środa, 23 lipca 2014

[NOCnikowe lektury] Modlitwy małych rączek. Oto ja

Autor: Lois Rock
Ilustracje: Kay Widdowson
Tytuł oryginału: Here I Am
Tłumaczenie: Krzysztof Pachocki
Wydawnictwo: Święty Wojciech
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 8
Książka twardostronicowa 

Ocena Łucji: 4
Ocena moja: 4

źródło: własna biblioteczka

...Oto ja - w ogrodzie...*

Dziś chciałabym przedstawić wam pewną książeczkę dla najmłodszych, która przez rodziców opisywana jest w samych superlatywach. Dzieci bardzo chętnie po nią sięgają i nie mogą się od niej oderwać. Postanowiłam przetestować ją na swojej latorośli. Efekt? Widoczny na zdjęciu:


O czym są "Modlitwy małych rączek. Oto ja"? Zapewne nie o modlitwie, przynajmniej mnie się to zupełnie z nią nie kojarzy. Właściwie książeczka ta nie ma określonej historii, jest zbiorem obrazków i ruchomych elementów przypominających pierwsze dziecięce puzzle. Tekstu bardzo niewiele, po jednym króciutkim zdaniu na stronę, ale uważam, że są to istotne zdania. Podkreślają bowiem, jak ważny jest człowiek dla samego siebie. OTO JA - tak rozpoczyna się każde z nich. Z psychologicznego punktu widzenia ważne jest, by dziecko nabrało odwagi i przekonania, że jest ważne (tak przynajmniej gdzieś słyszałam :)). 

 Ruchome elementy są bardzo fajnym dodatkiem, choć mam wrażenie, że interesują dzieci bardziej, niż ilustracja i tekst. Nie wiem, czy to właśnie było zamierzeniem autorów. Świetnym pomysłem są też różne faktury i materiały, z których zrobione są książkowe puzzle, np. królik (ulubieniec Luśki) ma puszyste futerko na brzuszku, a w lusterku naprawdę można się przejrzeć.

Książeczka kończy się powyższym stwierdzeniem i co ciekawe, pasuje właściwie do każdej religii. Mimo oczywistego skojarzenia z chrześcijaństwem (chociażby poprzez nazwę wydawnictwa), każdy może pomyśleć na końcu o swoim Bogu. Dodatkowym atutem są też różne pod wieloma względami postacie dzieci pojawiające się w ilustracjach - jak widzicie różnią się kolorem skóry. Jedno je łączy - są dziećmi i dobrze się bawią. A czy to nie jest w życiu naszych pociech najważniejsze?

Tyle dobrego na temat powyższej książki, a ocena tylko dobra... Rzeczywiście nie jest to nasza faworytka i Łucja nieczęsto po nią sięga. Przez pierwsze miesiące w ogóle nie chciała jej oglądać, wyciągała tylko królika i rzucała  go gdzieś na dywanie. Teraz obejrzy każdą stronę, wyciągnie wszystkie puzzle (nawet próbuje je umieścić na swoich miejscach) i odkłada książkę na kilka dni. Ja też prawdę mówiąc spodziewałam się po niej czegoś więcej.

Z serii "Modlitwy małych rączek" znaleźć można jeszcze trzy tytuły. Ja na pewno nie zdecyduję się na zakup kolejnych (chyba, że nagle moja pociecha zapała do nich wielką miłością), tym bardziej, że kosztują około 17-20 zł. Ale polecam rodzicom choćby dla sprawdzenia, czy książka ta przypadnie dziecku do gustu - jak już wcześniej wspomniałam w wielu domach jest to jedna z tych naj dla małych czytelników.

...Gdziekolwiek jestem, Bóg mnie kocha...*

* pierwsze/ostatnie zdanie powyższej książki


7 komentarzy:

  1. No moja młoda nadal uwielbia :) Chociaż głównie czyta sama, mi się nie chce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas ostatnio niestety samotne czytanie staje się rzadkością. Mała zbzikowała na punkcie książek z miękkimi stronami i sporą ilością teksu. Ciągnie mnie stale do półki z książkami albo przynosi je do drugiego pokoju i "żąda" czytania..:) a w razie odmowy następuje terror dźwiękowy - piszczy, jęczy i marudzi. Oszaleć można! Na szczęście dużo czasu spędzamy na podwórku, a tam książek nie bierzemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książek z miękkimi stronami Tanuli nie daję. Chce czytać, ale niszczy. Co jakiś czas tylko sprawdzam, czy już sobie radzi, ale na razie nie (Krzysiulowi czytałam odkąd miał pół roku i nie zniszczył ani jednej, a ona już kilka podarła) - więc ma zakaz i o tym wie. Stoją w zamykanej witrynce i tylko Krzysiul może je wybierać, a ona ma swoje półeczki z dziesiątkami książek. Terror na mnie nie działa, ani dźwiękowy, ani żaden inny. Za to sama czyta pięknie i baaaardzo długo, w zasadzie jej ulubione zajęcie. Bierze książeczkę po książeczce, ogląda strona po stronie, pokazuje, gada do siebie. A czasem przynosi i pakuje się na kolana :)

      Usuń
    2. U nas miękkie strony nieco pogniecione, ale póki co żadna nie wyrwana. Kupiłam za grosze dwie części serii o Małej Księżniczce T. Rossa i stwierdziłam, że jeśli porwie, to trudno, wielkich strat nie będzie. Niespodziewanie książki tak spodobały się Łucji, że już ponad dwa miesiące - dzień w dzień - wałkujemy to samo.

      Niedawno Luśka przeszła na tryb "poczytaj mi mamo" i coraz rzadziej zdarza się, że sama siada i czyta. Łudzę się, że wrócą czasy, gdy obie zanurzałyśmy się we własnych lekturach na ponad pół godziny :)

      Usuń
    3. Gdzie kupiłaś za grosze Księżniczkę?! My tak lubimy, a nie mamy...

      Usuń
  3. W dedalusie:
    http://dedalus.pl/Gdzie-jest-moj-smoczek-Tony-Ross
    http://dedalus.pl/Nie-chce-isc-do-szpitala-Tony-Ross

    niestety tylko te dwie części są. Ale poza tym mają tu bardzo fajne książki w bardzo przystępnych cenach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, kiedyś tam kupowałam :) Tych części chyba nie chcemy, smok jest tylko dalekim wspomnieniem, a do szpitala na szczęście nikt się na razie nie wybiera. Poluję na "Gdzie jest mój obiad", bardzo też lubiliśmy "Ja nie chcę spać", no i o nocniku, chociaż to też już/na razie mało aktualne.

      Usuń