowiem się, w jaki sposób tworzył, żył, jak był postrzegany w swym środowisku i wśród najbliższych. 

Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że akcja obu historii toczy się w dzisiejszych czasach. Przyznam szczerze, że początkowo dopadło mnie małe rozdrażnienie - kolejny raz Schmitt nie spełnił moich oczekiwań! Ale gdy tylko zagłębiłam się w pierwszą historię, powróciły wspomnienia tych najlepszych chwil z autorem. Dlaczego? Postaram się nakreślić w kilku słowach fragment tego opowiadania:


Cztery kobiety spotykają się w pokoju jednej z nich i wpatrują się  w Beethovena - rzeźbę jego popiersia. I nic. Patrzą na siebie, zadają pytania, i nic. Żadna z nich nie słyszy jego muzyki. A przecież dawniej wystarczyło wejść do pomieszczenia, w którym znajdował się Beethoven, by usłyszeć jakikolwiek fragment jego dzieła. Cóż więc się stało? czyżby już z niego wyrosły? Czyżby przestała im się podobać ta muzyka, a może on stwierdził, że nie zasługują już na to, by móc słuchać jego utworów..? I tu dowiadujemy się, że owe cztery przyjaciółmi s\to mieszkanki domu pogodnej starości, a każdą z nich trawi historia, o której chciałaby zapomnieć. Ciężko jednak zapomnieć tylko to, co złe, a pozostawić to, co dobre. Więc aby usłyszeć swego mistrza, każda z kobiet musi się zmierzyć z tym, co już prawie zapomniane...

Bardzo mi się to opowiadanie spodobało. Nawet trochę wzruszyło. Powrócił do mnie ten stary, czuły i wrażliwy Schmitt. Ale tylko na chwilę, ponieważ już drugie opowiadanie zapowiadało filozoficzne katusze na temat rozumienia muzyki Beethovena i jej wpływu na życie samego autora. Zmęczyła mnie ta historia (choć nie wiem, czy można ją tak w ogóle określić) i jedynym plusem tych kilkudziesięciu stron były momenty, gdy można było oderwać się od czytania i posłuchać opisanych w tekście fragmentów dzieł Beethovena. Do tego oczywiście jak najbardziej zachęcam, gdyż są to utwory ciekawe, przyjemne i unikalne. 

Beethoven był jedynym w swoim rodzaju muzykiem i kompozytorem i dzięki Schmittowi za to, że spróbował nas - współczesnych cyników - do tej muzyki przekonać.

Inne książki autora na blogu:
DZIECKO NOEGO
TRUCICIELKA

6 komentarzy:

  1. Widzę, że u Ciebie mocno na tapecie Schmitt. Lubię tego autora, ale w małych dawkach. Czytanie go za często męczy mnie. Po "Kiki..." na pewno kiedyś sięgnę, ale raczej poczekam aż znajdę w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schmitta czytam w takich ilościach, ponieważ nie miałam na półce innych książek wydanych w 2011 roku, a myślałam, że może trafi mi się się jakaś ciekawa książka, którą będę mogła nominować do Złotej Zakładki. Ale niestety nic z tego :) Teraz odpocznę trochę od tego autora...

      Usuń
  2. Mnie "Kikki..." nie przypadła do gustu. Opowiadania były dla mnie zbyt powierzchowne i szybkie, a być może ja po prostu ja nie lubię krótkiej formy.
    Sam pomysł na pierwsze opowiadanie trafiony, gorzej z realizacją. Natomiast drugie bardzo przypominało mi twórczość Coelho.
    To była druga książka autora, jaką przeczytała i raczej nie sięgnę po więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś w sedno - nie czytałam co prawda Coelho, ale słyszałam fragmenty jego prozy i mam wrażenie, e albo to Schmitt zaczyna popadać w tanią melancholię, albo ja zaczynam z niego wyrastać... :)

      Usuń
  3. Czytam Twojego bloga i dziękuję Ci za wpis
    oraz zapraszam także do moich recenzji książek na stronę
    http://dodeski.pl

    Gorąco polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadasz bardzo profesjonalnego bloga - na pewno będę do niego zaglądać :) pozdrawiam!

      Usuń