czwartek, 10 stycznia 2013

[FANTASTYCZNIE] "Sonata jednorożców" P.S. Beagle



Bardzo lubię literaturę dziecięcą i młodzieżową. Bardzo lubię fantastykę. Uwielbiam tematykę związaną z jednorożcami. Czyż więc "Sonata jednorożców" nie miała być lekturą wprost wymarzoną? No cóż...

Na początku poznajemy nastoletnią Joey, która dusi się w swoim nudnym amerykańskim świecie i dla zabicia czasu przychodzi popracować u Johna Papasa, który prowadzi sklep z instrumentami muzycznymi. Ciekawy człowiek, ciekawy sklep i ciekawi klienci. Pewnego dnia w drzwiach staje młodzieniec grający na czymś, co kształtem przypomina flet, choć nim nie jest i wydobywa z siebie muzykę, jakiej nigdy nigdzie nie słyszano. Joey jest zachwycona, John Papas zszokowany i zrozpaczony - musi mieć ten instrument, za wszelką cenę. Jednak Indygo ceni swój instrument niezwykle wysoko.


Joey wracając do domu słyszy tę niezwykłą muzykę płynącą gdzieś między ulicami. Podąża w tym kierunku i ... dociera do Shei'rahu, niezwykłej krainy rządzonej przez jednorożce. Po pięknych łąkach i lasach oprowadza ją satyr, wokół przemieszczają się mini-smoki, lasy mają różne odcienie błękitu i purpury, a wśród nich pasą się wspaniałe jednorożce. Jeden z nich wydaje się całkiem znajomy, tak poznaje go po oczach koloru indygo... Dlaczego tu dotarła? Jak wróci do domu? Czy to dzieje się naprawdę? 

Jeśli zainteresowała was historia Joey, zapraszam do lektury. Pierwsze rozdziały brzmią całkiem zachęcająco. Jednak drętwe dialogi, słabo opowiedziana historia, mało szczegółów, a wiele udziwnień spowodowało, że zmuszałam się do przeczytania tych 125 stron. Nie wiem, na czym polega błąd autora. Być może historia jest zbyt krótka i przez to nie byłam w stanie na dobre przenieść się do wymyślonej przez niego krainy. Być może problem tkwi w złej charakterystyce bohaterów. Tacy cukierkowi, mdli i nijacy. Być może P.S. Beagle popłynął na fali wielkiego sukcesu swej poprzedniej książki - "Ostatniego jednorożca" i niestety fala ta okazała się zbyt wysoka... 

Jednym słowem nie podobało mi się. Zawiodłam się. I raczej nikt mnie już nie przekona do sięgnięcia po historię pisaną ręką P.S. Beagle'a.

Autor: Peter S. Beagle 
Ilustracje: Robert Ridriguez
Tytuł oryginału: The Unicorn Sonata
Tłumaczenie: Zofia Zinserling
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Seria wydawnicza: Fantastyka
rok wydania: 1998
Liczba stron: 125
Ocena: 3

Źródło: własna biblioteczka

2 komentarze:

  1. Co za ulga, nie tylko ja czytałam Sonatę. Co prawda było to eony temu, ale zasadniczo pamiętam, że nawet mi się podobało. Oczywiście, jest masa rzeczy, do których można się przyczepić, ale czytalo się to całkiem miło. Może teraz, jak będę odświeżać, będę mieć równie nieprzychylne zdanie, ale w młodości było całkiem ok. Wgl z Beagle'a to jednak najlepszy jest Ostatni jednorożec, dużo lepszy od Sonaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może wyrosłam już z tego typu bajek dla młodzieży. Chociaż zawsze byłam zdania, że dobra literatura młodzieżowa jest w stanie zainteresować nawet najstarszego czytelnika. Niestety jeśli chodzi o "Sonatę.." raczej bym na to nie liczyła :) i nie wiem, czy skuszę się na "Ostatniego jednorożca"

      Usuń